Śląsk II Wrocław – GKS Katowice. Niewiele brakło do rekordu

Czwarta z rzędu wygrana GieKSy, która umocniła się na podium tabeli. Drużyna Rafała Góraka przy Oporowskiej z pewnością nie „wypruła się” przed niedzielnym hitem w Suwałkach.


GieKSa odniosła drugą najwyższą wyjazdową wygraną pod wodzą Rafała Góraka, za którego kadencji rozegrała dotąd w roli gościa 65 meczów ligowych lub pucharowych. Do rekordu brakło niewiele, bo pozostaje nim 4:1 w Brzesku (gole Grzegorza Fonfary, Janusza Gancarczyka, Krzysztofa Wołkowicza i Adriana Napierały) z 18 maja 2013 roku. Dokładnie 6 lat później katowiczanie spadli z zaplecza ekstraklsy, przez co na Bukową wrócił Górak i dziś jest bliski wyrównania najdłuższej serii zwycięstw z pierwszego II-ligowego sezonu. Przed rokiem było ich 5, teraz są 4, a w perspektywie – niedzielna wizyta w Suwałkach na hit kolejki, którego stawką będzie miejsce w strefie premiowanej bezpośrednim awansem.

Jak najmniejszym nakładem

Trudno nawet porównywać wczorajszą wizytę GKS-u na Oporowskiej do występów na tym stadionie w pierwszej dekadzie XXI wieku. Jakakolwiek starta punktów z rezerwami Śląska byłaby dla kibiców pamiętających tamte wyjazdy do Wrocławia bardzo przykra. Tak naprawdę zadaniem GieKSy było dzisiaj nie tyle zgarnąć komplet punktów, co dokonać tego jak najmniejszym nakładem sił, by móc na pełnych obrotach powalczyć w niedzielę z Wigrami, które akurat w środku tygodnia zaległości odrabiać nie musiały. To założenie zostało zrealizowane w 100 procentach. Już kwadrans po przerwie losy meczu były rozstrzygnięte, trener Górak mógł dać odpocząć Adrianowi Błądowi, Michałowi Gałeckiemu czy nawet środkowemu obrońcy Michałowi Kołodziejskiemu, za którego na murawę – po raz pierwszy w tym sezonie – zameldował się Grzegorz Janiszewski. Żaden z katowiczan nie wyłapał też jakiejś zbędnej żółtej kartki.

Rozklepani w 20 sekund

Dopóki wynik był na styku, niespecjalnie wzmocnieni zawodnikami z ekstraklasowej kadry wrocławianie jeszcze starali się odgryzać, kilkukrotnie dość poważnie zagrażając nawet bramce Bartosza Mrozka, ale będąc na bakier ze skutecznością. Całkowicie pękli w 53 minucie, gdy ich kapitan Konrad Poprawa ujrzał czerwoną kartkę za faul w polu karnym na Piotrze Kurbielu, a po chwili „jedenastkę” na drugiego gola zamienił Marcin Urynowicz. Było po wszystkim. Kibice GieKSy cmokali z zadowolenia patrząc też na akcję, która poprzedziła bramkę nr 3. Przez 20 sekund katowiczanie wymieniali podania, piłka krążyła od Kołodziejskiego, przez Michała Gałeckiego, Arkadiusza Jędrycha, Zbigniewa Wojciechowskiego, Szymona Kiebzaka i Arkadiusza Woźniaka aż do Grzegorza Rogali, który z lewej strony pola karnego wyłożył ją Urynowiczowi, a ten przymierzył z pierwszej piłki pod poprzeczkę. „Uryn” zdobył bramki nr 8 i 9 w sezonie, podszedł też do karnego, choć przed trzema tygodniami w meczu z Błękitnymi go zmarnował. Gdyby zaś w końcówce miał nieco lepiej nastawiony celownik, wyjazdowy rekord „Górakowej GieKSy” z pewnością by przy Oporowskiej padł, ale przy stanie 0:3 zmarnował dwie świetne okazje.

Bura dla skrzydłowego

Na listę strzelców nie wpisał się też Kurbiel, który zagrał od początku na „szpicy” w miejsce Filipa Kozłowskiego, poszkodowanego w poprzednim spotkaniu z Kaliszem. Kurbiel zastąpił wtedy Kozłowskiego już w 7 minucie, czyniąc to bardzo godnie. Miał 2 asysty, dlatego zapracował na miejsce w „11”. Choć to nie ta klasa, co Kozłowski, a bramki nie potrafi zdobyć od czerwca, to we Wrocławiu też pomógł drużynie, bo to na nim była przecież czerwona kartka – a gdyby nie został sfaulowany, pewnie trafiłby do siatki, bo biegł, by dobić z bliska strzał Krystiana Sanockiego. Skrzydłowemu na początku II połowy mocno oberwało się werbalnie z ławki, gdy się „zakiwał” i stracił piłkę. Czasem tych dryblingów jest w jego wykonaniu zbyt wiele, ale – z drugiej strony – takich zawodników, chętnych do gry 1 na 1, ostatnimi czasy GieKSie jakby brakowało. No i Sanocki obronił się efektami. O jego zasługach przed bramką na 0:2 już było; w I połowie zaś to jego dośrodkowanie precyzyjną „główką” Woźniak zamienił na gola otwierającego wynik. Katowiczanie umacniając się na podium potwierdzili dobrą dyspozycję, zaś a rezerwy Śląska to, że przy Oporowskiej zdobywają niewiele punktów i bramek.

Śląsk II Wrocław GKS Katowice 0:3 (0:1)

0:1 – Woźniak, 24 min (głową), 0:2 – Urynowicz, 54 min (karny), 0:3 – Urynowicz, 61 min

ŚLĄSK II: Szczerbal – Wypart (64. Caliński), Poprawa, Kucharczyk, Boruń – Kotowicz (56. Łyszczarz), Szpakowski, Lewkot, Bargiel (63. Semir), Krocz (56. Młynarczyk) – Bergier(81. Fediuk). Trener Piotr JAWNY.

GKS: Mrozek – Wojciechowski, Jędrych, Kołodziejski (69. Janiszewski), Rogala – Gałecki (64. Jaroszek), Urynowicz – Sanocki (57. Kiebzak), Błąd (64. Kościelniak), Woźniak – Kurbiel (69. Kozłowski). Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Sebastian Tarnowski (Wrocław). Żółta kartka Szpakowski, czerwona Poprawa (53, faul ratunkowy).
Piłkarz meczu – Marcin URYNOWICZ.


Na zdjęciu: Arkadiusz Woźniak (z prawej) rozpoczął, a Marcin Urynowicz skończył i katowiczanie ze stolicy Dolnego Śląska wracali z tarczą.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus