Śląsk Wrocław. Pokazali drugą twarz

Piłkarze wrocławskiego Śląska mimo przeciwności losu w końcu przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę w meczu z Lechią.


Po meczu z Lechią Gdańsk sztab szkoleniowy oraz piłkarze Śląska Wrocław odetchnęli z ulgą. Porażka mogła bardzo skomplikować sytuację drużyny z Oporowskiej w ligowej tabeli, a trenerzy mogliby być „na wylocie”, chociaż to nic pewnego. Wrocławianie zaksięgowali trzy punkty i mogą w miarę spokojnie przygotowywać się do piątkowego meczu wyjazdowego z Piastem Gliwice.

Odwalili” komedię

Po końcowym gwizdku sędziego kapitan gdańszczan Duszan Kuciak nie potrafił ukryć wściekłości. – Przegraliśmy na własne życzenie, bo sami sobie przeszkadzamy na boisku – grzmiał Słowak. – Nie jesteśmy jedną drużyną, tutaj musi przyjść ktoś z charakterem, zrobić porządek, inaczej nie pociągniemy tego w dobrą stronę. Rzut karny, który sprokurowałem?

Widać było, że byłem zdenerwowany. W porządku, na koniec zachowałem się niewłaściwie, ale zawodnik Śląska stał przy mnie, blokował mnie. Starałem się wyjść i zahaczyłem go, bo byłem zdenerwowany. To z powodu wszystkiego, co się dzieje. A co do drugiej bramki, jeśli jest gówno, to na nas spadnie. Miałem piłkę na piąstkę, nasz obrońca na głowie i na koniec się zderzamy. Te decyzje z czegoś się biorą, są złe i mam nadzieję, że to jak najszybciej się skończy. Ze Śląskiem odwaliliśmy komedię, ale to rodzaj komedii ze łzami.

Najsłabsza i… najlepsza

W odmiennym nastroju niż bramkarz Lechii był trener Śląska, Ivan Djurdjević. – To był bardzo ważny mecz dla nas, nie tylko pod kątem wyniku, ale i jakości – powiedział Serb. – Wcześniej sporo na to narzekaliśmy i zależało nam na dobrym stylu. Mieliśmy pewne kłopoty z ułożeniem wyjściowej jedenastki, ale ostatecznie udało się, choć muszę przyznać, że I połowa była najgorszą, od kiedy tutaj pracuję. Po przerwie paradoksalnie było to najlepsze 45 minut od kiedy jestem trenerem Śląska.

Za nami szalony mecz. Cieszę się, bo widzę, że zespół świetnie zareagował na wydarzenia boiskowe bez naszej pomocy i potrafił się podnieść po niezwykle trudnym momencie. Piłkarze znaleźli siłę do walki i mimo przeciwności losu, udało nam się osiągnąć korzystny wynik. Pokazaliśmy, że możemy się jeszcze rozwinąć, ale musimy dalej pracować. Myślę, że piłkarze wciąż mają świadomość, że w ubiegłym sezonie to nie my się utrzymaliśmy, a inne okoliczności trochę nam pomogły. To działa na świadomość i motywuje do dalszego działania. Musimy każdym meczem udowadniać, że naprawdę zasługujemy na to, gdzie jesteśmy. Odrobienie strat i zwycięstwo z Lechią było naprawdę godne podziwu i piłkarzom należą się wielkie gratulacje. Zespół znalazł w sobie siłę.

Ciągle poszukujemy optymalnego rozwiązania na każdej pozycji. Nie jesteśmy zespołem, który może dominować. Nasza droga trwa i musimy rozumieć swoje ograniczenia. Wciąż poszukujemy stylu, ale najważniejsze są punkty. Przed nami wciąż walka, lecz na razie nie spodziewajmy się, że będziemy zespołem grającym w sposób piękny i dominujący. Najważniejsze dla nas jest to, by zdobywać jak najwięcej punktów.

Zadecydował charakter

Po dwóch bardzo słabych meczach i po bardzo słabej I połowie w spotkaniu z Lechią, w drugiej pokazaliśmy charakter – powiedział Martin Konczkowski. – Była zupełnie inna, odmieniliśmy losy spotkania i zdobyliśmy zwycięską bramkę. Pokazaliśmy w ten sposób naszą psychologiczną siłę. Druga połowa pokazała nam, w jakim kierunku powinniśmy iść, jeżeli będziemy grali z takim zaangażowaniem, determinacją i wiarą w to, co robimy. Wtedy na pewno będzie to inaczej wyglądać niż w ostatnich dwóch meczach.

Trudno mi powiedzieć, z czego wynika to, że początek wyglądał w ten sposób, Widoczna była nerwowość w naszej grze, dużo było chaosu, a wtedy potrzeba spokoju i cierpliwości. Lechia podchodziła do nas pressingiem i byliśmy zagubieni. Na szczęście na II połowę wyszliśmy z innym nastawieniem. Pokazaliśmy naszą siłę mentalną, bo zmarnowany rzut karny nas nie podłamał, nie zatrzymaliśmy się z myślą, że mamy remis. Dążyliśmy do zwycięstwa, bo graliśmy u siebie, czuliśmy się dobrze na murawie i los nam to wynagrodził.

Z opinią kolegi zgodził się Diogo Verdasca. – Pierwsza połowa była fatalna w naszym wykonaniu – przyznał Portugalczyk. – Po przerwie pokazaliśmy naszą drugą twarz, graliśmy znacznie lepiej, bo byliśmy szybsi w rozegraniu piłki, agresywniejsi. No i przede wszystkim zdobyliśmy dwie bramki, a to jest najważniejsze. Trener w szatni powiedział nam, abyśmy uwierzyli w siebie. Gdy gramy z wiarą w swoje umiejętności, to gramy na własnych warunkach. Wtedy możemy wygrać i pokazać swoją jakość, że jesteśmy dobrym zespołem.


Na zdjęciu: Stoper Śląska Diogo Verdasca przyznał, że w II połowie meczu z Lechią jego drużyna pokazała drugą, lepszą twarz.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus