Ślązak, który odkrył rekordzistę

Roman Skorupa, menedżer piłkarski z Knurowa, kilkanaście miesięcy temu na Litwie wypatrzył Saida Hamulicia, który w tym okienku został sprzedany ze Stali Mielec do francuskiej Tuluzy za około 2,5 miliona euro.


– Skłamałbym, gdybym powiedział, że spodziewałem się go tak szybko w lidze z europejskiego top 5, ale widziałem w nim ogromny potencjał – mówi Roman Skorupa, menedżer Saida Hamulicia, którego transfer ze Stali Mielec do Touluse, 12. drużyny francuskiej Ligue1, jest najwyższym przeprowadzonym w zimowym okienku w całej PKO Ekstraklasie.

Co o nim myślisz…

Jak agent z Knurowa „wynalazł” Hamulicia? – Dość mocno idę w kraje bałtyckie, nordyckie. W Estonii działam bardziej pośrednio, na Litwie – bezpośrednio. W Dainavie znałem dobrze Linasa Klimaviciusa, który był moim piłkarzem. Uczestniczyłem w jego transferze z Żalgirisu do Dinama Bukareszt, a potem – z Dinama do innego rumuńskiego, klubu Politechniki Iasi. To doświadczony, ponad 30-letni środkowy obrońca, reprezentant Litwy. Śledziłem z ciekawością jego grę w Dainavie. Na skrótach oraz w suchych statystykach dostrzegłem młodego chłopaka, zdobywającego sporo bramek. To był właśnie Said Hamulić. Zapytałem Linasa, co o nim myśli. Powiedział mi: „Potencjał ma ogromny, tylko musi trafić do wyższej ligi!”. Przekazał mi numer telefonu, porozmawialiśmy, miesiąc później zaczęliśmy współpracę – opowiada Skorupa, który niecały rok temu pośredniczył już w wypożyczeniu Hamulicia wewnątrz litewskiej ekstraklasy – z Dainavy do Suduvy Mariampol.

Ty jesteś dziewiątką!

– Widziałem, że jest szybki, silny, ma odpowiednie gabaryty, dobrze gra głową. Zanim podpisaliśmy umowę, grał jako lewoskrzydłowy. Powiedziałem mu rok temu: „Said, ty jesteś dziewiątką!”. Odparł, że nie, że świetnie czuje się na skrzydle, że musi tam być, by grać 1 na 1, by móc się rozbujać. „Zobaczysz, będziesz dziewiątką!” – zapowiedziałem mu. Porozmawiałem o nim w Mariampolu, zaproponowałem, by spróbowali go w ataku. Już po tygodniu czy dwóch Said sam przyznał mi, że to był dobry pomysł, świetnie się tam czuje i chyba to jest to. To był kluczowy moment. Za tym poszły liczby. Gdy na „dziewiątce” robisz liczby, automatycznie stajesz się atrakcyjny, choć trudno było przewidzieć, czy te z Litwy, nawet jeśli wykręcane przez dwa kolejne sezony, przełoży na Polskę. Były przecież przypadki piłkarzy z jeszcze lepszymi statystykami, którzy nie radzili sobie w naszej lidze – mówi śląski menedżer.

Spieniężyć bez namysłu

Ale Hamulić sobie poradził. 22-letni Bośniak urodzony w Holandii szybko urósł do miana czołowej postaci ekstraklasy. – Stal Mielec była jedynym klubem z ekstraklasy, który przed sezonem zainteresował się Hamuliciem. Od reszty się odbijaliśmy. Słyszeliśmy, że nie jest zweryfikowany, że jeśli z ligi litewskiej, niewypróbowany na lepszym szczeblu, to raczej nie wypali. Nagle stał się gwiazdą. Jesienią miałem sporo sygnałów z różnych klubów: „Cholera, dawałeś go nam, a nie wzięliśmy”. Sporo było takich, które żałowały, widząc, jak prezentuje się Said – przyznaje Roman Skorupa.

Roman Skorupa

Hamulić strzelił w rundzie 9 goli, zanotował 4 asysty. Szybko zostało przesądzone, że w Mielcu jest tylko przejazdem. – Został królem strzelców jesieni, w punktacji kanadyjskiej miał wynik 9+4, więc też był liderem. Top ligi. Od listopada mocno zmierzaliśmy w kierunku transferu. Był do Mielca tylko wypożyczony z opcją wykupu. Wiadomo, że Stal nie jest najbogatszym polskim klubem, dlatego umowa z prezesem Klimkiem była taka, że skorzysta z tej opcji, mogąc spieniężyć Saida. Mając króla strzelców półmetka, ryzykiem byłoby nie wykorzystać tego, nie zarobić, nie pozwolić piłkarzowi uczynić sportowego i finansowego kroku do przodu. No i musieć liczyć się z tym, że wiosną coś się może wydarzyć. W najgorszym scenariuszu, gdyby nie został wykupiony, mógłby złapać kontuzję i latem znów byłby zawodnikiem klubu z Litwy. Dlatego transfer już zimą był całkowicie racjonalnym rozwiązaniem. Było bardzo dużo zapytań z Belgii, Holandii oraz konkretna oferta z MLS – opowiada nasz rozmówca.

Zamiast kasy w Ameryce

O Hamulicia zabiegał poważnie amerykański Real Salt Lake. – Na samym końcu wybieraliśmy między MLS a Tuluzą. W MLS były lepsze pieniądze, ale w Tuluzie – lepszy projekt, dlatego ostatecznie postawiliśmy na pozostanie w Europie niż większe zarobki. Wierzę, że ten wybór się obroni. Ma 4,5-letni kontrakt, jest w fajnym klubie, z ambitnym właścicielem, posiadającym w swoim holdingu również AC Milan. W przyszłości możliwe mogą być różne rozwiązania. Rozpatrywaliśmy kilka scenariuszy. Jeśli będzie pozytywnie, z Tuluzy można iść jeszcze dalej. A w razie negatywnego? Z ligi francuskiej możesz trafić do Turcji, prawdopodobnie też do MLS. W drugą stronę? Przykład Adama Buksy czy Przemysława Frankowskiego dowodzi, że w Ameryce musisz wyglądać rewelacyjnie, by uczynić krok w stronę klubu pokroju Tuluzy. Said już teraz w nim jest – tłumaczy agent z Knurowa.

W Tuluzie były piłkarz Stali Mielec, która zyskiem z transferu musiała podzielić się z litewską Dainavą, jest przewidziany do gry jako napastnik z możliwością zejścia na lewe skrzydło w systemie 4-3-3. – Możliwa jest też opcja gry na dwóch napastników. Najlepsza „dziewiątka”, Holender Thijs Dallinga, ma zdobytych 6 bramek. Nie jest to oszałamiający wynik, co rodzi nadzieję na wygranie rywalizacji. Kontuzję leczy Anglik Healey Rhys, ma wrócić dopiero w końcówce sezonu, a Japończyk Onaiwu Ado jest brany pod uwagę również na skrzydło. Czyli wychodzi na to, że jest trzech zawodników na dwa miejsca. To szansa dla Saida – opisuje Roman Skorupa.

Otworzy mu drzwi

Miejsce Hamulicia w Mielcu zajął inny jego zawodnik, Rauno Sappinen, którego rok temu Piast Gliwice sprowadzał z dużymi nadziejami, ale nie spełnił pokładanych nadziei. – Z pewnością każdy oczekiwał po nim więcej, ale uważam, że trener Majewski ma rękę do odbudowy napastników. Bardzo o niego zabiegał, zresztą Stal obserwowała Sappinena już wcześniej, znali go, nim trafił do Gliwic, tyle że nie było to finansowo do zrealizowania – mówi Skorupa.

Dla młodego śląskiego menedżera transfer Saida Hamulicia do Tuluzy może okazać się bardzo ważnym punktem zawodowej kariery. – Gdy zaczynałem pracę w tej branży, w 2015 roku, miałem 21 lat. Trudno było mi pozyskać kogoś sensownego na krajowym rynku, dlatego musiałem wyjść poza Polskę. Najprościej było spróbować na północy. Fajnym transferem był ten wspomnianego Linasa Klimaviciusa do Bukaresztu, do Korony Kielce i Stali Mielec ściągałem Petteriego Forsella. To były dwa udane ruchy. Sprowadzałem zawodników z Białorusi, Litwy, Estonii, ale zazwyczaj nie wypalały. Latem pośredniczyłem przy zakontraktowaniu Richarda Jensena w Górniku Zabrze, Benjamina Kallmana w Cracovii, wyszło OK, ale to Hamulić będzie tym przykładem, który może otworzyć wiele drzwi. Jeszcze rok temu spadł z ekstraklasy litewskiej, trudno mu było utrzymać się z klubowej pensji, mama wysyłała mu pieniądze. Przeszliśmy wspólnie długą drogę – mówi Skorupa.





Na zdjęciu: Roman Skorupa (na małym zdjęciu) pół roku temu sprowadził Saida Hamulicia z Litwy do Mielca, co okazało się strzałem w „10”, bo napastnik walczy już o miejsce we francuskiej Ligue1.
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus