Spalony na niebieskiej. W oparach absurdu

Mając prawie 40 lat pracy jako dziennikarz sportowy naiwnie myślałem, że nic (albo prawie nic) nie jest w stanie mnie już zaskoczyć.


Okazało się jednak, że pomysłowość prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Mirosława Minkiny nie ma granic (zdrowego rozsądku).

Jak ujawnił mój redakcyjny kolega Włodek Sowiński, przy okazji kongresu w Tampere, sternik naszej hokejowej centrali zaproponował przedstawicielom ukraińskiej federacji, by Sokół Kijów występował w następnym sezonie w Polskiej Hokej Lidze. W tym momencie włos zjeżył mi się na głowie, w pierwszym momencie nawet pomyślałem, że to tylko zły sen.

Doznałem wstrząsu nie dlatego, że mam coś przeciwko hokeistom z Ukrainy, ale ten pomysł od razu skojarzył mi się z torturami tępym nożem. Pytań i wątpliwości ciśnie się na usta bowiem aż nadto. Niezależnie od tego, na jakim lodowisku (Bytom lub Opole) ukraińska drużyna pełniłaby honory gospodarza, gdzieś przecież musi być zakwaterowana na stałe.

Kto ponosiłby koszty jej pobytu w naszym kraju? Na pewno nie PZHL, który tonie w długach i jest biedny jak mysz kościelna. Czyżby musiały to wziąć na swoje barki samorządy? Dodam, że ekipa drużyny występującej w PHL to 40-50 osób, wliczając w to wszystkich „obsługujących” zespół. Nie bardzo widzę, by robił to Sokół Kijów, który musiałby się przemieszczać od Torunia po Sanok, płacić delegacje sędziowskie itp.

Pomijając wszelkie aspekty sportowo-organizacyjne, w tle krążą oczywiście pieniądze. Tak zwana dzika karta to wydatek 300 tysięcy złotych, do tego dochodzą koszty przejazdów, ewentualnie noclegów, wynajmu lodowiska, bo przecież za darmo już dawno umarło. Powiem dosadnie – po propozycji prezesa Minkiny poczułem się jak handlarz ryb, któremu zaproponowano do sprzedaży skrzynkę stęchłych dorszy. Czekam jeszcze na ofertę dla – na przykład – Jokeritu Helsinki, który wycofał się z rozgrywek KHL. To oczywiście żart, chociaż biorąc pod uwagę „oryginalność” prezesa PZHL, niczego nie można wykluczyć, nawet tak niedorzecznych propozycji.

I już na zakończenie jedna refleksja – ukraińscy sportowcy, nie tylko hokeiści, mają teraz o wiele ważniejsze problemy i zmartwienia niż udział w rozgrywkach ligowych w Polsce, czy jakimkolwiek innym kraju. Nad Wisłę i Odrę to jeszcze nie dotarło?


Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus