Spalony na niebieskiej

Wystarczy pojechać za naszą południową granicę, by zobaczyć hokej na wysokim poziomie, a nie jego karykaturę. Niedawno pofatygowałem się do Trzyńca, na mecz miejscowych Ocelarzi z Pirati Chomutov. Po raz kolejny dostałem namacalny dowód, że polski hokej od czeskiego dzielą lata świetlne pod każdym względem, od organizacji począwszy, na atrakcyjności spektaklu kończąc.

Jedna rzecz rzuciła mi się w oczy – w obu zespołach obcokrajowców było jak na lekarstwo. Bardziej utytułowani Czesi wiedzą doskonale, że ich reprezentacja będzie odnosiła sukcesy, jeżeli w lidze nie będzie „folkloru” i egzotyki. Tymczasem u nas przeforsowano projekt otwartej ligi, z wszelkimi tego konsekwencjami (niestety negatywnymi) włącznie.

Jeżeli do prezesa PZHL Mirosława Minkiny i jego „pomagierów” to jeszcze nie dotarło, to otwieram im oczy – wizytówką polskiego hokeja nie będzie PHL, tylko reprezentacja kraju! Zawsze i wszędzie. Ale wkrótce umrze ona śmiercią naturalną, bo nie będzie do niej dopływu świeżej krwi. Dzięki bzdurnym – by nie powiedzieć idiotycznym – regulacjom, polską ligę zaleją obcokrajowcy, zaś młodzi Polacy będą mieli takie same szanse gry w ekstralidze co ostatnia porcja lodów na dziecięcej zabawie.