Stal Rzeszów odprawiła „Białą gwiazdę” z trzecią porażką z rzędu

Jerzy Brzęczek ma problem. „Biała gwiazda” przegrała trzeci mecz z rzędu. W dodatku Stal na swoim boisku zdominowała drużynę, która uważana jest przez kibiców za głównego kandydata do awansu.


Po dwóch porażkach z rzędu piłkarze Wisły Kraków, z trzema zmianami w wyjściowej jedenastce, przyjechali do Rzeszowa głodni zwycięstwa, ale miejscowa Stal, po przegranym meczu w Sosnowcu też pałała chęcią udowodnienia, że pokonanie 5:0 Podbeskidzia nie było dziełem przypadku. I nie było. Od pierwszych minut podopieczni Daniela Myśliwca, który zdecydował się na dwa przesunięcia w składzie, ruszyli bowiem do ataku.

Nie wybiło ich z uderzenia nawet to, że niewykorzystane okazje Patryka Małeckiego i Andrei Prokicia z 13. minuty, zatrzymanych przez Mikołaja Biegańskiego, zemściły się błyskawicznie. Michał Żyro w 16. minucie uciekł bowiem Łukaszowi Górze i sfinalizował kontrę, po podaniu Bartosza Talara, trafiając z 10. metra w sytuacji sam na sam. W 22. minucie rzeszowianie odpowiedzieli bowiem rozgrywając idealnie kontrę trzech na jednego. Małecki uruchomił Prokicia, który odegrał do Damiana Michalika, a wychowanek Górnika Czerwionka bez problemu z 5. metra ulokował piłkę w pustej bramce.

Pozostałe akcje rzeszowian w pierwszej połowie nie były już tak dobrze wykończone, ale bilans pierwszych 45 minut: 4:2 w uderzeniach celnych, 4:0 w rzutach rożnych i 64 do 36 w procentowym posiadaniu piłki wyraźnie wskazywał na to, który trener w przerwie miał trudniejsze zadanie.

Lepiej poradził sobie z nim szkoleniowiec Stali, bo znowu rzeszowianie przejęli inicjatywę i nawet gdy w 52. minucie Rodado bardzo dobrym uderzeniem z 20. metra sprawdził czujność Przemysława Pęksy, który popisał się efektowną paradą, to miejscowi nie zrezygnowali z ofensywy. Jej efektem była druga bramka Michalskiego, który w 56. minucie, po wrzutce Bartłomieja Poczobuta i odegraniu głową Prokicia, skorzystał z zagubienia Patryka Plewki w swoim polu bramkowym. Trafienie z najbliższej odległości do pustej bramki przechyliło szalę zwycięstwa na stronę rzeszowian, którzy jednak do końca atakowali, hołdując starej zasadzie, że najlepszą obroną jest atak.

Jego efektem było kilka bramkowych okazji z tą najlepszą – idealną, którą w 75. minucie zmarnował Prokić. Dostał bowiem od Michalika podanie i mając 2. metr do pustej bramki posłał piłkę ponad poprzeczkę. Nie zmąciło to jednak ogromnej radości rzeszowian, którzy kończyli spotkanie ciesząc się z trzech punktów oraz bilansu 62-procentowego posiadania piłki. Takiej dominacji Stali – widocznej także w bilansie celnych strzałów 7:3 – nikt się nie spodziewał i dlatego piłkarze Wisły długo ze spuszczonymi głowami stali przed sektorem swoich fanów wsłuchując się w gorzkie żale.


Stal Rzeszów – Wisła Kraków 2:1 (1:1)

0:1 – Żyro, 16 min, 1:1 – Michalik, 22 min, 2:1 – Michalik, 56 min.

STAL: Pęksa – Polowiec, Góra, Oleksy, Głowacki – Poczobut, Wolski – Michalik (82. Kłos), Olejarka (69. Piątek), Małecki (90+6. Sadłocha), Prokić. Trener Daniel MYŚLIWIEC.

WISŁA: Biegański – Jaroch (32. Gruszkowski), Łasicki, Moltenis, Wachowiak (74. Szot) – Talar (74. Jelić Balta), Plewka, Basha (57. Szywacz), Żyro, Młyński (74. Starzyński) – Rodado. Trener Jerzy BRZĘCZEK.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 7478. Żółte kartki: Poczobut – Młyński, Szot.

Piłkarz meczu – Damian MCHALIK.


Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus