Stan wrzenia. Komisja Ligi zajmie się wydarzeniami w Niecieczy

Współpraca Krzysztof Brommer

Piątkowy mecz w Niecieczy, w którym zmierzył się miejscowy Bruk-Bet z wrocławskim Śląskiem, był z gatunku pojedynków o życie. Zwłaszcza dla gospodarzy, którzy znajdują się w strefie spadkowej i próbują uciec spod topora.

Spotkanie nie ułożyło się najlepiej dla gospodarzy, ponieważ sędzia Zbigniew Dobrynin w I połowie dwukrotnie podyktował karne dla wrocławian. O ile na pierwszy rzut oka można było mieć wątpliwości co do werdyktów arbitra z Łodzi, to telewizyjne powtórki nie pozostawiły żadnych wątpliwości, że obie decyzje były trafne. W pierwszym wypadku na nogę Igorsa Tarasovsa nadepnął Mateusz Kupczak, natomiast w drugim przypadku szarżującego Daniela Łuczaka powstrzymał w ten sam sposób Rafał Grzelak.

Krewcy Słowacy

Przy drugiej sytuacji nie wytrzymali piłkarze „Słoników”. Najpierw za protesty został ukarany żółtą kartką Samuel Sztefanik, a po chwili w ten sam sposób został potraktowany Martin Miković. Na tym jednak nie skończyła się „jazda bez trzymanki”, bowiem obsługujący VAR Tomasz Musiał z Krakowa i Marcin Borkowski z Niedrzwicy Dużej zaprosili sędziego głównego do monitora. Po wideo weryfikacji Zbigniew Dobrynin podbiegł do Mikovicia i pokazał mu czerwony kartonik. Uznał, że zawodnik Bruk-Betu rzucił w niego futbolówką. Prawda jest taka, że wściekły Słowak cisnął piłką o ziemię, a ta później trafiła sędziego w plecy. Rozjemca uznał, że żółta kartka jest zbyt niskim wymiarem kary dla krewkiego zawodnika i usunął go z boiska.

Bez ludzkich uczuć

Podczas konferencji prasowej szkoleniowiec „Słoników” Jacek Zieliński nie potrafił ukryć wzburzenia. – Bardzo przykra porażka w bardzo ważnym meczu – zaczął spokojnie trener niecieczan. – Trudno na gorąco coś sensownego powiedzieć, szczególnie po tym, co się działo na boisku. Muszę na spokojnie obejrzeć pewne sytuacje, przeanalizować je, natomiast powiem tak – niektórzy już nas spuścili i być może chcą spuścić, ale my przez to jesteśmy wyjątkowo zmobilizowani. Nie damy się, będziemy walczyć do końca.

Trenerowi Zielińskiemu ciśnienie podniosło pytanie o czerwoną kartkę dla Mikovicia. – Owszem, osłabił nas, ale trzeba wiedzieć, jaka była tego geneza – powiedział podnosząc głos.

– Fakt, Miković rzucił piłką o ziemię, a ta potem przypadkowo trafiła w sędziego w plecy. Ale on za to dostał już żółtą kartkę. Na pewno nie zrobił tego z premedytacją, to było w afekcie. Sędzia pofatygował się do VAR-u, tylko po to, żeby dać mu za to czerwoną kartkę? Najpierw „wali” numer z karnym, a potem wrzuca zawodnika z boiska. Gdyby sędzia miał normalne ludzkie uczucia, to mógłby inaczej do tego podjeść – mówił zdenerwowany szkoleniowiec.

Jeszcze w I połowie spotkania oliwy do ognia dolała prezes Bruk-Betu, Danuta Witkowska, zamieszczając na oficjalnej stronie internetowej wpis następującej treści: „To co działo się w Niecieczy w pierwszej połowie to piłkarski poker”.

Cisza przed burzą

– Nie mogę na razie odpowiedzieć na pytanie, czy zajmiemy się tą sprawą – powiedział przewodniczący Komisji Dyscyplinarnej PZPN, Mikołaj Bednarz. – Jeszcze nie przeanalizowaliśmy wszystkich wątków. W tym przypadku jednak sprawą najpierw musi zająć się Ekstraklasa, bo to ta spółka odpowiada za ligę. Jeśli oni podejmą jakieś decyzje i zwrócą się do nas, to też pochylimy się nad komentarzami i wypowiedziami ze strony pracowników Bruk-Betu.

Przewodniczący Komisji Ligi Zbigniew Mrowiec potwierdził, że w środę Komisja zajmie się piątkowymi wydarzeniami w Niecieczy. Nie chciał jednak wdawać się w szczegóły.

Nie ma żadnych wątpliwości, że Martin Miković zostanie ukarany. Możemy domniemywać, że zostanie zdyskwalifikowany przynajmniej na dwa mecze, ponieważ został usunięty z boiska za akcję ratunkową, tylko za niesportowe zachowanie. Czy i ewentualnie jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte w stosunku do prezes Bruk-Betu, Danuty Witkowskiej, nie podejmujemy się zgadywać. To byłoby wróżenie z fusów.