Teraz tylko o honor. Zmarnowana szansa

Gdyby siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali ćwierćfinałową rywalizację z Treflem Gdańsk już po drugim, czyli sobotnim meczu, to skupilibyśmy się na tym, aby tylko i wyłącznie krytykować. Tak samo zresztą, jak kibice zespołu prowadzonego przez Ferdinando De Giorgiego. Wczoraj rano, wychodząc do sklepu po bułki, spotkałem jednego z fanów, który pomimo bardzo ciężkiej pracy na kopalni, postanowił pojechać na mecze z Treflem. – Załatwiłem sobie wolne, ale sztygar da mi popalić – uśmiechał się sympatyk Jastrzębskiego Węgla. Dostrzegłem w jego oczach zmęczenie. Ale też satysfakcję. Za to, jak zaprezentował się zespół.

Spięcie pod siatką

Od początku trwającego sezonu wszyscy w Jastrzębiu-Zdroju liczyli na więcej. Jednak forma drużyny, prowadzonej najpierw przez Marka Lebedewa, a następnie przez Ferdinando De Giorgiego, pozostawiała wiele do życzenia. Dlatego przed wyprawą na Wybrzeże nikt nie spodziewał się cudów. Tymczasem już w sobotę zespół pokazał charakter. Wygrał 3:1 i przedłużył, na kolejny dzień, szansę awansu do półfinału. W tymże spotkaniu mieli wszystko w swoich rękach, ale najlepszym dowodem na to, jakie emocje buzowały pod siatką, jest sytuacja z połowy drugiego seta. Pod siatką „złapali się” bowiem Artur Szalpuk i Maciej Muzaj. Arbiter główny spotkania, Maciej Twardowski, zaprosił następnie obu zawodników do siebie i zapytał, o co poszło? – Nie oddał mi pięciu dych – powiedział atakujący Jastrzębskiego Węgla i na tym całą sytuacja się zakończyła. Trzeba jednak w tym miejscu bardzo wyraźnie podkreślić, że już podczas meczu w Jastrzębiu-Zdroju dochodziło do podobnych sytuacji. Jednym słowem zawodnicy obu ekipy specjalną sympatią się chyba nie darzą.

Motywacji wystarczy

Tak, czy inaczej w półfinale Plus Ligi zagra zespół z Gdańska. Zasłużenie, ponieważ jeżeli rywal nie wykorzystał tak znakomitej sytuacji, jaka miała miejsce w czwartym secie, to pretensje powinien mieć tylko do siebie. Zresztą bardzo wyraźnie powiedział o tym po meczu Leszek Dejewski, drugi trener jastrzębskiej drużyny, który był niemal wszędzie i widział w swojej siatkarskiej przygodzie bardzo dużo. – Mecze z Gdańskiem pokazały, że nasz zespół nawet stojąc nad przepaścią potrafi się zmobilizować i rozegrać dobre spotkania. Nie udało się awansować do półfinału i teraz trzeba wygrać mecze o honor z Rzeszowem, który też pewnie liczył na więcej w tym sezonie. Myślę, że wystarczy nam motywacji do tego, by rozstrzygnąć tę konfrontację na swoją korzyść i zakończyć rozgrywki na piątym miejscu – powiedział „Buła”. Któremu, podobnie, jak kibicom „Pomarańczowych”, przez najbliższych kilkadziesiąt godzin, towarzyszyć będzie niedosyt. Ale następnie trzeba się zmobilizować. Medalu nie będzie, a takich sytuacji w Jastrzębiu-Zdroju nikt nie lubi. Nawet cytowany przez nas, na początku tekstu, kibic.