Starcie podrażnionych faworytów

W jastrzębskiej hali staną naprzeciw siebie zespoły, które przed sezonem były zgodnie umieszczane w gronie najpoważniejszych kandydatów do medali. Wprawdzie wyciąganie wniosków po czterech kolejkach jest przedwczesne, ale patrząc na tabelę zespół Jastrzębskiego Węgla, a przede wszystkim Skry Bełchatów, jest – jak na razie – daleko od medalowej formy. Owszem, „Pomarańczowi” zajmują czwarte miejsce i wygrali trzy z czterech meczów, ale ich dyspozycja nie wygląda nadzwyczajnie. Najlepszym dowodem był poniedziałkowy mecz w Będzinie. Podopieczni Ferdinando De Giorgiego zagrali dobrze w dwóch z pięciu setów. To zdecydowanie zbyt mało jak na drużynę, która celuje w podium. I to w meczu z rywalem, który wcześniej nie zdobył nawet punktu.

Odkuć się za Stocznię

– To już wyświechtane powiedzenie, że liga jest wyrównana, ale rzeczywiście tak jest. Trener powtarza nam, że nikt się nie położy. Nikt nie chce podzielić losów zespołów z Kielc i Bielska-Białej, które spadły z ligi. Z takimi rywalami nie będzie łatwo, a co dopiero z ekipami pokroju Skry Bełchatów, która potraciła punkty i jest podrażniona – przyznaje Jakub Popiwczak.

Jastrzębianie wszystkie punkty w tym sezonie zdobyli na wyjeździe. Oczywiście przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że przed własną publicznością grali dopiero raz. Za porażkę do zera ze Stocznią Szczecin chcą się koniecznie zrehabilitować. – Właśnie za ten feralny mecz trzeba się odkuć. Wszystko mieliśmy w swoich rękach, a nie ugraliśmy nawet seta. Zdajemy sobie sprawę, że w Zawierciu i Będzinie nasza gra nie wyglądała tak, jak powinna. Optymistyczne jest jednak to, że wychodziliśmy z ciężkich opresji. Na treningach prezentujemy się dobrze i trzeba to teraz przełożyć na ligę. Mecz ze Skrą ma pokazać pełnię naszych możliwości – podkreśla Popiwczak.

Górą było Jastrzębie

Tymczasem rachunki do wyrównania z Jastrzębskim Węglem ma zespół z Bełchatowa. Otóż „Pomarańczowi”, jako jedyna drużyna w poprzednim sezonie, dwa razy ograła późniejszego mistrza Polski. Najpierw w Jastrzębiu-Zdroju 3:1, a w meczu tym pięć zagrywek punktowych z rzędu wykonał Salvador Hidalgo Oliva.

Dziś na „powtórkę z rozrywki” nie ma raczej szans, bo Kubańczyk jest wyraźnie bez formy. W rewanżu na stanowisku trenera JW debiutował Ferdinando de Giorgi, a jastrzębianie znów wygrali – 3:2. Później okazało się, że byli jedynym zespołem w całym sezonie, który zdobył bełchatowską halę.

Mistrz na razie traci

W bieżących rozgrywkach taka sztuka już się komuś udała, a mianowicie Indykpolowi AZS-owi Olsztyn, w poprzedniej kolejce. Generalnie mistrz Polski gra zdecydowanie poniżej oczekiwań. Dwa spotkania przegrał, w trzech tracił punkty, a w każdym z czterech meczów przegrywał przynajmniej seta.

– Ostatnio mieliśmy trochę więcej czasu na treningi, zwłaszcza w kierunku przyjęcia zagrywki. Musimy pokazać, co zostało wypracowane pod konkretnego przeciwnika – zapowiada Robert Kaźmierczak, statystyk bełchatowskiego klubu.

Na zdjęciu: Jastrzębski Węgiel w zeszłym sezonie, jako jedyny zespół Plus Ligi, dwukrotnie pokonał Skrę Bełchatów.