Stawka większa niż awans

Do Luksemburga Ricardo Sa Pinto nie zabrał ukaranego czerwoną kartką w pierwszym meczu Inakiego Astiza, niezgłoszonego w UEFA na ten pucharowy etap Artura Jędrzejczyka, borykającego się z problemami zdrowotnymi Wiliama Remy’ego, a także (z oczywistych względów) nowo pozyskanego – z Lechii Gdańsk – Pawła Stolarskiego.

22-letni prawy obrońca podpisał przy Łazienkowskiej 3-letni kontrakt, z opcją automatycznego przedłużenia o kolejny sezon. W rozliczeniu za jego kartę do klubu z Wybrzeża przeprowadził się Konrad Michalak. To zapewne jeszcze nie koniec transferowych ruchów mistrzów Polski, ale który kierunek będzie dominował – do Warszawy, czy sprzedażowy – okaże się dopiero po dzisiejszym spotkaniu.

Stawką (po porażce 1:2 w Warszawie) jest bowiem nie tylko awans do IV rundy kwalifikacji LE, ale także przedłużenie nadziei na uratowanie tegorocznego budżetu Legii. Praktyka w stołecznym klubie po właścicielskiej erze ITI jest bowiem taka, że wysokość wydatków jest planowana w oparciu o przychód z (co najmniej) fazy grupowej Ligi Europy. Jeśli zatem nie udałoby się przeskoczyć Dudelange – a następnie najprawdopodobniej CFR Cluj (Rumuni przed tygodniem wygrali z Erywaniu z Alaszkertem 2:0) – to w kasie mistrzów Polski pojawiłby się ponad 20-milionowy, liczony w złotówkach, debet.

W ubiegłym roku posiadacz 100-procentowego pakietu sportowej spółki akcyjnej, Dariusz Mioduski, był w stanie zasypać tak dużą dziurę budżetową. Stało się tak dzięki przesunięciu środków przeznaczonych na inwestycje w bazę, dofinansowanie klubu ze środków własnych, ale także dzięki transferom. Ponad 2,5 miliona euro zapłacił przecież w lipcu 2017 roku za Vadisa Odjidję-Ofoe Olympiakos Pireus, zaś w styczniu 2018 roku 1,3 miliona euro za kartę Thibaulta Moulina przelał na konto warszawiaków PAOK Saloniki. Korzystne finansowo, w przeciwieństwie do aspektu sportowego, okazało się też krótkotrwałe pozyskanie Armando Sadiku. Albańczyk przyszedł do Legii latem 2017 roku za pół miliona euro, zaś pół roku później odszedł do Levante za około 800 tysięcy.

Wniosek wypływający z powyższej wyliczanki jest zatem bardzo prosty – Legia walczy dziś w Luksemburgu o przyszłość przy Łazienkowskiej kilku czołowych/najbardziej perspektywicznych piłkarzy, z Sebastianem Szymańskim na czele. Na poniedziałkowej konferencji, podczas której zaprezentowano Sa Pinto, Mioduski potwierdził, że 19-letnim pomocnikiem interesuje się CSKA Moskwa.

Na razie Rosjanie nie położyli na stole kwoty satysfakcjonującej właściciela stołecznego klubu, ale po rewanżu z Dudelange optyka prezesa mistrzów Polski może zmienić się w istotny sposób. Tak naprawdę wynik osiągnięty w rewanżu z F91 ukształtuje – zapewne nie tylko najbliższą – przyszłość Legii…