Stracone punkty

Bardziej ofensywnie mecz rozpoczęli goście. To oni często strzelali z dystansu i nękali Konrada Jałochę także wrzutkami Mateusza Michalskiego z rzutów rożnych oraz Dawida Abramowicza z rzut z autu. Jednak musieli się mieć na baczności. Tyszanie wyprowadzali kontry oraz odpowiadali dośrodkowaniami Łukasza Monety, który pod nieobecność pauzującego za kartki Łukasz Grzeszczyka oraz dochodzącego do pełni sił po kontuzji Wojciecha Szumilasa, został wykonawcą stałych fragmentów gry. Do 37 minuty gospodarzom brakowało jednak pomysłu na sfinalizowanie akcji, aż wreszcie nadszedł moment, w którym Sebastian Steblecki przedarł się prawym skrzydłem aż pod linię końcową i zagrał wzdłuż bramki. Mateusz Kochalski nie zdołał przeciąć lotu piłki, którą głową z 3 metrów do siatki skierował Moneta i ustalił wynik pierwszej połowy. Co prawda za walory widowiskowe radomianie zasłużyli na wyższe noty, ale w piłce nożnej – jak wiadomo – najważniejsze jest to, kto okaże się skuteczniejszy.

Potwm gra nadal była otwarta i ciekawa, ale z finalizacją swoich akcji problemy zaczęli mieć także podopieczni Ryszarda Tarasiewicza. W 54 minucie byli bardzo blisko podwyższenia prowadzenia, ale grający z opaską kapitana Maciej Mańka po zagraniu Stebleckiego, uderzając z 12 metra, trafił w poprzeczkę. Co prawda grający z opaską kapitana prawy obrońca nie wykorzystał okazji, żeby zostać samodzielnym liderem klubowej klasyfikacji strzelców, ale dał sygnał do przejęcia inicjatywy. Od tego momentu tyszanie atakowali z rozmachem, a swoją piłkarską wyższość udokumentowali w 72 minucie. Wtedy to po dośrodkowaniu Monety z rzutu rożnego najsprytniejszy w polu bramkowym rywali zachował się Łukasz Sołowiej i główkując pod poprzeczkę, podwyższył wynik.

O tym, że w Tychach mecze są emocjonujące do ostatnich sekund, kibice przekonali się w ostatnim kwadransie gry. W 78 minucie po starciu Marcina Biernata z Damianem Nowakiem sędzia bez wahania wskazał na „wapno”. Do piłki podszedł Leandro i choć strzelił mocno i celnie Jałocha nie dał się pokonać. Nie zachował jednak czystego konta, bo w następnej minucie po strzale Patryka Mikity z dystansu odbita od głowy Sołowieja piłka zmylił bramkarza tyszan i piłka znalazła drogę do siatki. Wynik 2:1 utrzymał się do 5 minuty przedłużonego czasu gry. Wtedy to Leandro wywalczył rzut rożny. W polu karnym tyszan zameldował się nawet Kochalski, a zamieszanie było takie duże, że po „centrostrzale” Mikity piłka lobem przeleciała nad wszystkimi i trafiła w wewnętrzną część słupka, a następnie przeleciała po ziemi wzdłuż linii bramkowej na drugą stronę pola bramkowego. Tam najsprytniejszy okazał się Dominik Nowak i strzelił piątką, a futbolówka wtoczyła się za linię bramkową. W ten niezwykły sposób tyszanie znowu stracili punkty.

GKS Tychy – Radomiak Radom 2:2 (1:0)

1:0 – Moneta, 37 min (głową), 2:0 – Sołowiej, 72 min (głową), 2:1 – Mikita, 79 min, 2:2 – Nowak, 90+5 min.

GKS: Jałocha – Mańka, Biernat, Sołowiej, Szeliga – Połap, Daniel, J. Piątek (69. Kristo), Steblecki, Moneta (84. Szumilas) – Piątkowski. Trener Ryszard TARASIEWICZ.

RADOMIAK: Kochalski – Jakubik, Grudniewski (69. Pietrzyk), Cichocki, Abramowicz – Leandro, Makowski (83. Winsztal), Karwot, Mikita – Michalski, Górski (55. Nowak). Trener Dariusz BANASIK.

Sędziował Marek Opaliński (Legnica). Widzów 5236.

Żółte kartki: Szeliga, Daniel, Mańka, Jałocha, Połap – Makowski, Cichocki, Nowak, Michalski, Abramowicz.

Piłkarz meczu – Patryk MIKITA.