Stromo pod górę…

240 meczów, pięć turniejów na trzech kontynentach oraz setki tysięcy pokonanych kilometrów – oto co czeka 16 reprezentacji, w tym Polskę, w rozgrywkach Ligi Narodów. Biało-czerwone w sobotę wyleciały do Stanów Zjednoczonych, potem przeniosą się do Chin, by po dwóch turniejach powrócić do Europy na mecze w Holandii. I dopiero po tych występach wrócą do kraju na kolejne dwa turnieje. Pięć najlepszych ekip oraz gospodarz Chiny na przełomie czerwca oraz lipca wystąpią w wielkim finale.

Krajobraz po bitwie

Polki podobnie jak trzy inne drużyny, zostały zaproszone do tej prestiżowej imprezy i muszą teraz swoją postawą udowodnić, że miejsce w tym doborowym towarzystwie im się należy. Byliśmy trochę zszokowani gdy zobaczyliśmy nasze zawodniczki podczas meczów towarzyskich z Czechami (3:0 i 3:1). Były oblepione plastrami lub musiały grać ze stabilizatorem (Gabriela Polańska) albo opaskami elastycznymi.

– No cóż, to krajobraz po sezonie ligowym, niezwykle intensywnym. Rzeczywiście, podczas krótkiego zgrupowania większy akcent położyliśmy na regenerację sił niż treningi – wyjawia trener reprezentacji, Jacek Nawrocki. – Nie myśmy układaliśmy kalendarz ligowych oraz światowych rozgrywek i nie możemy szukać również winnych. Terminarz Ligi Narodów został ogłoszony przecież w grudniu i uległ przyspieszeniu, bo od połowy czerwca na świecie będzie rządziła piłka (w tym miesiącu odbędą się mistrzostwa świata w Rosji – przyp. red). Z tego co wiem w przyszłym roku będzie zdecydowanie więcej czasu na odpoczynek oraz zgrupowania. Teraz, oczywiście, dmuchamy i chuchamy na zdrowie siatkarek, by przypadkiem nic się nie stało i nie musielibyśmy sprowadzać z kraju dodatkowej zawodniczki.

Szybko i kombinacyjnie

Joanna Wołosz, rozgrywająca i kapitan reprezentacji, zrezygnowała z występów w tym sezonie z powodów osobistych. To może być spory problem, wszak sympatyczna siatkarka była zdecydowaną liderką i potrafiła w trudnych momentach zmobilizować swoje koleżanki.

– Na tej pozycji wystąpią Marlena Pleśnierowicz i Julia Nowicka. Marlena nie jest postacią anonimową, bo w poprzednim sezonie była zmienniczką Asi Wołosz – tłumaczy selekcjoner. – Julka, choć debiutantka na pewno również pojawi się na parkiecie. Trudno przecież będzie grać tylko jedną rozgrywającą. Obie doskonale znają naszą taktykę. Chcemy grać szybko, kombinacyjnie i jestem przekonany, że obie spełnią nasze oczekiwania. Malwina Smarzek, nasza podstawowa atakująca, nabrała pewności siebie, okrzepła mentalnie, gra swobodnie i liczę, że będzie silnym punktem tej drużyny – dodał Nawrocki.

Poważne wyzwanie

Polskie siatkarki w ostatnich latach rzadko miały okazję potykać się z zespołami ze światowej czołówki. Liga Narodów im to umożliwi. – W poprzednich latach mieliśmy okazję tylko sporadycznie spotykać się z topowymi drużynami – mówi szkoleniowiec biało-czerwonych. – W minionym sezonie graliśmy w Brazylii turnieju w Montreaux i w mistrzostwach Europy w Turcji i Azerbejdżanie. To stanowczo za mało. Takich potyczek z najlepszymi potrzeba nam znacznie więcej i teraz nadarza się świetna okazja ku temu. Nie będę ukrywał, że naszym zadaniem jest utrzymać się w tym elitarnym gronie. Na pewno nie będzie łatwo, ale w każdym musimy podejmować walkę o wygraną.
Przed reprezentacją poważne wyzwanie nie tylko sportowe, ale też logistyczne, bo przecież czekają ją długie podróże. W LN można rotować składem i stąd też pozostałe kadrowiczki zostają w Szczyrku i będą trenowały pod kierunkiem Macieja Bartodziejskiego oraz Rafała Gąsiora. – Zmiany będą na pewno przed turniejami w naszym kraju. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy żadnej zawodniczki sprowadzać w trybie awaryjnym – powiedział na zakończenie selekcjoner.

Przed siatkarkami w nocy z wtorku na środę inauguracyjnym mecz z USA z rozgrywającą Michą Hancock, dobrze znaną z występów w Dąbrowie Górniczej. A potem mecze z Włochami oraz Turcją.