Strzelanina na Świcie

Bielszczanie wrócili do domu z poczuciem niedosytu i pretensjami do sędziego.


W historii kina western „W samo południe” zapisał się jako absolutny klasyk. W Nowym Dworze Mazowieckim kibice zobaczyli natomiast „Strzelaninę na Świcie”, czyli mecz, który może przejść do kronik Pucharu Polski jako przykład bardzo ciekawego widowiska. Stworzyli go dwaj III-ligowi rywale, którzy postawili na ofensywę, a wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie.

Rekord, który nominalnie gra pięcioma obrońcami już w 7 minucie dał się zaskoczyć pierwszy raz. Po zagraniu Michała Batelta Krzysztof Żerdka złapał piłkę, będąc przekonany, że rywal po drodze dotknął piłki, ale arbiter był innego zdania i odgwizdał rzut wolny pośredni z 10 metra. Gospodarze wykorzystali ten prezent z zimną krwią i po strzale Mateusza Długołęckiego wyszli na prowadzenie. Podwyższyli jego rozmiary w 23 minucie z rzutu karnego, podyktowanego za zagranie ręką, którego sędzia dopatrzył się u Seweryna Caputy, spodziewającego się, że arbiter odgwizdał faul na obrońcy bielszczan.

Podrażnieni decyzjami sędziego goście ruszyli do szturmu i odrobili straty z nawiązką. W 35 minucie bowiem po dośrodkowaniu Kamila Żołny Mateusz Wróbel główkując z 7 metrów w „długi róg” strzelił kontaktowego gola. W 59 minucie po zagraniu Żołny, tym razem wycofanej piłki na 12 metr, Szczepan Mucha mocnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Aż wreszcie w 64 minucie Wróbel drugi raz, tym razem po wrzutce Bartłomieja Twarkowskiego, skutecznie główkował z 7 metra.

Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy. W 85 minucie Mateusz Kwiatkowski przejął piłkę po zbyt krótkim wybiciu jej przez Mateusza Madzię i sprawił, że po 90 minutach walki zwycięzca nie został wyłoniony. Dopiero w 108 minucie spotkania po golu Piotra Basiuka, który w sytuacji sam na sam minął Żerdkę i ulokował futbolówkę w pustej bramce, Świt postawił kropkę nad „i”.

– Przy ostatnim golu, sprawdzaliśmy to na wideo, był spalony, a przy dwóch pierwszych straconych golach też mieliśmy pretensje do sędziego – stwierdził Dariusz Mrózek. – Największy żal możemy mieć jednak do siebie, bo przy stanie 3:2 mieliśmy okazję bramkową, ale Madzia trafił w poprzeczkę, a Wróbel w słupek. Wróciliśmy więc do domu z wielkim uczuciem niedosytu z takiego pożegnania z pucharową przygodą i przestawiamy się na myślenie o lidze, bo już w sobotę kolejne spotkanie.

Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Rekord Bielsko-Biała 4:3 (3:3, 1:2)

1:0 – Długołęcki, 7 min
0:2 – Sosnowski, 23 min (karny),
1:2 – Wróbel, 35 min (głową)
2:2 – Mucha, 59 min
2:3 – Wróbel, 64 min (głową)
3:3 – Kwiatkowski, 85 min
4:3 – Basiuk, 108 min

ŚWIT: Lemanowicz – Michalik, Długołęcki, Kamiński (72. Drwęcki), Cieślak – F. Kowalczyk (64. Basiuk), Sosnowski, Kuźma (101. Munik), Michalik, Wiśniewski – Kwiatkowski. Trener Mariusz MIECZNIKOWSKI.

REKORD: Żerdka – Żołna, Pańkowski, Batelt (60. Madzia), Kareta, Caputa – Kasprzyk (60. B. Kowalczyk), Nowak, Twarkowski (101. Wróblewski), Mucha (60. Ciućka) – Wróbel (84. Sobik). Trener Dariusz MRÓZEK.

Sędziował Konrad Gąsiorowski (Biała Podlaska). Widzów 160. Żółte kartki: Basiuk, Michalik, Drwęcki – Żołna, B. Kowalczyk.


Fot. Adam Starszynski / PressFocus