Student z Zimnej Wódki

Niespełna 21-letni obrońca poszedł śladami wielu gwiazd chorzowskiego futbolu. Debiut okraszony golem – o takim przywitaniu z kibicami 14-krotnego mistrza Polski niejeden zawodnik mógłby pomarzyć. Strzał Mateusza Lechowicza zapewnił w niedzielę „Niebieskim” remis (1:1) w derbowym starciu z Rozwojem Katowice.

Świetne uczucie

– To świetne uczucie, zadebiutować w takim klubie, przy ponad 4-tysięcznej publiczności. Nawet nie wiem, w jaki sposób znalazłem się w polu karnym rywali. Piłka spadła mi pod nogi, za pierwszym razem skiksowałem, ale w końcu wepchnąłem ją do siatki. Szkoda tylko, że nie wygraliśmy, bo moim zdaniem zasłużyliśmy. Zdobytą bramkę zamieniłbym na komplet punktów – mówi Lechowicz, który poniekąd… zrehabilitował się. To on sprokurował rzut wolny, po którym Ruch musiał odrabiać straty. – Musiałem ratować się faulem, bo niepotrzebnie próbowałem cudować, zamiast wybić piłkę w aut. Gdy w przyszłości zdarzy mi się podobna sytuacja, zachowam się lepiej – zapewnia.

Przed rosłym (189 cm) defensorem w czwartym wiosennym meczu nadarzyła się szansa debiutu, bo urazu doznał inny boczny obrońca o statusie młodzieżowca – Mateusz Bartolewski. – Na bieżąco rozmawiałem z trenerem Markiem Wleciałowskim, pracowałem na zajęciach, czekałem na swoją szansę. Wiedziałem, że prędzej czy później ją dostanę. W poprzednim tygodniu zdawałem sobie sprawę, że „Bartol” ma problemy zdrowotne, a potrzebny jest drugi młodzieżowiec. Spodziewałem się, że mogę zagrać z Rozwojem. Dziękuję trenerowi za szansę – mówi Lechowicz.

On też miał szansę

Do Chorzowa trafił minionej zimy, podpisując 3,5-letni kontrakt. Wcześniej występował w klubach z rodzinnej Opolszczyzny: III-ligowej Polonii Głubczyce i IV-ligowym Chemiku Kędzierzyn-Koźle. – W Chemiku miałem chwile zwątpienia. Notowaliśmy kiepskie wyniki, a mieliśmy fajny zespół i dobrego trenera, Tomka Hejduka, który zawsze wspierał i powtarzał, że szansa w życiu przyjdzie, a sztuką będzie ją wykorzystać. Prócz treningów w klubie, pracowałem też samemu w siłowni czy na boisku. Wirtuozem nie jestem, trzeba walczyć ze swoimi słabościami. Miałem też wsparcie w domu, od rodziców czy braci. Po rundzie jesiennej skontaktowałem się z Ruchem. Chciałem sobie dać szansę, spróbować swych sił w lepszym zespole. Przyjechałem w okresie grudniowym, potrenowałem z chłopakami i zostałem też zaproszony na zajęcia w styczniu – już z całym zespołem.

W końcu trener zasygnalizował, że widzi dla mnie miejsce w zespole. Bardzo się wtedy ucieszyłem. Jestem megaszczęśliwy, że tak to się skończyło – przyznaje Mateusz Lechowicz. Pomógł mu menedżer Marcin Matuszewski (reprezentujący też m.in. Igora Angulo), z którym poznał się podczas programu skautingowego „Ty Też Masz Szansę”. – Skauci „TTMsz” wyszukują młodych, zdolnych zawodników w niższych ligach – poniżej trzeciej – i zapraszają na testmecz do Warszawy. Tam zjeżdża się duża liczba agentów, skautów z Polski. Jeśli zaprezentujesz się dobrze, to dzwonią, pomagają, działają. Poznałem tam superludzi, w tym pana Marcina. Jemu i właścicielowi programu, panu Emilowi Kotowi, jestem bardzo wdzięczny – opowiada nasz rozmówca.

Doradztwo polityczne

Pochodzi z Zimnej Wódki, wsi położonej na granicy województw opolskiego i śląskiego. – Nazwa może bawić, ale… to naprawdę istnieje. Fajny klimat, dobrze się tu żyje. Cieszę się, że urodziłem się w tych stronach, nie ma się czego wstydzić. Ludzie normalnie tu pracują, niedaleko powstała strefa ekonomiczna. Ja sam w pracy miałem dotąd tylko epizod wakacyjny. W zeszłym roku zatrudniłem się w Kędzierzynie-Koźlu, w Grupie Azoty. Robiłem wszystko, co związane z pracą fizyczną. Śmieję się, że młodego chłopaka można było wykorzystać… Dużo mi to dało. Zacząłem jeszcze bardziej szanować ludzi, którzy w taki sposób zarabiają na życie, bo sam poczułem, jakie trudny znoszą – przyznaje Mateusz Lechowicz, który przeprowadził się na Śląsk.

Grę w Ruchu łączy ze studiami na Uniwersytecie Śląskim. – Studiuję dziennie doradztwo polityczne i publiczne. Bardzo ciekawy kierunek, można nauczyć się o wielu kwestiach administracyjno-prawnych, ekonomicznych czy tych związanych z wizerunkiem. Poznałem fajnych ludzi, z którymi na co dzień się trzymam. Zakończyłem trzeci semestr. Teraz jest trochę trudniej z czasem, ale wykładowcy i nauczyciele akademiccy są wyrozumiali, za co im dziękuję. Przyznam, że w szatni Ruchu o polityce raczej nie rozmawiamy – uśmiecha się 20-latek.

Co z tym Górnikiem?

Do wyjaśnienia został jeszcze jeden temat: gdy związał się z „Niebieskimi”, niektórzy kibice zaczęli narzekać, że Ruch pozyskał fana… Górnika Zabrze. – Mnie też dochodziły różne głosy, część z nich nie była prawdziwa. Jako junior grałem w Gwarku Zabrze, spędziłem tam cztery lata, mile to wspominam, bo tam w pewnym stopniu zostałem ukształtowany. Śledzę losy kolegów, na czele z Szymonem Żurkowskim, który jest rok starszy, ale graliśmy w jednej drużynie. To, że obejrzę mecz Górnika, nie znaczy, że jestem jakimś wielkim fanatykiem. Wcześniej byłem też przecież na bieżąco z tym, co działo się w Ruchu. Było mi smutno, gdy spadał z ekstraklasy czy pierwszej ligi – zaznacza Mateusz Lechowicz.

 

Na zdjęciu: Mateusz Lechowicz (z lewej) przeciwko Rozwojowi zagrał na prawej obronie, ale może też występować jako stoper oraz defensywny pomocnik.