Sypały się iskry

Spotkanie sąsiadów zza miedzy dostarczyło sporo emocji, ale to nic nowego.


Spodziewaliśmy się zaciętej potyczki, bo zespoły z Tychów i Oświęcimia mają swoje atuty. A wszystko zakończyło się w 32 sek. dogrywki, kiedy to tyski obrońca, Aleksander Younan, zdobył upragnionego gola.

Do tyskiej drużyny wrócił chory wcześniej Jakub Bukowski, zaś lada chwila dołączy obrońca Bartosz Ciura, która w październikowym meczu z Zagłębiem dostał krążkiem w twarz i miał złamaną szczękę. Ślady jeszcze widać, ale, jak twierdzi sam zainteresowany, już nie może się doczekać kiedy wróci do kolegów z drużyny. 1. tercja była dobra w wykonaniu gospodarzy, którzy przez pierwsze 10 minut stworzyli kilka groźnych sytuacji pod bramką Kevina Lindskouga. Mateusz Gościński do spółki z Szymonem Marcem mogli nawet rozstrzygnąć losy tego widowiska, jednak krążek po ich strzałach mijał minimalnie bramkę bądź trafiał w szwedzkiego golkipera. Wizerunek gospodarzy obniża nieco gra w przewadze. Mieli trzy takie sytuacje, ale w żadnej nie stworzyli poważnego zagrożenia. Goście grali nieco ostrożniej, lecz też starali się zaskoczyć szybką kontrą.

Gospodarze ciągle byli w natarciu i w krótkim odstępie między 25 i 27 min znów stworzyli świetne okazje do zmiany rezultatu. Ondrej Sedivy oraz ponownie Gościński i Marzec nie zdołali pokonać bramkarza gości. W 26:14 min na bramkę szarżował Jean Dupuy i w momencie oddania strzału był faulowany przez Romana Graborenkę. Białorusin (podpisał klauzulę antywojenną) już zjeżdżał do boksu kar, ale sędziowie podyktowali karnego. Dupuy w takich sytuacjach nie zawodzi i balansem ciała „oszukał” Lindskouga, zdobywając gola. Gospodarze „starym” zwyczajem sami sobie potrafią uprzykrzyć życie i w 2. odsłonie zaliczyli 4 kary, w tym podwójną. W 35 min najpierw do boksu kar zjechał Emil Bagin, a potem w jego ślady poszedł Olli Kaskinen. Gospodarze niezwykle ofiarnie się bronili i przetrzymali ten trudny okres. Jedynie Olaf Bizacki rzucając się pod krążek, dostał w rękę i już do końca tej tercji nie pojawił się na tafli. Już po końcowej syrenie doszło do pojedynków bokserskich i znów ławki kar się zapełniły.

Goście, nie mając nic do stracenia, ruszyli do przodu i w końcu doprowadzili do remisu. W 44 min Andrej Denyskin z bliskiej odległości strzelił, zaś Tomas Fuczik odbił krążek przed siebie. Tuż przed polem bramkowym dopadł do niego Miłosz Noworyta i wpakował do siatki. I znów rozpoczął się twardy i uporczywy bój o kolejne trafienie. Jedni i drudzy czekali na tego jednego upragnionego gola, by zakończyć mecz w regulaminowym czasie. Jednak te starania nie przyniosły żadnego efektu, choć na 15 sek. przed końcem Roman Szturc był tuż przed bramkarzem i nie zdołał umieścić krążka w siatce. Aleksander Younan potrzebował zaledwie 32 sek., by zdobyć zwycięską bramkę. Gospodarze mieli prawo się cieszyć, choć wszystko mogli rozstrzygnąć w ciągu 60 minut.

Teraz tyszanie jadą do Jastrzębia, zaś uniści podejmą „Pasy”. Będzie się działo!

GKS TYCHY – RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM 2:1 (0:0, 1:0, 0:1, 1:0)po dogr.

1:0 – Dupuy (26:14, karny), 1:1 – M. Noworyta – Denyskin- Wanat (43:43), 2:1 – Younan (60:32).

Sędziowali: Krzysztof Kozłowki i Macin Polak – Andrzej Nenko i Wojciech Czech. Widzów

GKS: Fuczik; Younan – Kaskinen (2), Bagin (2) – Nilsson, Pociecha – Bizacki, Jaśkiewicz; Sedivt – Komorski (2) – Szturc, Mroczkowski – Boivin – Dupuy, Bukowski – Galant – Jeziorski, Marzec (2) – Starzyński (8) – Gościński. Trener Andrej SIDORENKO.

UNIA: Lindskoug; Graborenko – Pangełow-Jułdaszew (2), Jerofiejew – Diukow (4), Jakobsons (2) – Bezuszka, P. Noworyta – M. Noworyta; Da Costa – Cichy – Szczechura, Ahopelto – Dziubiński – Padakin (2), S. Kowalówka – Krzemień – Sołtys, Denyskin – Wanat (2) – Laakso (2). Trener Nik ZUPANCIĆ.

Kary: GKS – 16 min, Unia – 14 min.


Bracia mają się dobrze

Zagłębie objęło prowadzenie po bardzo dobrej akcji w przewadze czterech na trzech. Którą celnym strzałem sfinalizował Rzeszutko. Druga odsłona spotkania wyraźnie jednak należała do gospodarzy. Najpierw Johan Lorraine objechał bramkę i wyłożył krążek Louisowi Miccoliemu, który trafił pod poprzeczkę. A następnie podający w wyżej wymienionej akcji nie dał szans Patrikowi Spesznemu. Gdy Elliot Lorraine strzelił na 3:1 wydawało się, że emocji w tym spotkaniu już nie będzie, ale Nikita Bucenko przywrócił nadzieję na korzystny wynik dla Zagłębia. W ostatniej minucie meczu miała miejsce wręcz kuriozalna sytuacja. Speszny zjeżdżał już do boksu, ale w kierunku jego bramki strzał oddał Valtola. Bramkarz Zagłębia sam siebie… przelobował i krążek wpadł do siatki.
(KuK).

Marma Ciarko STS Sanok – Zagłębie Sosnowiec 4:2 (0:1, 2:0, 2:1)

0:1 – Rzeszutko – Nahunko – Andrejkiw (18:23, 4 na 3), 1:1 – Miccoli – J. Lorraine – Ginda (25:17), 2:1 – J. Lorraine (34:12), 3:1 – E. Lorraine – Valtola – J. Lorraine (47:03 w przewadze), 3:2 – Bucenko – Kotlorz – Danyłenko (57:04), 4:2 – Valtola – J. Lorraine (59:15).

Sędziowali Michał Baca i Paweł Kosidło oraz Mateusz Kucharewicz i Dariusz Pobożniak. Widzów 1500.

SANOK: Salama; Biłas – Łysenko, Valtola – Karlsson (2), Wróbel – Hoeglund (4), Tołstuszko; Heikkinen – Tamminen – J. Lorraine, Mocarski – Makela – E. Lorraine, Ginda – Miccoli – Filipek (2), Dobosz – Sienkiewicz – Dulęba. [Trener] Teemu ELOMO.

ZAGŁĘBIE: Speszny; Kotlorz (2) – Choperia, Andrejkiw – Krawczyk, Michałowski – Luszniak, Opiłka; Nahunko (5+20) – Kozłowski – Kogut, Piotrowicz – Rzeszutko – Pawlenko, Sikora – Bucenko – Danyłenko (2), Rzekanowski – Dubinin – Stuchlik. [Trener] Grzegorz KLICH.

Kary: Sanok – 10 min (w tym 2 min. tech.), Zagłębie – 31 min (w tym 2 min. tech.).


Na zdjęciu: Gorących momentów między hokeistami obu drużyn nie brakowało.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus.pl