Szermierka. Kap, kap płyną łzy

Po 19 latach treningów Martyna Jelińska spełniła swoje sportowe marzenie.


Napięcie nerwowe było tak ogromne, że po ostatnim trafieniu w finale i zwycięstwie nie mogłam opanować łez. Adam Konopka, prezes związku, zadzwonił z gratulacjami, ale nie potrafię tej rozmowy odtworzyć. A jeszcze lepiej wyglądała „rozmowa” wideo z moim najbliższymi, bo siedzieliśmy przed swoimi telefonami, nie wykrztusiliśmy słowa i tylko płakaliśmy – opowiada florecistka Martyna Jelińska o tym co się wydarzyło w ostatnią niedzielę kwietnia kiedy to wywalczyła nominację olimpijską, w turnieju kwalifikacyjnym w Madrycie.

Sympatyczna zabawa

Gdy polskie florecistki (Sylwia Gruchała, Magdalena Mroczkowska, Anna Rybicka i Barbara Wolnicka) zdobywały wicemistrzostwo olimpijskie w Sydney Martyna miała wówczas 8 lat i była nadzwyczaj żywiołowym dzieckiem. Ba, wtedy ani przez chwilę nie przypuszczała, że w przyszłości będzie występowała w igrzyskach olimpijskich.

– To mój tato, były szablista, był pomysłodawcą zapisania mnie na zajęcia sportowe, by mogła trochę utemperować przypływ energii – śmieje się sympatyczna.

– Wszystko były prowadzone w formie zabawy i były to fajne spotkania towarzyskie, bo miałam towarzystwo rówieśników i wówczas nie zaprzątał sobie głowy zawodami, pogonią za wynikami. Jednak zabawa z czasem stawała się już nieco poważniejszym wyzwaniem, a teraz obowiązkiem, bo nie wyobrażam sobie teraz życia bez zawodów i towarzyszącej adrenalinie. Przyjaźnie z tamtych lat towarzyszą mi do tej pory i choć niektóre moje koleżanki skończyły ze sportem wyczynowym to nadal utrzymujemy kontakt ze sobą.

Dwa punkty…

Dla Martyny Jelińskiej, rodem z Torunia oraz jej koleżanek niezwykle udane były mistrzostwa świata do lat 23 w Tbilisi’2014. Indywidualnie sięgnęła po złoto, zaś wraz z koleżankami Mariką Chrzanowska, Martyną Długosz oraz Anną Szymczak w turnieju drużynowym zdobyły srebro. W Uniwersjadzie w Tajpej’2019 florecistki wywalczyły brąz, choć mecz z Rosjankami o wejście do finału przegrały jednym trafieniem.

Reprezentantki we florecie, pod kierunkiem Pawła Kantorskiego, nie ukrywały swoich olimpijskich ambicji i dzielnie o nią walczyły. Do pełni szczęścia zabrakło 2. punktów (!), a wszystko rozgrywało się przed wybuchem pandemii. Podczas Pucharu Świata w Kazaniu w lutym 2020 Polki w ćwierćfinale wygrały z Rosjankami jednym trafieniem, ale w półfinale uległy Amerykankom, a w spotkaniu o podium Francuzkom. 4. lokata sprawiła, że biało-czerwone zostały wyprzedzone przez Węgierki i one wystartują w olimpijskim turnieju drużynowym, a trzy z nich w indywidualnym.

W tej sytuacji tylko jedna z naszych florecistek mogła uczestniczyć w turnieju kwalifikacyjnym, który jest swoistą loterią. Były nikłe różnice między Julią Walczyk, Hanną Łyczbińską oraz Martynami Jelińską i Synoradzką. O starcie Jelińskiej znów zadecydował jeden turniej marcowy w Dosze, która minimalnie wyprzedziła swoje koleżanki.

Spełnione marzenia

O starcie w Tokio myślała nie tylko Martyna, ale również jej kolega po fachu Michał Siess oraz doświadczony szpadzista Radosław Zawrotniak. Ostatecznie na wysokości zadania stanęła florecistka, reprezentująca od dwóch sezonów poznański AZS AWF.

– Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie mogę ponieść się emocjom i trzeba walczyć niezwykle rozważnie – wyjawia florecistka. – W fazie grupowej wszystko przebiegało po mojej myśli i wygrałam 5 pojedynków, podobnie było w ćwierćfinale (z Czeszką Andreą Bimovą 15:7) i w półfinale (ze Szwedką Esterą Schreiber 15:10 – przyp.red.). Finał z reprezentantką gospodarzy Marie Marino (ściany zawsze pomagają – przyp.red.) był najtrudniejszy i kiedy po analizie sędzia przyznał mi punkt (ostatecznie zwycięstwo 12:9 – przyp.red.) wówczas nie mogłam powstrzymać łez. Uświadomiłam sobie, że po 19 latach treningu spełniły się moje marzenia. Odpoczęłam po tym występie i rozpoczęłam przygotowania do igrzysk.

W Tokio zobaczymy drużynę szpadzistek oraz 3 w turnieju indywidualnym oraz Jelińską. Generalnym sprawdzianem formy dla wszystkich uczestników igrzysk miał być czerwcowe mistrzostwa Europy w Płowdiw, ale zostały one przeniesione na jesień. I teraz związkowa centrala czyni starania, by zorganizować międzynarodowe zgrupowania oraz turniej dla szpadzistek i Jelińskiej w Arłamowie. Treningi we własnym gronie oraz krajowe mistrzostwa to stanowczo za mało, by jak najlepiej się przygotować do najważniejszego startu w życiu.


Na zdjęciu: Martyna Jelińska nie miała sobie równych w Madrycie i będzie walczyła na planszach olimpijskich w Tokio.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus