Tak blisko remisu…

W stosunku do przegranych derbów z minionego weekendu trener Śląska, Vietezslav Laviczka dokonał dwóch zmian w wyjściowej „jedenastce”. Diego Żivulicia na pozycji stopera zastąpił debiutant, Mark Tamas, a Roberta Picha Filip Marković. Co ciekawe, szkoleniowiec wrocławian nie zdecydował się zmienić Labambo Musondy, który w ostatnim meczu był jednym z gorszych piłkarzy. To, jak pokazał przebieg spotkania, się opłaciło.

Pierwsza część meczu toczyła się w żółwim tempie. Akcje obu zespołów zazwyczaj kończyły się na kilku podaniach, przez co pod bramkami golkiperów zbyt wiele się nie działo. Korona często też próbowała zagrywać długie piłki w stronę Mateja Pućko. Nie były one jednak zbyt skuteczne. Na ciekawsze chwile w meczu trzeba było czekać do 41 minuty. Wtedy niezły, choć niecelny strzał głową oddał lewy obrońca Korony, Grzegorz Szymusik. Już 2 minuty później akcja przeniosła się na drugą stronę boiska. Lubambo Musonda zagrał z prawego skrzydła płasko w pole karne, a akcję z jedenastego metra zamknął Przemysław Płacheta i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.

Stracony gol do szatni zadziałał na kielczan motywująco. W drugiej połowie częściej znajdowali się pod bramką Matusza Putnockiego. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla gospodarzy był rzut rożny z 55 minuty. Petteri Forsell dośrodkował na głowę wprowadzonego w przerwie Urosza Djuranovicia, którego strzał zatrzymał się na słupku. Jednak już kilka minut później Korona doprowadziła do wyrównania. Putnocky wyszedł przed „16”, żeby przeciąć podanie ze środka pola do Szymusika. Trafił piłkę głową, jednak w taki sposób, że ta trafiła do Erika Paczindy. 30-latek nie myślał długo i spokojnym strzałem przelobował bramkarza i trafił do siatki.

Śląsk już kilka chwil później powinien odpowiedzieć na stratę gola. Fatalny błąd popełnił Jakub Żubrowski. Piłkę przejął Filip Marković, który przebiegł kilkadziesiąt metrów, wychodząc sam na sam z bramkarzem. Chciał minąć wychodzącego z bramki Kozioła, ale zrobił to na tyle nieudolnie, że golkiper bez problemu wybił mu futbolówkę spod nóg.

W 73 minucie na murawie za niewidocznego Filipa Raiczevicia pojawił się Erik Exposito. Hiszpan w ostatnich meczach stracił swoje miejsce w kadrze, a tym razem bardzo przydał się na boisku. Należy pochwalić szkoleniowca wrocławian za dokonanie tej zmiany, bo to właśnie 23-letni Hiszpan zdobył bramkę na wagę 3 punktów. Nieco ponad 10 minut po wejściu doszedł do dośrodkowania z lewej strony i strzałem głową pokonał Kozioła. To drugi mecz z rzędu Korony, w którym doprowadzają do wyrównania, a przed ostatnim gwizdkiem sędziego tracą wszystko, na co zapracowali.

Śląsk Wrocław – Korona Kielce 2:1 (1:0)

1:0 – Płacheta, 43 min (asysta Musonda), 1:1 – Paczinda, 64 min (bez asysty), 2:1 – Exposito, 84 min (głową, asysta Sztiglec).

Śląsk Wrocław: Matus Putnocky – Lubambo Musonda, Israel Puerto, Mark Tamas, Dino Stiglec – Filip Markovic (87. Diego Zivulic), Jakub Łabojko, Krzysztof Mączyński (60. Robert Pich), Michał Chrapek, Przemysław Płacheta – Filip Raicevic (73. Erik Exposito).

Korona Kielce: Marek Kozioł – Mateusz Spychała, Ognjen Gnjatic, Ivan Marquez, Grzegorz Szymusik – Matej Pucko (46. Uros Duranovic), Milan Radin, Jakub Żubrowski, Petteri Forsell (82. Rodrigo Zalazar), Erik Pacinda (79. Michal Papadopulos) – Bojan Cecaric.

Sędziował Zbigniew Dobrynin (Łódź). Asystenci: Konrad Sapela (Łódź) i Marek Arys (Szczecin). Widzów: 6149. Czas gry: 96 min (47+49). Żółte kartki: Łabojko (72. faul) – Szymusik (45+2. faul), Gnjatić (56. faul), Paczinda (72. faul), Żubrowski (90. faul).

Piłkarz meczu – Przemysław PŁACHETA