Tarasiewicz prosi o realną ocenę

Trener Ryszard Tarasiewicz był dotknięty postawą kibiców GKS-u podczas ostatniego meczu z Odrą Opole (4:2). Najzagorzalsi fani dali wyraz swojemu zniecierpliwieniu i niezadowoleniu z wyników osiąganych przez zespół, który pobił swój rekord, „osiągając” serię dziesięciu spotkań bez zwycięstwa. Z trybun popłynęło przez 90 minut sporo szyderczych okrzyków.

Potrzeba zaufania

– Jest mi przykro. Można mieć do tego zespołu pretensje za błędy techniczne, ale nigdy – o podejście do swoich obowiązków, o zaangażowanie, o danie z siebie w danym dniu wszystkiego, co najlepsze. Zawodnicy nie oszukują na boisku, nie kalkulują. Dobrze, że wygraliśmy. I dobrze, że akurat w takich niesprzyjających okolicznościach. O zespołach, które z niekorzystnego wyniku potrafią wyjść obronną ręką i jeszcze wygrać, mówi się, że mają „cojones”; że pokazały wielką klasę. Są takie dwie drużyny w ekstraklasie – jedna w centralnej części Polski, druga trochę na północ – które po takich meczach byłyby wynoszone pod niebiosa. Podkreślano by ich charakter – przekonuje szkoleniowiec GKS-u, który z Odrą przegrywał 1:2, a mimo to dzięki zabójczym ostatnim 25 minutom wygrał 4:2, księgując pierwsze od 1 września trzy punkty.

– Akceptuję błędy techniczne, ale nigdy – spuszczanie głowy i brak wiary do końca. Jeśli na „dzień dobry” w II połowie traci się dwa gole i jest taki klimat, to nie pomaga nam to w prowadzeniu gry, a daje dodatkowy atut przeciwnikowi. Chyba nie o to chodzi. Trzeba wspierać swój zespół do końca. Każdy potrzebuje zaufania. To pobudza do jeszcze większego wysiłku. A jeśli komuś stale powtarza się, że jest nieudacznikiem i idiotą, to przyjdzie moment, kiedy w to uwierzy – mówi Ryszard Tarasiewicz.

3 z 10

Nie zmienia to faktu, że kibice mają prawo czuć rozczarowanie. Po świetnej wiośnie (11 zwycięstw w 15 meczach) GKS był jednym z kandydatów do awansu, zwłaszcza że latem w ogóle się nie osłabił. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, bo na starcie rundy rewanżowej tyszanie mają niewielką przewagę nad strefą spadkową.

– Jesteśmy tego świadomi. Nie uciekam od odpowiedzialności. Pamiętamy, co działo się wiosną, po której próbowaliśmy rozszerzyć nieco kadrę. Jest jednak, jak jest. Obracamy się dziś de facto w gronie 13-14 zawodników, którzy w każdym meczu starają się dać z siebie to, co mają najlepszego. Proszę o realne ocenienie możliwości tego zespołu. Można mieć pretensje do zawodnika, który nie skoczy do głowy, nie wróci za przeciwnikiem, odpuszcza; ale nie do kogoś, po kim w końcówce widać gołym okiem, że już na ciężkim boisku nie nadąża, że głowa się kręci w lewo i w prawo, a mimo wszystko walczy do końca – podkreśla szkoleniowiec GKS-u, który przed czterema ostatnimi tegorocznymi kolejkami zapowiedział, że jego drużyna jest w stanie sięgnąć po 10 punktów. Trzy już są, a teraz przed tyszanami wyjazdy do Głogowa i Niecieczy, przedzielone domowymi derbami z imiennikiem z Katowic. „Rysiek kolego, za tydzień załatw Chrobrego” – zaśpiewali w końcówce spotkania z Odrą kibice…

 

Na zdjęciu: Ryszard Tarasiewicz ma sporo kłopotów z regularnością w grze zespołu.