Ten pierwszy krok

Biało-czerwone nie zawiodły w inauguracyjnym meczu mistrzostw Europy i w Atlas Arenie w Łodzi pokonały Słowenki 3:0. Zrobiły pierwszy krok do wyjścia z grupy eliminacyjny, które jest obowiązkiem polskich siatkarek. Może gra nie była tak jak oczekiwaliśmy, ale najważniejszy jest końcowy efekt. Pozostali faworyci tej grupy również nie mieli kłopotu z odniesieniem zwycięstw. Prawdziwe granie rozpocznie się od poniedziałkowego meczu Włochy – Belgia i wówczas przekonamy się o wartości poszczególnych zespołów

Ostrożność nie zawodzi

Słowenki do mocarzy europejskiej siatkówki nie należą, bo w rankingu zajmują odległą 20. lokatę. W mistrzostwach występują po raz drugi, zaś debiut w 2015 r. nie należał do udanych, bowiem zajęły ostatnie, 16. miejsce i przegrały w eliminacjach grupowych z naszą reprezentacją prowadzoną już trenera Jacka Nawrockiego 0:3. Wprawdzie Słowenki pod kierunkiem dobrze nam znanego Alessandro Chiappiniego poczynił postępy, ale chyba nie na tyle, by zagrozić naszemu zespołowi, który w zgodnej opinii uchodzi za „czarnego konia” tego turnieju. Oby tylko znawcy się nie mylili!

Trener Nawrocki znany jest z niesłychanie ostrożnych wypowiedzi, jak również ostrożnych działań. Nie byliśmy zdziwieni, że w kwadracie dla rezerwowych pozostawił utalentowaną, niespełna 19-letnią Magdalenę Stysiak. W roli przyjmujących wystąpił bardziej doświadczone oraz pewniejsze w tym elemencie Martyna Grajber oraz Natalia Mędrzyk. Reszta wyjściowego składu nikogo nie zaskoczyła, bo pojawiła się wypróbowane wojowniczki.

Nasze siatkarki niesione dopingiem szybko zyskały przewagę i wyraźnie górowały nad rywalkami. Dobra gra blokiem sprawiła, że zdobyliśmy 5 pkt. tym elementem, zaś rywalki tylko jeden. Agnieszka Kąkolewska, nasza środkowa, zadziwiła wszystkich nie tylko w bloku oraz w polu serwisowym. Joanna Wołosz, umiejętnie rozgrywała i nie bała się posyłać na środek do Kąkolewskiej. A ta atakowała ze 100% skutecznością, zdobywając 5 pkt., zaś nasza dotychczasowa liderka Malwina Smarzek-Godek była w jej cieniu i prezentowała się poniżej oczekiwań.

Cierpliwość nagrodzona

Pierwsza odsłona trwała zaledwie 23 min. i kto przypuszczał, że kolejne też przejdą tak bezboleśnie ten był w błędzie. Słowenki niezrażone niepowodzeniem, nie mając nic do stracenia zaczęły zdecydowanie lepiej prezentować w przyjęciu oraz ataku. Grały jak równe z równym i nie zamierzały rezygnować. Na parkiecie było gorąco, ale biało-czerwone w końcu objęły prowadzenie 22:18 i wydawało się, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca. Jednak rywalki przeprowadziły 2. ataki i zatrzymały nasz atak blokiem Przy stanie 22:21 trener Nawrocki był zmuszony wziąć czas i na parkiecie pojawiła się Stysiak, która odegrała wiodącą rolę. Przy stanie 23:22 skończyła pewnie 2. ataki posyłając piłkę w końcową linię. Odetchnęliśmy z ulgą, bo wcale nie było tak prosto i łatwo jak wszystkim mogło się wydawać.

5-minutowa przerwa kojąco podziałała na biało-czerwone. Przede wszystkim wróciła koncentracja i odpowiedzialna gra. Tutaj nie była dzieła przypadku i znów nasze siatkarki zbudowały wysoką przewagę. Przy stanie 16:6 powstały dość nieoczekiwane „zakłócenia na łączach” i rywalki zmniejszyły straty tylko 5. „oczek” (18:13). A potem Słowenki wściekle atakował przy dużej pomocy naszych siatkarek. Prowadziliśmy 24:18, ale ostatecznie wszystko zakończyło się 25:23 po autowym ataku Słowenek. Smarzek-Godek z 6. ostatnich punktów zdobyła 4.i ona mogła jedynie rywalizować z Kąkolewską o miano zawodniczki nr 1. Ta druga, naszym zdaniem, grała równiej.
Debiut w turnieju może nie był tak błyskotliwy, ale najważniejszy jest końcowy efekt.

Faworytki górą!

Nim doszło do meczu Polek w Atlas Arenie oglądaliśmy dwóch najgroźniejszych reprezentacji biało-czerwonych. Najpierw Belgijki , złożony z czterech dobrych znajomych: Kai Groblenej (11 pkt.), Dominiki Sobolskiej (4), libero Karoliny Goliat oraz Dominiki Strumiło, mające podwójne paszporty, rozgroniły Ukrainki w zaledwie 73 min., Ukrainki 3:0 (25:10, 25:19, 25:22). O tym na co stać zespół Belgii przekonamy się dopiero w poniedziałek kiedy zmierzy się z Włoszkami.

Tymczasem ubiełgoroczne wicemistrzynie świata z Pekinu w inauguracyjnym spotkaniu z Portugalkami, które podczas rozgrzewki popisywały się umiejętnościami piłkarskim. Z siatkarskimi były już znacznie gorzej i debiutantki w ME w 61 min. przegrały 0:3 (15:25, 14:25, 13:25). Zdobyły zaledwie 42 pkt.i to wystarczy za cały komentarz do tej potyczki.
Dzisiaj biało-czerwone spotykają się z Portugalkami i ta przeszkoda nie powinna im sprawić kłopotu, ale oczywiście nie można rywalek zlekceważyć.

 

Polska – Słowenia 3:0 (25:12, 25:22, 25:23)

POLSKA: Wołosz (2), Grajber (4), Kąkolewska (14), Smarzek-Godek (24), Mędrzyk (11), Efimienko-Młotkowska (6), Stenzel (libero) oraz Maj-Erwardt (libero), Kowalewska, Stysiak (2), Wójcik. Trener Jacek NAWORCKI.

SŁOWENIA: Mori, Vovk (4), Grudina (4), Scuka (7), Mlakar (15), Planinsec (10), Janezić (libero) oraz Mikl (libero), Zdovc-Sporer, Potokar (1), Najdic (1), Erżen (1). Trener Alessandro CHIAPPINI.
Sędziowali: Stanislava Simic (Serbia) i Vlastimil Kovar (Czechy). Widzów 6000.
Przebieg meczu
I: 10:6, 15:8, 20:10, 25:12.
II: 10:9, 15:13, 20:17, 25:22.
III: 10:3, 15:6, 20:16, 25:23.
Bohaterka – Agnieszka KĄKOLEWSKA.

 

Na zdjęciu: Polskie siatkarki miały powody do zadowolenia, choć nie obyło się bez gorących momentów.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ