Szczerość kapitana

Mecz Pucharu Polski miał podbudować Ruch przed ważnym meczem ligowym, a tylko pogłębił istniejący już marazm. – To nie przystoi – skwitował kapitan Tomasz Foszmańczyk.


Ta wygrana nie była wymęczona, lecz w niektórych momentach ze wskazaniem na nas – przyznał Piotr Jacek, szkoleniowiec drugiego zespołu Legii, która pokonała Ruch 3:2. Trudno się z nim nie zgodzić, zresztą… podobnie widział to Jarosław Skrobacz – Młoda drużyna Legii wygrała zasłużenie – przyznał trener „Niebieskich”.

Są jakieś powody

– Ogrom sytuacji prowokowaliśmy sami i mogło się skończyć jeszcze kilkoma bramkami przy lepszym wykorzystaniu okazji przez gospodarzy. Gratulacje raz jeszcze za przejście do kolejnej rundy, bo dla tych chłopaków to duże wydarzenie. A my… Trzeba jechać dalej i myśleć o sobocie. To już się stało i niestety nie da się tego odmienić – powiedział Skrobacz.

O ile wiele poprzednich porażek Ruchu uchodziło zespołowi na sucho – bo beniaminek, bo biedny, bo słaba kadra, bo mocny rywal itp. – o tyle przegrana z trzecioligowcem została odebrana bardzo negatywnie. Jedyne, co mógł robić trener „Niebieskich” patrząc na grę swoich zawodników, to załamywać ręce. Szansę w Pucharze Polski dostali ci, którzy grali mniej albo wcale i trzeba obiektywnie stwierdzić, że jej nie wykorzystali. Skrobacz chciał przetestować swoją ławkę, tych, których ma w odwodzie, a wynik tego testu okazał się fatalny.


Czytaj także:


– Nie przystoi nam taki wynik i taka gra w obronie całą drużyną. Bo to nie jest tylko kwestia osób ustawionych najbliżej bramki, ale całego zespołu. Chcemy grać tak, żeby linia defensywna zaczynała się od napastników. Jdnak rywale zdecydowanie za łatwo stwarzali sytuacje – ocenił kapitan Tomasz Foszmańczyk.

– Nasz dołek był w tym meczu widoczny. Oczywiście nie jest tak, że cały mecz graliśmy źl. Były momenty, które mogły się podobać, ale nie będziemy się tym podniecać. Dla nas to nic fajnego, że mamy niezłe momenty na tle trzecioligowca. Moglibyśmy się skupić na tym, że z jakiegoś powodu nie idzie nam w lidze. Tak samo z jakiegoś powodu te osoby, które zagrały w Pucharze, nie grają na co dzień w ekstraklasie – nie owijał w bawełnę „Fosa”.

Dużo i tanio

Żadna to tajemnica, że Ruch na wzmocnienia nie przeznaczył latem wielkich środków, bo ich po prostu nie miał. Jednakże finalnie ściągnął do drużyny 12 zawodników (nie wliczając do tego 17-letniego bramkarza Marcela Potocznego), a więc mniej tylko od Rakowa Częstochowa (13 nowych, lecz Maxime Dominguez został od razu sprzedany, czyli w praktyce po równo) i Stali Mielec (16 nowych). W tym kontekście jak najbardziej zrozumiałe są opinie, że zamiast ściągać dużo, ale tanio, trzeba było ściągnąć mniej, lecz ciut drożej – a przede wszystkim bardziej jakościowo.

Z nowych nabytków miejsce w składzie mają co kolejkę tylko Filip Starzyński (aktualnie kontuzjowany) i Szymon Szymański, którego Ruch zaklepał już na początku roku. Różnie to bywa w przypadku Mateusza Bartolewskiego, a dopiero z czasem do bramki wskoczył Michał Buchalik. Wydaje się, że zastrzykiem jakości mogą być w Ruchu ci sprowadzeni rzutem na taśmę, czyli Miłosz Kozak (na którego „Niebiescy” wyskubali nieco grosza z portfela) i Tomas Podstawski. Nie brak jednak głosów, że ich transfery były skutkiem słabego startu sezonu i świadomości, że wcześniejsze nabytki w większości przypadków zawiodły. Można rzec, takie koła ratunkowe, bo faktycznie – na papierze Kozak z Podstawskim nie wyglądają (na ten moment) źle.

– Priorytetem jest mecz z Puszczą „za 6 punktów”, ale dla wielu z nas, którzy rozegrali mniej minut, priorytetem był Puchar. Jeżeli nie dostajemy szans w lidze, trzeba wywalczyć miejsce w składzie na treningach. Ten mecz mógł nam w tym pomóc – ocenił „Fosa”.


Na zdjęciu: Tomasz Foszmańczyk bardzo krytycznie skomentował występ drużyny w Pucharze Polski.
Fot. Norbert Barczyk/Press Focus