Trener inaczej dyplomowany

We wtorkowe przedpołudnie, gdy Vuković wracał ze Szkoły Trenerów z Białej Podlaskiej – gdzie zdał końcowy egzamin (na kursie trwającym od 18.01.2018) na licencję UEFA Pro – miał już gotowy skład współpracowników. A także starannie przeprowadzoną analizę, czym zespół na obecnym etapie sezonu różni się od tego, który poprowadził w kilku spotkaniach w sierpniu. Jak udało się ustalić „Sportowi”, nowy pierwszy trener nie rozmawiał z prezesem Dariuszem Mioduskim o dłuższej – obejmującej kolejne rozgrywki – pracy w tej roli. I to nie tylko z tego powodu, że do tak poważnych dyskusji najlepiej usiąść po ostatnim meczu sezonu. Najistotniejsza w kwestii ewentualnego przedłużenia kadencji ma okazać się obrona tytułu. Jak bowiem w niedawnej rozmowie z nami zadeklarował właściciel stołecznego klubu, celem każdego szkoleniowca pracującego przy Łazienkowskiej jest mistrzostwo Polski.

Wedle opinii Vukovicia – mądrzejszego nie tylko o wiedzę wyniesioną ze Szkoły Trenerów, ale wynikającą także z letnich doświadczeń – drużyna Legii jest teraz mniej sponiewierana niż wówczas, gdy z ławki kierował nią w ligowych meczach z Lechią Gdańsk i Piastem Gliwice. Zarówno dlatego, że obecnie jest mniej urazów, ale także z uwagi na fakt, iż ma lepszą niż wówczas podbudowę motoryczną.

Swoją drogą, Wisła Kraków to… ważny klub w karierze Vukovicia. Swoje pierwsze mistrzostwo w barwach Legii, w 2002 roku, przypieczętował na jej stadionie. Debiut w roli pierwszego trenera stołecznej drużyny (zakończony bezbramkowym remisem) – 23 września 2016 roku – także zaliczył przy Reymonta. A teraz, po porażce na obiekcie „Białej gwiazdy” zdymisjonowano Ricardo Sa Pinto. Serb dostał szansę dokończenia sezonu w wymarzonej roli.

A skoro już o Sa Pinto mowa, to okazało się, że w PZPN z dużą nieufnością patrzono na licencję UEFA Pro Portugalczyka. Z dokumentów, które przedstawił miało bowiem wynikać, że najwyższe europejskie uprawnienia trenerskie zdobył na kursie trwającym podobno… 2,5 tygodnia.