Trener nie poznawał zespołu

W dwóch pierwszych spotkaniach tego sezonu, nawet w przegranym starciu przeciwko Bru-Betowi Termalice Nieciecza, zespół Podbeskidzia Bielsko-Biała spisał się co najmniej przyzwoicie. Dlatego w sobotę kibice pod Klimczokiem zostali przez swych ulubieńców „uraczeni” niemiłą niespodzianką. W kiepskim stylu ulegli 1:3 Stomilowi Olsztyn, a w trakcie całego spotkania było zaledwie 10 minut, o których w grze „górali” można powiedzieć coś dobrego. – Rywal był nastawiony na szybki atak. My staraliśmy się grać atakiem pozycyjnym, ale graliśmy za wolno. Nasze decyzje nie były właściwe. Nie tak powinniśmy funkcjonować. To powoduje w nas złość – komentował Krzysztof Brede, szkoleniowiec bielszczan.

„Nie wiedziałem co się dzieje…”

Opiekunowi drużyny trudno było wytłumaczyć następujące zjawisko. A mianowicie to, co sw ciągu tygodnia stało się z nieźle funkcjonującą drużyną? – Jesteśmy źli, że właśnie tak się stało. W tygodniu pracowaliśmy i doskonaliliśmy to, co robiliśmy w dwóch pierwszych meczach. A tu nagle, w starciu ze Stomilem, zobaczyliśmy odwrotność tego, co zakładaliśmy. Muszę przyznać, że w kilku momentach nie poznawałem swojego zespołu i przecierałem oczy z zastanowienia. Nie wiedziałem, co się dzieje na boisku z naszymi piłkarzami, którzy w dwóch pierwszych meczach pokazali, że są naprawdę dobrymi zawodnikami. To było bardzo dziwne. Musimy usiąść, porozmawiać, przeanalizować to wszystko i wyciągnąć wnioski. Takie mecze nie mogą się powtarzać – podkreślał Krzysztof Brede. – Przede wszystkim nie możemy popełniać tylu prostych błędów, a także mieć tak słabą decyzyjność na boisku – dodał trener Podbeskidzia i trudno jest się z nim nie zgodzić. Wszystkie trzy gole drużyna straciła po prostych błędach jednego, czy nawet więcej piłkarzy. Dodatkowo „górale” razili niefrasobliwością i niedokładnością. Niektóre niecelne podania doprowadzały kibiców do frustracji.

Uraz mało piłkarski

Kiepska postawa, to nie jedyne zmartwienie, jakie w ostatnim czasie dopadło Krzysztofa Bredego. W starciu ze Stomilem nie mógł wystąpić Paweł Moskwik, który nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych.- Paweł doznał w czwartek mało… piłkarskiego urazu. Dopadła go rwa kulszowa. Nie jest to zatem żadna kontuzja wynikająca z gry w piłkę nożną. Nie jest to naderwanie czy nadciągnięcie. U zawodnika występowały bóle. Sztab medyczny próbował go postawić na nogi. Robił wszystko, ale nie udało się i zawodnik, który grał w dwóch pierwszych spotkaniach bardzo dobrze, nie mógł zagrać. Mamy jednak w drużynie dwóch równorzędnych graczy na pozycję lewego obrońcy i wiedziałem, że Paweł Oleksy zdoła zastąpić swojego imiennika – powiedział o sytuacji swojego podopiecznego trener Brede, wyrażając jednocześnie nadzieję, że od tego tygodnia „Moskwa” wróci do zajęć. Podobnie, jak dwaj inni zawodnicy Podbeskidzia, którzy byli kontuzjowani. – Roberto Gandara i Michał Rzuchowski w końcówce zeszłego tygodnia wrócili do treningów z zespołem. Na 80-85 procent, a od wczoraj zaczęli trenować z pełnym obciążeniem. Cała drużyna czeka na ich powrót, bo na pewno zmniejszy się rywalizacja, która podniesie jakość treningu i napędzi pozostałych zawodników do jeszcze lepszej pracy. To najlepsza motywacja, aby podnosić swoje umiejętności – zaznaczył opiekun Podbeskidzia.