Trenerowi Papszunowi puściły nerwy

Wszystko przez kontrowersyjne decyzje sędziego Konrada Kiełczowskiego. W ostatnich kilku minutach cała ławka rezerwowych Rakowa i znaczna część widowni podrywała się na równe nogi. Najpierw w obrębie „szesnastki” powalony został Krystian Wójcik. Arbiter nie przerwał gry, co tak rozsierdziło trenera bramkarzy Rakowa, Macieja Sikorskiego, że ten omal nie eksplodował przy linii bocznej. Kiełczewski odesłał krewkiego Sikorskiego na trybuny.
– Za co kara? Za to, że pytałem go dlaczego nie podyktował tego karnego. Przecież on zrobił nam krzywdę – sumitował się ukarany, który w karierze trenerskiej zaliczył już drugą „wyprowadzkę” z ławki.

Nie minęło kilka chwil, a w polu karnym Olimpii znów się zakotłowało. Tym razem na murawie wylądował Hubert Tomalski. Sędzia pozostawał niewzruszony i ani myślał o podyktowaniu rzutu karnego. Papszun cisnął więc butelką wody mineralnej w murawę i chwilę później on sam zmuszony był opuścić plac gry.

– Arbiter Kiełczewski nie podyktował dla nas trzech rzutów karnych. I to jest jakiś ewenement. Jesteśmy przyzwyczajeni, że sędziowie w naszych meczach nie sprawują się zbyt dobrze, ale ta liczba pomyłek co dziś, była po prostu zatrważająca. Może to było niewłaściwe zachowanie, ale nie wiem, czy arbiter musiał używać takich środków jak wyrzucenie – irytował się z kolei odesłany na trybuny po raz pierwszy w futbolowej przygodzie Papszun.