Trudny okres już za nim

Gdy w styczniu poprosiliśmy Jakuba Araka o rozmowę dotyczącą jego perypetii, grzecznie – z typową dla siebie kulturą osobistą – podziękował i odmówił. 23-latkowi trudno się było dziwić.

Gole „na fantazji”

Fani Ruchu Chorzów mieli mu za złe jesienną „ucieczkę” z Cichej i rozwiązanie kontraktu z winy klubu, zaś… kibice innych klubów mogli drwić z doniesień świadczących o tym, że Lechia Gdańsk – do której przeniósł się z Chorzowa i gdzie przesiedział na trybunach sporą część minionej rundy – nawet nie zgłosiła go do rozgrywek.

– Nie był to dla mnie łatwy okres. Odbiło się na mnie kilka spraw. Rozwiązanie kontraktu z Ruchem, problemy z grą w Gdańsku… Dla ambitnego człowieka to nic przyjemnego, kiedy więcej się mówi o tobie w kontekście pozaboiskowych spraw niż tego, co prezentujesz sobą na murawie. Najważniejsze, że to już za mną. Trafiłem pod oko trenera Zbigniewa Smółki i czuję, że z każdym meczem, każdym kolejnym treningiem, robię postępy. To dla mnie najważniejsze – mówi nam Arak, który bardzo szybko stał się wiosną ważnym ogniwem Stali Mielec. Trzy strzelone gole w sześciu występach w barwach kandydata do awansu świadczą o tym dobitnie.

– Pewność siebie jest już na wysokim poziomie. W Katowicach strzeliłem gola po akcji przeprowadzonej „na fantazji”, wcześniej w podobny sposób trafiłem do siatki w meczu z Miedzią Legnica. Cieszę się, że strzelam, bo jako drużyna mamy swoje marzenia. Chcemy przywrócić mieleckiej Stali dawny blask. Robimy wszystko, by tak było. W piątek czeka nas bardzo ważny mecz z Odrą. Liga jest niezwykle wyrównana, do grona potentatów zaliczyć można spokojnie pięć-sześć zespołów, które do końca powinny być się o awans – nie kryje 23-latek.

Porządny facet

Zimą w swoich szeregach bardzo chciał go… dzisiejszy rywal, a więc Odra, prowadzona przez [Mirosława Smyłę], który przed laty w Zagłębiu Sosnowiec wprowadzał Araka – wówczas wypożyczonego z Legii Warszawa – do seniorskiej piłki.

– „Araczek” miał kilka propozycji, my też się zgłosiliśmy, bo znam go doskonale nie tylko jako piłkarza, ale przede wszystkim – człowieka o bardzo dobrym charakterze. W Sosnowcu zdobył szlify, strzelał gole jak na zawołanie. Szybka kariera w ekstraklasie chwilowo go zahamowała, ale wiemy, że to dojrzały gość i dąży do tego, by zagościć w tej ekstraklasie na stałe. Sądzę, że prędzej czy później to się stanie. Warto też pamiętać, że równolegle kształci się, niedawno obronił tytuł magistra. To świadczy o tym, że twardo stąpa po ziemi, ma w życiu cele. Porządny facet, dobry człowiek. Cenię go. Nie ma co ukrywać, że pasowałby do Odry – uśmiecha się Smyła.