Trzeba wygrać, by odzyskać zaufanie kibiców

Kilka lat temu w internecie – podczas zimowej przerwy w rozgrywkach ekstraklasy – pojawił się specyficzny mem.


Facet leży sobie w łóżku, obok niego kobieta, a nad nią dymek z podpisem. „Ciekawe o czym myśli?” – zastanawia się niewiasta. Nad mężczyzną również widnieje dymek z napisem stęsknionego za ligowym graniem kibica. „Ale bym obejrzał Podbeskidzie, takie z Łęczną”. Chodzi w tym wszystkim o to, bo oba zespoły nie były wówczas znane z wyrafinowanego stylu gry, że ów jegomość przyjąłby nawet najcięższą piłkarską torturę, aby jedynie móc obejrzeć mecz.

Dział marketingu Podbeskidzia – przed jutrzejszym meczem z Górnikiem Łęczna – podłapał temat. I spotkanie reklamuje właśnie plakatem „Podbeskidzie takie z Łęczną”. Trzeba przyznać, że to strzał w dziesiątkę. Pomysł niezwykle spodobał się kibicom, nie tylko zespołu z Bielska-Białej. W internecie zaroiło się od komentarzy. Niektóre z nich są bardzo śmieszne.

– Klasyk polskiej kopanej. Wynik pewne 0:0 – pisze jeden z internautów. A kolejny wieszczy, że oglądalność tego „klasyku” będzie na „nadzwyczajnym” poziomie. – Ciepły koc, herbata z miodem i kokosanki, oby tylko się obudzić na ostatnie 10 minut – trzeba przyznać, że tego typu komentarze, choć niezwykle zabawne, pewnie nie przyciągną widzów na stadion i przed telewizory.

Co ciekawe klub z Bielska-Białej się jednak nie poddaje i – zupełnie słusznie – chce na tym wydarzeniu zarobić. W sprzedaży pojawiły się bowiem plakaty reklamujące mecz. Koszt w internetowym sklepie Podbeskidzia wynosi 40 złotych.

Żarty, żartami, ale najważniejsze jest to, co wydarzy się w sobotę na boisku Stadionu Miejskiego przy ul. Rychlińskiego. „Górale” cały czas muszą ciężko pracować, by zdobyć zaufanie kibiców. O ile na wyjazdach idzie im całkiem nieźle, o tyle przed własną publicznością prezentują się źle. Wystarczy spojrzeć na rozkład zdobywanych punktów. Na obcym terenie Podbeskidzie wywalczyło 13 „oczek”. U siebie zaledwie 4, a jedynym zawodnikiem, który dla Podbeskidzia strzelał bramki w domowych meczach jest Goku Roman.

Hiszpan trafił w jedynym wygranym w tym sezonie meczu u siebie – z GKS-em Katowice – a także strzelił gola w ostatnim, zremisowanym 1:1 spotkaniu z ŁKS-em Łódź. Kamil Biliński, który jest najskuteczniejszym piłkarzem bielskiej drużyny w tym sezonie – kapitan zdobył już 6 bramek – po raz ostatni trafił przy Rychlińskiego 14 kwietnia tego roku, w starciu przeciwko Miedzi Legnica.

Od dziewięciu spotkań zawodnik ten strzelecko milczy przed własną publicznością, co – niewątpliwie – zaczyna zarówno jemu, jak i sympatykom Podbeskidzia doskwierać. „Bila”, jeżeli chodzi o mecze w I lidze, zdobył dla Podbeskidzia już 29 goli. Większość trafień, bo 17, zanotował jednak na boiskach rywali.

Dlatego też niczego dziwnego nie ma w tym, że fani ekipy spod Klimczoka tęsknią za takim meczem, jaki np. miał miejsce w listopadzie zeszłego roku, kiedy to Biliński ustrzelił hat tricka w starciu z Widzewem Łódź.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus