Urlop w niepewności

Przydatność skrzydłowego tak naprawdę trudno jednoznacznie ocenić. Potencjał i to spory ma od dawna. Problem polega na tym, że kontuzje nie dawały mu w przeszłości spokoju. Gdy więc „Maczek” dochodził do formy i stawał się ważnym punktem drużyn, w najgorszym momencie pojawiały się urazy, które niweczyły wszystko i trzeba było zaczynać od nowa.

Tak było i w Piaście, w którym pomocnik gra od lata 2015 roku. Do klubu z Okrzei trafił z kontuzją, ale solidna praca zaowocowała najlepszym, albo jednym z najlepszych sezonów w dotychczasowej przygodzie z piłką. Mak był wyróżniającym się piłkarzem ekipy trenera Radoslava Latala, wystąpił w 26 meczach i strzelił 7 goli, wlanie przyczyniając się do historycznego wicemistrzostwa Polski.

Pechowi Szwedzi

Gdy wydawało się, że dla piłkarza z Suchej Beskidzkiej nadchodzą lepsze czasy… pojawiły się kłopoty ze zdrowiem. W sezonie 2016/17 Mak rozegrał tylko 3 mecze, w tym dwa przeciwko IFK Goeteborg. Rewanż ze Szwedami okazał się feralny, bo co prawda po pierwszych, przeprowadzonych badaniach wydawało się, że nie jest tak źle, to późniejsza diagnoza okazała się poważniejsza. Po konsultacjach ze specjalistami, w tym także pobycie w klinice w Barcelonie, w której leczą się piłkarze Manchesteru City czy FC Barcelony, operacja kolana okazała się konieczna.

Najważniejszy gol

I znów „Maczek” musiał przechodzić cały proces powrotu do formy od początku. Jesienią poprzedniego roku trochę pograł, ale zimą znów dopadły go kłopoty zdrowotne, które wyeliminowały go z gry aż do maja. Trener Waldemar Fornalik miał do dyspozycji Maka dopiero w ostatnich meczach sezonu i można powiedzieć, że nie zawahał się go użyć. A ten odpłacił się najlepiej, jak mógł czyli golem na 1:0 w najważniejszym spotkaniu sezonu, z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza (4:0). – Dla mnie to najlepsze zakończenie sezonu, jakie można było sobie wymarzyć. Borykałem się z tymi kontuzjami, miałem kłopoty, ale nie ma takiego urazu po którym nie wrócę. Pokazałem wszystkim w klubie, że Mateusz Mak istnieje i jeszcze wiele może dać – powiedział skrzydłowy po końcowym gwizdku, czym dał sygnał, że jego przyszłość nie jest taka prosta i oczywista.

Telefon milczy

Dlaczego tak jest? Ano dlatego, że po pierwsze jego aktualna umowa wcale nie obowiązuje jeszcze przez rok, ale tylko do 30 czerwca tego roku. To efekt negocjacji i zmiany kontraktu sprzed roku. Po drugie piłkarz nie otrzymał jasnego sygnału czy w Gliwicach chcą go zatrzymać. Niby trener Waldemar Fornalik rozmawiał z piłkarzem, ale konkretów wciąż brakuje. Mak, który niedawno wrócił z zagranicznych wakacji do Suchej Beskidzkiej, sam czeka na informacje od swojego menedżera. – Korzystam jeszcze z urlopu i nic więcej nie wiem – tylko tyle powiedział nam piłkarz. Na razie jednak nie ma ofert, a skrzydłowy na pewno stawi się na pierwszych zajęciach w Gliwicach. Być może cisza była spowodowana odwołaniem i powołaniem nowego dyrektora sportowego Piasta. Niewykluczone, że na dniach dojdzie do rozmów Bogdana Wilka z agentem piłkarza. Tak czy owak w czerwcu na pewno sytuacja Mateusza Maka musi się wyjaśnić.