„Urugwaj? Może być mistrzem świata”

Argentyna, pańska ulubiona reprezentacja, odpadła z mistrzostw świata. Ale przeciwko Francji, „Albicelestes” rozegrali chyba najlepszy mecz na tym turnieju.

TOMASZ WOŁEK: Pożegnali się z mundialem w dobrym stylu. Pokazali waleczność, serce i ogromną ambicję, a także duże umiejętności. Zagrali dzielnie i odważnie. W tym ostatnim ich meczu odzyskał formę Angel Di Maria, a znakomicie podawał Lionel Messi. Niestety okazało się, że najsłabszym ogniwem „Albicelestes” jest defensywa. Bramkarz Franco Armani dopiero drugi raz zagrał przecież w narodowych barwach. To nie jest ta klasa, przecież jedną z bramek przepuścił pod łokciem. Nicolas Otamendi nie jest natomiast stoperem o umiejętnościach Roberto Ayali, Oscara Ruggieriego czy Daniela Passarelli. Francja, znając słabości argentyńskiej obrony, nastawiła się na kontry. Kylian Mbappe jest chyba w tej chwili najszybszym piłkarzem na świecie. Kiedy włączy przerzutkę jest nie do zatrzymania. Argentyńczycy byli wobec niego bezradni. Wydaje się, że „Albicelestes” czeka rewolucja pokoleniowa.

Karierę reprezentacyjną zakończył Javier Mascherano, a podobno z podobnym zamiarem nosi się sam Lionel Messi…
TOMASZ WOŁEK:  Mascherano ma 34 lata i lepiej grał już nie będzie. Trzeba szukać młodych, zdolnych, a takich piłkarzy w Argentynie nigdy nie brakowało. Niemniej przydałby się trener z większą charyzmą. Z lepszym podejściem, cieszący się szacunkiem. Tego najwyraźniej zabrakło. Mentalna i moralna dezintegracja argentyńskiej drużyny była widoczna. Do pewnego stopnia została ona pokonana w ostatnim meczu, ale to na pewno rzutowało na postawę całego zespołu.

Ostatni mecz był dobry, ale cały turniej nie był dla Argentyńczyków udany.
TOMASZ WOŁEK:  Zdecydowanie to nie był dobry mundial. Żywiłem przed turniejem wiele obaw, bo zdawałem sobie sprawę z tej dysproporcji między obroną i atakiem. Zresztą napastnicy, mający znakomite nazwiska, nie zawsze potwierdzali swoją klasę. Gonzalo Higuain był… drewniany i jałowy. Sergio Aguero strzelił dwa gole, ale można było po nim oczekiwać więcej. Zespół na pewno odzyskał serca kibiców, ale nie zaliczy tego turnieju do najbardziej szczęśliwych.

Bez wątpienia kończy się pewna epoka, bo zespołu więcej w takim składzie, na wielkim turnieju, nie zobaczymy. Ta drużyna niczego wielkiego nie wygrała…
TOMASZ WOŁEK:  Gdyby ktoś nam podarował wicemistrzostwo świata i dwukrotne wicemistrzostwo kontynentu, to całowalibyśmy go po rękach. Trzeba zachować właściwą miarę ocen. Niemniej na pewno można było spodziewać się więcej. Argentyna, co jakiś czas, wypuszcza generację niezmiernie zdolnych piłkarzy, więc poczekajmy. To nieustanny producent światowych talentów i tak zostanie.

Nie ma Argentyny w ćwierćfinale, ale inny zespół znad La Platy postara się wziąć rewanż na Francuzach. Urugwaj odprawił do domu mistrza Europy – Portugalię.
TOMASZ WOŁEK: A na dodatek zespół, w którego szeregach grał najlepszy strzelec świata. Ktoś powiedział kiedyś o Cristiano Ronaldo, że nie umie grać w piłkę, ale genialnie strzela. To surowa ocena, ale coś w niej jest. Urugwaj był lepszy, wygrał zasłużenie. Zaprezentował żelazną defensywę, z najlepszym chyba obecnie stoperem świata, Diego Godinem, na czele. Doświadczony trener, „El Maestro” Tabarez przeprowadził szalenie ciekawy eksperyment. Zachował defensywę i atak, tymczasem zupełnie przemodelował drugą linię. Postawił na graczy młodych i niezmiernie utalentowanych. Czyli rutyna z tylu i z przodu oraz buszująca młodzież w środku. Grali znakomicie. Mam nadzieję, że kontuzja Edinsona Cavaniego nie okaże się zbyt poważna. „El Matador” grał świetnie, to był jego mecz, ale kapitalnie zaprezentował się też Luis Suarez. Wypracował pierwszą bramkę, szalał z przodu, absorbował rywali. Nie pozwalał na rozgrywanie akcji od tyłu. Jestem pełen ogromnego uznania dla Urugwaju. To może być nawet nowy mistrz świata.

Odważna opinia, biorąc pod uwagę fakt, że właśnie z Francją, Urugwaj rozegra kolejne spotkanie.
TOMASZ WOŁEK: Wszyscy odetchnęli z ulgą, że nie wpadną na… Niemcy. Dlatego wszystko jest możliwe. Francuzi personalnie są niezmiernie silni. To chyba jedyny zespół, który gra trzema napastnikami. To pokazuje siłę ofensywną tego zespołu. Zresztą w każdej formacji Francja jest bardzo silna. I na papierze będzie faworytem tego spotkania. Ale na Urugwaju niejeden sobie już zęby wyszczerbił. W ogromnej mierze wynik tego meczu będzie zależał od tego, jak Urugwajczycy poradzą sobie z piekielną szybkością Mbappe. On jest jak… luxtorpeda. Jak się rozpędzi, to jest nie do zatrzymania. Ale nieduży, podobny do naszego Jacka Góralskiego, Lucas Torreira znakomicie powstrzymywał Cristiano Ronaldo. Robił to po mistrzowsku, bo nawet zbytnio Portugalczyka nie faulował. Grał ostro, ale skutecznie. Zobaczymy, jaką receptę na Francuzów znajdzie Oscar Tabarez.

Przed meczem Brazylii z Meksykiem zapytam w pierwszej kolejności o Meksyk. Nie jest tak, jak na kilku poprzednich mundialach, że „Aztekowie” świetnie zaczynają, a następnie gasną w oczach?
TOMASZ WOŁEK: Rzeczywiście coś w tym jest. To jest świetna drużyna, co zresztą pokazała w meczu z Niemcami. Zawsze przyrównuję tę reprezentację do… 11 twardych ziaren fasoli. To nie są olbrzymy, ale potrafią walczyć, jak mało kto. Brazylię, na którą po pierwszych występach spadła fala krytyki, czeka niełatwa przeprawa. Ale teraz zdaje się rozkręcać. Do Neymara, który jest świetnym piłkarzem, ale też zmanierowanym gwiazdorem, nie kryję antypatii. Brazylia ma innych, znakomitych zawodników. Jest niezła w defensywie, ma dobrego bramkarza. I chyba ma nowego lidera, którym wcale nie jest wspomniany Neymar, ale Philippe Coutinho. Stawiam w dzisiejszym meczu na Brazylię, ale po bardzo ciężkiej przeprawie. Jeżeli „Canarinhos” potkną się na Meksyku, to nie będzie to dla mnie jakaś wielka sensacja. Przykład Niemiec warto zachować w głowie.

Wydaje się, że siłą brazylijskie drużyny jest atmosfera, którą wprowadził trener Tite. Wiemy, że w przeszłości różnie z nią bywało…
TOMASZ WOŁEK: Oceniając na odległości wygląda na to, że atmosfera jest znakomita. Brazylijczycy tworzą zespół. Odwiecznym problemem „Canarinhos” było to, jak ogromne umiejętności indywidualne przełożyć na potrzeby drużynowe. Początki nie były najlepsze, ale ta maszynka zdaje się docierać. Atmosfera jest czymś niezmiernie ważnym w drużynie. Zwłaszcza w trakcie turnieju. Kiedy przebywa się we własnym gronie nietrudno o konflikty. W Rosji, Brazylia jest znacznie silniejsza i lepiej poukładana, aniżeli cztery lata temu u siebie.