W ekstraklasie walczą z czasem

Choć start sezonu tuż, tuż, to Radomiak nie ma stadionu, na którym mógłby dziś rozegrać domowy mecz! Beniaminkowi na rękę może pójść Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN.


Start sezonu zbliża się wielkimi krokami, ale w ekstraklasie jest jeden klub, który nie dysponuje dziś stadionem spełniającym wymogi – ani w swoim mieście, ani nawet we wskazanej we wniosku licencyjnym lokalizacji zastępczej. Mowa o beniaminku rozgrywek, Radomiaku, który ligę zainauguruje co prawda w Poznaniu z Lechem, ale już 31 lipca ma podjąć Legię Warszawa. Pytanie, gdzie? Jeśli mecz ten miał odbyć się dziś, to nie mógłby być rozegrany ani w Radomiu, ani w Bełchatowie, z którym klub ma podpisaną umowę. – Sprawa jest poważna, to podbramkowa sytuacja – nie kryje Krzysztof Smulski, przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN.

Sprężają się

Radomiak nie mógł otrzymać licencji na grę we własnym mieście. Jego matecznik, czyli stadion przy ul. Struga, od wielu lat pozostaje placem budowy, która nieustannie przeciąga się i jej końca nie widać. Ostatnie sezony spędził przy ul. Narutowicza, czyli zmodernizowanym przez miasto dawnym boisku Broni. Walka o to, by dostosować go do obowiązujących przepisów, trwała już w I lidze. – Radomianie usilnie starają się, by grać na Narutowicza. To wymaga jednak uregulowania kilku kwestii. Nie ma choćby wymaganej pojemności trybun, bo wynosi 4000, a powinna 4500. To można „załatwić” dostawieniem jakiejś przenośnej trybuny i wygląda na to, że w Radomiu tak to właśnie zrobią. Pozostałe niedociągnięcia są do wykonania, klub spręża się. Najpoważniejsze jest jednak to, że na tym stadionie nie ma podgrzewanej murawy, a tego wymaga gra w ekstraklasie. Teraz jest modna szybka metoda nacinania rowków, montaż elektrycznego podgrzewania, do czego nie jest niezbędna wymiana płyty boiska, ale to też nie jest takie hop siup – zaznacza Smulski.

Spłonął jupiter

Radomiak zapewne szykowałby się do hitowego starcia z Legią z przekonaniem, że będzie pełnił honory gospodarza w Bełchatowie, tyle że… tamtejsza Gieksa Arena też wypadła póki co poza ekstraklasowy nawias! – Stała się tam mała tragedia. W trakcie jednego z meczów rundy wiosennej spalił się słup oświetleniowy. Nie jest to awaria z gatunku takich, które usunie się, wchodząc po drabinie i tylko kręcąc trochę śrubokrętem. Trzeba wymienić reflektory, kable, a to wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych. Miasto musi ogłosić przetarg. Połowa września to najbardziej optymistyczny scenariusz, kiedy może to być gotowe. A Bełchatów spadł przecież do drugiej ligi i grać przy światłach nie musi – analizuje przewodniczący Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN, która w takiej sytuacji pójdzie najpewniej Radomiakowi na rękę i zezwoli grać w jego mieście.

– Kiedy klub podpisał umowę z Bełchatowem, to tamtejszy stadion był sprawny. To nie wina Radomiaka. Gdybyśmy się uparli, moglibyśmy kazać radomianom wskazać inny obiekt, spełniający wymogi, ale chcemy pomóc. Cały czas jesteśmy w kontakcie z działaczami, z tamtejszym MOSiR-em. Dwukrotnie lustrowaliśmy obiekt przy Narutowicza, na poniedziałek zaplanowana jest kolejna wizytacja. W przyszły czwartek, 22 lipca, planujemy posiedzenie komisji. Podręcznik Licencyjny nie przewiduje dużych odstępstw, ale można spojrzeć na Radomiaka nieco bardziej ulgowo, jeśli zadeklaruje postęp prac. Gdy tego postępu nie będzie, wtedy będziemy musieli zastosować sankcje – podkreśla Krzysztof Smulski.

Lupa na Częstochowę

Od nowego sezonu I ligi w życie wejdzie przepis, iż klub może grać u siebie nawet nie mając podgrzewanej murawy – przy czym jedynie w okresie od początku kwietnia do końca października. Na listopad, grudzień, luty czy marzec trzeba mieć obiekt wyposażony w taki system. W ekstraklasie o tym mowy nie ma. A nawet gdyby była, te miesiące to nieco dalsza przyszłość – na razie najważniejszy dla Radomiaka jest start sezonu. – Jeśli wszystko inne prócz podgrzewanej murawy zostanie zrobione, to dopuszczam myśl, że mecz z Legią odbędzie się w Radomiu przy Narutowicza. Mamy lato, grzać boiska i tak nikt przecież nie będzie. Klub deklaruje, że zdąży. Od dawna „wozimy” się z Radomiakiem. Rok temu też chciał grać u siebie, przynajmniej zostały zrobione światła, bo wcześniej ich nie było. Niektóre kwestie też mogły zostać uregulowane już dawno, ale z drugiej strony trudno dziwić się opieszałości miasta. Cały czas powtarza, że buduje Radomiakowi stadion na Struga i włożyło w tę inwestycję wiele milionów złotych. Do końca jednak daleka droga, niedawno trzeba było burzyć część trybuny – przypomina szef Komisji ds. Licencji Klubowych.

Bacznie przygląda się też ona sytuacji w Częstochowie. – Prace na stadionie są intensywne. Słyszałem od przedstawicieli Rakowa, że myślą o tym, by drugą kolejkę rozegrać nie u siebie, a przenieść mecz z Jagiellonią do Białegostoku. Inwestor na razie nie chce zezwolić na grę i ma rację. Nasze kluby za wszelką cenę chcą grać na placach budowy, a to temat kruchy. Bywały sytuacje – nie powiem, gdzie – że na kibica spadła jakaś belka, albo że na ziemi leżał przewód wysokiego napięcia i mógł wręcz kogoś zabić. Na Limanowskiego trudno zatem wpuszczać kibiców i kierownictwo Rakowa chyba zdaje sobie z tego sprawę, skoro europejskie puchary organizuje w Bielsku-Białej – dodaje nasz rozmówca.


Na zdjęciu: Stadion przy ul. Narutowicza w Radomiu nie spełnia ekstraklasowych wymagań, ale możliwe, że derby z Legią Warszawa odbędą się za 16 dni właśnie tam.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus