W końcu nie dali sobie strzelić gola

 

Tym razem padło na Piotra Polczaka. Mimo problemów sosnowiczanie po ponad trzech miesiącach zagrali na „zero z tyłu”.

W bieżącym sezonie w sosnowieckiej obronie co rusz dochodzi do rotacji w składzie. Powód? Głównie kontuzje i urazy, które wyjątkowo dotkliwie sieją popłoch w składzie I-ligowca. Dzień przed meczem z Wigrami niedyspozycję zgłosił doświadczony Piotr Polczak. 33-letni piłkarz był co prawda awizowany w wyjściowym składzie, ale ostatecznie po rozgrzewce pozostał na ławce rezerwowych, a w jego miejsce do składu wskoczył Płamen Kraczunow.

Polczak przegrał z urazem mięśnia dwugłowego. Wczoraj defensor Zagłębia udał się na USG, które da odpowiedź na pytanie jak poważna jest to kontuzja. Pierwsze diagnozy są optymistyczne i niewykluczone, że obrońca będzie brany pod uwagę przy ustalaniu składu na sobotni mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Nie zmienia to faktu, że po raz kolejny linia obrony musiała zostać przemeblowana. Do tej pory Polczak był jej żelaznym punktem. Do meczu z Wigrami wystąpił we wszystkich 16 meczach od pierwszej do ostatniej minuty tworząc duet środkowych obrońców z Kraczunowem, Rafałem Grzelakiem, Kacprem Radkowskim, Tomaszem Hołotą, a także z Quentinem Seedorfem w końcówce meczu w Niepołomicach gdy Bułgar Kraczunow wyleciał z boiska za czerwoną kartkę.

Warto w tym miejscu dodać, że z grona wymienionych kontuzje nie ominęły Kraczunowa jak i Grzelaka, a Radkowski pauzował z powodu nadmiaru żółtych kartek. Jeśli dodamy do tego złamaną nogę Dawida Ryndaka, który występował w na boku obrony, kontuzję bramkarza Cezarego Miszty jeszcze przed rozpoczęciem sezonu i w konsekwencji powrót do Warszawy, urazy bramkarzy Krystiana Stępniowskiego i ostatnio Matko Perdijcia trudno nie oprzeć się wrażeniu, że defensywa Zagłębia przegrała w pierwszej części sezonu z przeciwnościami losu.

Nie można tego faktu rozpatrywać w kategorii usprawiedliwiania sosnowieckiej defensywy, która aż w 14 meczach dała się zaskoczyć, ale na pewno gdyby linie obronne były bardziej stabilne kadrowo wynik mógł być lepszy.

Przypomnijmy. W 17 meczach Zagłębie straciło 25 bramek. Co ciekawe aż 13 na własnym stadionie, z czego 7 w meczach z GKS-em Jastrzębie (porażka 2:4) i Chojniczanką Chojnice (remis 3:3). Trzy bramki w jednym meczu Zagłębie straciło jeszcze podczas meczu w Głogowie, gdzie uległo Chrobremu 0:3.

Tylko w trzech spotkaniach sosnowiczanie zachowali czyste konto. W meczu 4 kolejki wygrali u siebie 1:0 z Miedzią Legnica, a cztery dni później w starciu 5 kolejki pokonali na wyjeździe Puszczę Niepołomica 2:0. W sobotę w wygranym 2:0 meczu z Wigrami sztuka ta udała im się po raz trzeci. W dwóch pierwszych spotkaniach bramki Zagłębia bronił Matko Perdijić, w ostatnim Krystian Stępniowski.

Passę „zero z tyłu” sosnowiczanie zechcą zapewne podtrzymać w sobotnim meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała otwierającym serię spotkań rewanżowych na zapleczu ekstraklasy.