W Opolu tworzy się twierdza?

Opolanie w czwartym z rzędu meczu przed własną publicznością nie stracili gola. W niedzielę na drodze zamykających tabelę gości z Warmii stanął świetnie dysponowany Mateusz Kuchta.


Odra w premierowych dwóch w tej rundzie występach przy Oleskiej nie zdobyła punktu i straciła 6 goli, ale od tamtej pory znacznie się poprawiła. Z pustymi rękami wyjeżdżały z Opola drużyny Zagłębia, Chrobrego i Stomilu, a Widzew dał jedynie radę bezbramkowo zremisować. Na swoim stadionie podopieczni Piotra Plewni mogą pochwalić się grą na zero z tyłu już przez 375 minut. Czyżby budowała się mała twierdza…?

Muszą grać lepiej

Wygrana – wbrew temu, co może sugerować wynik – wcale nie przyszła łatwo, ale przed tym meczem nikt w Opolu nie sugerował się tabelą. Raz, że zamykający ją goście z Warmii zaczęli odzyskiwać rezon, pokonując Resovię i remisując w Polkowicach, a dwa – to rywal wybitnie Odrze niepasujący. Odkąd wróciła do I ligi, z 8 wcześniejszych meczów ze Stomilem wygrała tylko jeden, a żadnego domowego. To zmieniło się tej niedzieli, ale sukces rodził się w bólach.

– Wielki szacunek dla drużyny za wynik, bo w sezonie nie da się zagrać dobrze 34 spotkań. Czasem trzeba umieć wygrać taki mecz, bardzo ciężki. Mam jednak świadomość, że musimy grać lepiej – nie krył Piotr Plewnia, szkoleniowiec opolan, którzy byli rzadziej przy piłce, oddali mniej strzałów – w tym także mniej celnych – rzadziej egzekwowali też rzuty rożne. W tej najważniejszej statystyce to oni jednak byli górą.

Trochę piłkarskich jaj

Obie bramki zdobyli w dość łatwy sposób. W 34 minucie Miłosz Trojak dobrze odnalazł się na prawej flance i odpowiednio dograł, a Mateusz Marzec zachował się tak, jak należy, ale w sytuacji tej trzeba przede wszystkim zganić za pasywność graczy olsztynian, Wojciecha Reimana i Jakuba Tecława. Ten pierwszy nie zablokował dośrodkowania, temu drugiemu uciekł strzelec.

Drugi gol miał w sobie coś z cyklu „piłkarskie jaja”. Niby gol jak gol – Krzysztof Janus dorzucił z kornera, a głową piłkę do siatki posłał Tomas Mikinicz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jedynym zawodnikiem niższym od Słowaka (172 cm) był w tamtym momencie… napastnik Odry Arkadiusz Piech (171 cm). Mikinicza fatalnie, na radar, krył Damian Ciechanowski.

Kuchta niemalże bezbłędny

Przy stanie 2:0 Odra dała się Stomilowi rozbujać, a ten kilka okazji miał już wcześniej. Gdy było jeszcze 1:0, krótko przed przerwą, Jonatan Straus główkował w słupek. W innych sytuacjach Mateusz Kuchta radził sobie sam. Choć może nie miał jakichś wielce spektakularnych interwencji, to był niemalże bezbłędny. Niemalże – bo pomylił się, gdy nie wyłapał dośrodkowanej na 10. metr piłki, ale nie skorzystał z tego Reiman, pudłując. Na największe brawa opolski golkiper zasłużył zatrzymując Karola Żwira czy Patryka Zycha.

– Za nami bardzo ciężki tydzień. Rozegraliśmy w jego trakcie 3 spotkania. Nie było nam w Opolu łatwo, ale stworzyliśmy tak dużo sytuacji, że można by nimi obdzielić wszystkie spotkania z początku sezonu. Nie przypominam sobie, byśmy w którymś mieli tak wiele okazji… Kuchta stanął na wysokości zadania, a my zamiast strzelać, to traciliśmy, w dodatku w bardzo prosty sposób. W dwóch poprzednich występach zdobyliśmy 6 bramek, tym razem skuteczność zawiodła – oceniał [Adrian Stawski], szkoleniowiec Stomilu.




Fot. twitter.com/ODRAOPOLEpl