Prezes LKS-u Czaniec: Dobrze się bawimy

Wasze motto głosi „mały klub, który stał się wielki”. Rozwinie pan?
Mateusz WALIGÓRA: – Mały – bo jesteśmy z 6-tysięcznej wioski i frekwencja na naszym stadionie nie powala, choć te 150-200 osób na każdy mecz się zbiera. Na trybunach są zarówno osoby starsze, jak i dzieciaki. A wielki – w sferze lokalnej, czy nawet wojewódzkiej. Wygrywając II grupę IV ligi śląskiej staliśmy się najlepszą drużyną na Podbeskidziu. Włączając zaś w to miasto Bielsko-Biała, wyprzedza nas tylko Podbeskidzie i Rekord. Idźmy dalej – patrząc na całe województwo, jesteśmy klubem z początku drugiej dziesiątki. To duże wyróżnienie, spora rzecz – być w takim gronie. Odkąd po czterech sezonach spadliśmy z III ligi, co rok plasujemy się w czołówce IV ligi. Dwa razy zajęliśmy 3. miejsce, teraz – 1. Liczymy się, nie jesteśmy zwykłą drużyną środka tabeli. Gramy i dobrze się przy tym bawimy.

Waligóra
Fot. Dorota Dusik

Jak ważny jest dla was awans do III ligi?
Mateusz WALIGÓRA: – Nikt w Czańcu nie nakładał, nie nakłada i nie będzie nakładał żadnej presji związanej z ewentualną koniecznością awansu. Świetnie, że taki sezon trafił się akurat w roku, w którym obchodzimy 70-lecie powstania klubu. Uczciliśmy to mistrzostwem II grupy IV ligi. Ten baraż – z superrywalem, 2-krotnym mistrzem Polski – to będzie taka wisienka na torcie. Miło też, że pierwszy mecz rozegramy w roli gospodarza, choć z punktu widzenia samej rywalizacji oczywiste jest, że lepiej u siebie jest mieć rewanż. Szukamy jednak pozytywów i cieszymy się, że zagramy nie w środku tygodnia, a w sobotę. Wagi awansu absolutnie nie przeceniam. Co się zdarzy – to z pokorą przyjmiemy.

Polonia musi, a wy tylko możecie?
Mateusz WALIGÓRA: – Dokładnie tak jest. W Bytomiu już od poprzedniego sezonu głośno mówią o chęci awansu, co nie dziwi. Nie oszukujmy się – miejsce takiego klubu nie jest przecież nawet w III lidze, a dużo wyżej. Jeśli nadarzy się okazja, będziemy jednak chcieli z Polonią powalczyć. Zapewniam, że sportowej postawy nikt nie będzie nam mógł odmówić. W przypadku awansu, czekać nas będzie 1,5 miesiąca ogromnej pracy, by przygotować się do tej niełatwej III ligi. Skoro już byśmy się w niej znaleźli, to chcielibyśmy na chwilę zostać, a nie po roku spaść.

Czy podołalibyście finansowo?
Mateusz WALIGÓRA: – Z pewnością musielibyśmy przedefiniować budżet klubu; intensywnie poszukać środków, które wystarczą nam do końca tego roku. Jestem przekonany, że w przypadku awansu rzesza okolicznych osób pomogłaby zapewnić podstawę finansową, byśmy mogli godnie funkcjonować. Organizacyjnie i infrastrukturalnie jesteśmy gotowi w 100 procentach. Graliśmy już przecież w III lidze, choć w innej, bo obejmującej tylko dwa województwa. Teraz jest ona bez porównania inna. Rywalizują cztery województwa i jeśli nie jest to piłka profesjonalna, to z pewnością półprofesjonalna.

Co pod tym względem może pan opowiedzieć o waszej drużynie?
Mateusz WALIGÓRA: – Nie ma w kadrze zawodnika, który żyje tylko z piłki. Większość chłopaków pracuje, część jeszcze studiuje. Jesteśmy amatorskim klubem, ale mamy graczy z przeszłością. O ekstraklasę zahaczył Kamil Karcz. Poza tym, znajdziemy policjanta, ratownika medycznego, pracowników fizycznych czy biurowych lokalnych firm. Rozstrzał jest duży.

Janusz Kluge nie posłuchał zawodników

Jak wygląda struktura finansowania LKS-u?
Mateusz WALIGÓRA: – Nigdy nie opieraliśmy się na jednym czy dwóch sponsorach. To dość ryzykowne, bo zapał szybko może minąć. Mamy spore wsparcie z gminy Porąbka, pamięta o nas starostwo powiatowe w Bielsku-Białej i rzesza kilkunastu sponsorów. Główną część budżetu przeznaczamy na finansowanie akademii. Działa dwa lata, to taka nasza perełka. Przez ten czas liczba dzieciaków wzrosła z 40 do ponad 100. Mamy 7 grup młodzieżowych. Ubiegamy się w PZPN o brązowy certyfikat szkółki. Liczba naszych podopiecznych rośnie z miesiąca na miesiąc. Nikt się tego nie spodziewał, ale praca trenerów, którzy wychowują przez sport, przyciąga osoby nie tylko z Czańca, lecz również ościennych miejscowości. Definiujemy ideologię całego klubu w tę stronę, by za kilka lat o sile pierwszej drużyny stanowili wychowankowie. W tej chwili jest ich czterech, ale są raczej rezerwowymi. Chcemy to zmienić i dlatego podjęliśmy oddolne działania. Wprowadzamy model szkoleniowy, stopniowo przenosimy go na coraz starsze roczniki. Za 2-3 lata cały klub ma działać wedle jednego modelu.

Od lat rolę grającego trenera pełni Maciej Żak. Ten wariant świetnie się sprawdził?
Mateusz WALIGÓRA: – Trener Maciek dobrze się prowadzi. Ma już na karku 40 lat, ale fizycznie bije na głowę niejednego młodzieniaszka, co pozwala mu z powodzeniem rywalizować na IV-ligowym poziomie, być ostoją naszej defensywy i do tego jeszcze łączyć granie z funkcją szkoleniowca. Tak się u nas przyjęło i nie mamy z tym większych problemów. Do pomocy pozostają dwaj drudzy trenerzy, Rafał Bączek i Robert Kubiczek, którzy podczas meczów zawiadują drużyną z ławki.

Ilu kibiców z Bytomia spodziewacie się w sobotę?
Mateusz WALIGÓRA: – Około 300. Dostaliśmy takie zgłoszenie jeszcze przed tym, jak zapewniliśmy sobie udział w barażu. Na naszym stadionie padnie rekord frekwencji tego sezonu. Z pewnością będzie kilkaset osób, trybuny będą wypełnione. Codziennie odbieram telefony z pytaniami, czy prowadzimy przedsprzedaż biletów. Chcemy, by było to piłkarskie święto. I oby drużyna się w ten klimat wpasowała, tworząc z Polonią fajne widowisko.

Baraż o III ligę
Sobota, 15 czerwca
CZANIEC – 17.00: LKS – Polonia Bytom

 

Na zdjęciu: Prezes Mateusz Waligóra jest pod wrażeniem dyspozycji, w jakiej znajduje się grający trener ekipy z Czańca, Maciej Żak.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ