Warszawa znowu przyjazna dla Piasta

Od 2018 roku Legia u siebie nie wygrała z Piastem i tradycja ta została podtrzymana w Lany Poniedziałek.


W wielkanocnego zajączka wcielił się Lindsay Rose, który pomógł Damianowi Kądziorowi zdobyć bramkę na wagę trzech punktów.

Trener gospodarzy Aleksandar Vuković przed meczem nie szczędził komplementów Waldemarowi Fornalikowi i jego Piastowi. To jednak Legia była faworytem meczu, bo nie dość, że w tym roku wygrywa seryjnie, to jeszcze sytuacja kadrowa ekipy z Warszawy była lepsza niż gości z Górnego Śląska.

Ukryty smok

Trener Waldemar Fornalik wie jednak, jak ustawić zespół, żeby ukryć swoje wady, a uwypuklić zalety. W wyjściowym składzie pojawił się stoper Constantin Reiner, a Tomasz Huk został przesunięty do pomocy. I oba te ruchy od pierwszych minut się obroniły. Austriacki defensor prezentował się nad wyraz solidnie, a Huk w roli defensywnego pomocnika wyglądał nawet korzystniej, niż gdy pełnił rolę środkowego obrońcy.

Piast przyjął taktykę „przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka”. Gliwiczanie przede wszystkim nie chcieli pozwolić Legii na zbyt wiele okazji pod bramką, poza tym skupili się nie tylko na unikaniu błędów, ale i wymuszaniu ich u rywali.

W pierwszej połowie taka taktyka się sprawdzała, ale wymagała cierpliwości, która… została nagrodzona. Tuż przed przerwą nie popisali się obrońcy Legii. Mateusz Wieteska przypomniał kibicom czym jest popularna piłkarska „świeca”, a Lindsay Rose chciał popisać się główką do własnego bramkarza, a popisał się asysta do Damiana Kądziora. Skrzydłowy Piasta tylko na taką okazję czyhał i bardzo pewnie pokonał bramkarza Legii.

Okazje były

Piast schodził na przerwę z dobrym wynikiem i plan na drugą część meczu był prosty: wytrwać i utrzymać korzystny wynik. Druga meczu dzięki temu była ciekawsza. Legia musiała zaatakować, a Piast liczył na kontry i kolejne swoje okazje. I takowe były.

Tomas Pekhart trafił w poprzeczkę bramki gliwiczan. Z kolei bramkarz Legii musiał popisać się interwencją po strzale Kristophera Vidy, a Ariel Mosór główkował tuż obok słupka bramki jego byłego klubu. Trener Vukovićrobił co mógł, żeby jego zespół odrobił stratę. Na boisku pojawił się nawet powracający po długiej przerwie spowodowanej kontuzja Bartosz Kapustka.

Im bliżej było końca meczu, tym bardziej na defensywie skupienie byli goście z Gliwic. W drużynie gospodarzy okazję zmarnował Artur Jędrzejczyk, ale nie można powiedzieć, że gospodarze stworzyli nawałnicę pod bramką Frnatiszka Placha. Drużyna Waldemara Fornalika dała sobie radę i Wielkanoc zakończyła i uczciła najlepiej, jak się dało, czyli ważnym zwycięstwem i awansem w ligowej tabeli.


Legia Warszawa – Piast Gliwice 0:1 (0:1)

0:1 – Kądzior, 43 min (bez asysty)

LEGIA: Strebinger – Jędrzejczyk, Rose (73. Kapustka), Wieteska, Abu Hanna (60. Ribeiro) – Slisz, Sokołowski (73. Muci) – Rosołek, Josue, Verbić – Pekhart (80. Włodarczyk). Trener Aleksandar VUKOVIĆ. Rezerwowi: Kikolski, Kastrati, Celhaka, Skibick, Strzałek.

PIAST: Plach – Reiner, Czerwiński, Mosór – Konczkowski, Huk, Chrapek, Holubek – Kądzior, Vida (80. Kaput) – Wilczek (81. Toril). Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szymański, Winciersz, Łuczak, Ameyaw, Mokwa, Pyrka, Katranis.

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków) . Widzów: 10699. Żółte kartki: Wieteska (62. faul), Jędrzejczyk (86. faul) – Reiner (11. faul), Huk (49. faul), Kaput (90+2. faul)

Piłkarz meczu – Ariel MOSÓR


Fot. Adam Starszyński/PressFocus