Wznieść się na wyżyny

Przed Ruch – Śląsk. Gospodarze nie przejmują się tym, że ich najbliższy rywal zmiażdżył w poprzedniej kolejce Legię.


Kto będzie faworytem tego spotkania, każdy doskonale wie. Wrocławianie z Dolnego na Górny Śląsk przyjadą rozpędzeni nie tylko przez fakt jazdy autostradą A4, ale również ich pozycją w tabeli. To współlider ekstraklasy razem z Jagiellonią Białystok, który przeobrażony przez Jacka Magierę nie boi się nikogo i niczego. Dla Ruchu, który tym spotkaniem rozpocznie swoją przygodę ze Stadionem Śląskim, będzie to bardzo trudne zadanie, ale… jaki mecz dla beniaminka takim nie będzie?

Wszystko się może zdarzyć

– Możemy sobie mówić różne rzeczy, ale doskonale wiemy, że w tej lidze nie ma łatwych spotkań. Jeśli ktoś na takie liczy, bardzo szybko jest sprowadzany na ziemię – przyznał trener „Niebieskich” Jarosław Skrobacz na pierwszej konferencji prasowej na Stadionie Śląskim. – Obojętnie z kim się gra, trzeba być cały czas solidnym, skoncentrowanym. W naszym przypadku trzeba wznosić się na wyżyny umiejętności, żeby liczyć na punkty. Jeśli spojrzymy na wyniki z poprzednich kolejek, to zobaczymy wysoką porażkę Legii Warszawa z tym samym Śląskiem, z którym my zagramy. Ale to tylko świadczy o tym, że wszystko się może zdarzyć. My w tej lidze nie jesteśmy chłopcem do bicia. Na razie nie jest tak, że ktoś nas bardzo dominuje, że wyraźnie odstajemy. Wyniki na pewno mogłyby być lepsze i sami byśmy tego oczekiwali. Jednak z każdym rywalem, czy ze Śląskiem, czy z kimś innym, będziemy musieli, jak mówię, wznosić się na wyżyny – podkreślił szkoleniowiec Ruchu.


Czytaj także:


Nie biegają, nie posiadają

Wrocławianie są liderem o tyle nietypowym, że nie przepadają za posiadaniem piłki. W ekstraklasie futbolówkę mają średnio tylko przez 40 procent czasu gry, a mniej w tym względzie mają tylko Warta Poznań (38 procent) i Puszcza Niepołomice (37 proc.). Nawet Ruch bywa przy piłce częściej niż Śląsk, bo w jego przypadku średnia wynosi 45 proc. – W dotychczasowych spotkaniach staraliśmy się mocno o to, żeby też utrzymywać się przy piłce – dodał Skrobacz.

– Żeby grać, wymieniać podania, żeby próbować zmęczyć przeciwnika. Rzecz jasna różnie to wyglądało, bo rywal też zawsze stara się realizować swój plan. Patrząc po statystykach rzeczywiście widać, że Śląsk przy piłce utrzymuje się mniej i to daje do myślenia. Ale do myślenia daje też to, ile mają punktów i jak zagrali ostatnio z Legią. Nie chciałbym teraz schodzić za bardzo na tematy taktyczne. Na pewno się na tym mocno koncentrujemy i przekazujemy drużynie, jak będziemy przeciwko nim grać. W najbliższych dniach wszyscy zawodnicy poznają szczegóły i wejdą na boisko gotowi – zaznaczył 56-letni trener.

Choć wrocławianie, jak widać, lubują się w kontrach, to na boisku wcale nie lubią… biegać. Śląsk to drużyna, która w meczu pokonuje średnio najmniej kilometrów w lidze (110,38). „Niebiescy” są w tej statystyce na 7. miejscu (115,26). Także pod względem sprintów. WKS nie imponuje, bo mniej od niego sprintuje tylko Zagłębie Lubin. Ruch jest 6. od końca.

Przed Ruch – Śląsk. Zatrzymać Exposito

Oczywiście największym problemem chorzowskiego beniaminka jest jego obrona. Więcej bramek od niego stracili tylko… pozostali beniaminkowie, czyli ŁKS (22 gole) i Puszcza (23). Ruch skapitulował 20 razy, ale ma od nich jeden mecz rozegrany mniej (ten ostatni, przełożony z Widzewem). Wydaje się więc, że to woda na młyn dla Erika Exposito. Napastnik Śląska jest najskuteczniejszym zawodnikiem ekstraklasy z 11 trafieniami w 12 występach. Hiszpan strzelał już beniaminkowi – w połowie września dwukrotnie umieścił piłkę w siatce Puszczy.

– Erik jest w bardzo dobrej formie. Widać, że dobrze czuje się na boisku. Zdobywanie bramek przychodzi mu z dużą łatwością – stwierdził obrońca Ruchu Maciej Sadlok, którego zapytaliśmy o Exposito. – Myślę, że nie ma jakiejś stricte recepty na to, jak go zatrzymać. Każdy z obrońców musi sobie poukładać w głowie, jak to zrobić, ale ja uważam, że istnieje na to sposób. Oczywiście, on strzela dużo goli, lecz jeśli będziemy skoncentrowani, zagramy kompaktowo, to damy mu radę – wierzy Sadlok.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus