Weekend dla podglądaczy

Henryk Górecki

Trzecia kolejka ligi jest ostatnim sprawdzianem formy kadrowiczów Italii przed meczem Ligi Narodów z Polską 7 września w Bolonii. Będzie to nie tylko premiera nowych rozgrywek, ale też debiut selekcjonerski w obu reprezentacjach – Roberto Manciniego i Jerzego Brzęczka.

Zagraliby lepiej?

Włosi chcą odzyskać utracony prestiż po nieudanych eliminacjach mundialu. Muszą odegrać się za to niepowodzenie i w grę wchodzi tylko zwycięstwo z polską drużyną. Po tym, co nasi pokazali na mundialu, Włosi twierdzili, że oni bardziej by się do tego turnieju nadawali i więcej by na nim osiągnęli. Takie gdybanie, ale z drugiej strony nasi też mają coś do udowodnienia. Z ligi włoskiej powołania na ten mecz otrzymało 8 zawodników, w ich gronie Łukasz Skorupski, który miejsce meczu zna najlepiej. Od tego sezonu jest zawodnikiem Bologny. Będzie miał dzisiaj solidny sprawdzian w spotkaniu z Interem Mediolan, który przy tak mocnym składzie na razie pozostaje bez zwycięstwa, z jednym punktem na koncie.

Błyskawiczny Milik

Jednak z „grupy włoskiej” występ Skorupskiego w reprezentacji jest najmniej prawdopodobny. Co innego w przypadku Wojciecha Szczęsnego, Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego, których zespoły Juventus i Napoli otwierają ligową tabelę z kompletem punktów. Włosi spodziewają się też w pierwszym składzie polskiej reprezentacji Bartosza Bereszyńskiego i Karola Linetty’ego z Sampdorii. Dlatego jutrzejszy mecz Sampdoria – Napoli będzie w centrum uwagi. Oba zespoły spotkały się w Genui w maju, w przedostatniej kolejce ligi. Zagrała piątka Polaków, w Sampdorii poza Bereszyńskim i Linettym jeszcze Dawid Kownacki. Milik jedyny zaczął mecz na ławce, ale to on okazał się najważniejszy. W 71 minucie wszedł na boisko za Driesa Mertensa i pierwszą okazję zamienił na gola. Dała prowadzenie Napoli, które wygrało 2:0. Nie przegrało z Sampdorią w lidze od 2010 roku.

Pierwsza krytyka Cristiano

Parma szykuje się na wielkie święto, jakim jest wizyta Juventusu. Ostatni raz mistrz Włoch zagrał tam 11 kwietnia 2015 roku i… przegrał 0:1. Największym magnesem jest oczywiście występ Cristiano Ronaldo. Włosi czekają na jego pierwszego gola. Powinien zdobyć go przed tygodniem z Lazio, ale nie trafił do pustej bramki. Po tym meczu we włoskiej prasie pojawia się pierwsza delikatna krytyka zawodnika. „Na razie jest więcej Juventusu, niż Cristiano Ronaldo” – napisał „Corriere dello Sport”. „Ronaldo musi czekać, wciąż brakuje mu gola, ale dla Juve to nie jest dramat. Zespół wygrywa, chociaż nie jest jeszcze w najwyższej formie” – napisała „Gazzetta dello Sport”.