Widzew – ŁKS. Derby dla gości

Tylko radykalna zmiana składu może uratować Widzew – do takiego wniosku doszedł trener Enkeleid Dobi i przed meczem z ŁKS dokonał aż ośmiu zmian w stosunku do poprzedniego spotkania, co jest wydarzeniem rzadko spotykanym.


Zostali tylko Marcin Robak, Bartłomiej Poczobut i Łukasz Kosakiewicz. Zagrali więc nie tylko Miłosz Mleczko, Karol Czubak i Krzysztof Nowak, których występ zapowiadaliśmy, a w wyjściowym składzie znaleźli się też debiutant Michał Grudniewski, kolejny obrońca Filip Becht, który ma za sobą wszystkiego trzy minuty gry w pierwszym zespole jeszcze w II lidze oraz sprowadzeni latem Dominik Kun, Patryk Mucha, Merveille Fundambu, którzy do tej pory cierpliwie czekali na ławce na swoją szansę. Cztery kolejne porażki (dwie jeszcze w końcówce II ligi), najgorszy start sezonu od 16 lat – w takiej sytuacji w Widzewie nie było już miejsca na kunktatorskie wyczekiwanie. Także pod względem taktycznym, bo faktycznie w jedenastce znalazło się trzech napastników – Robak, Kosakiewicz i Fundambu.

W ŁKS z kolei, jak można się było domyślać, żadnych zmian nie było, chociaż mogło się zdarzyć, że jeszcze przed derbowym meczem ekstraklasowe kluby wyrwałyby Adama Ratajczyka i Pirulo, na których po ostatnich meczach chętnych nie brakuje.

Od początku mecz toczył się w iście derbowym tempie, pełnym ostrych spięć i fauli. Mający nóż na gardle zespół Widzewa zaczął wręcz przemotywowany, o czym świadczyć może 17 fauli tylko w pierwszej połowie. Poczobut dopiero za czwartym faulem zobaczył żółtą kartkę, chociaż każde wcześniejsze przewinienie zasługiwało nie tylko na pogrożenie palcem. ŁKS przeczekał spokojnie ten pierwszy napór i powoli zyskiwał przewagę na boisku. Goście z drugiej strony Łodzi zdołali narzucić swój styl i to Widzew musiał gonić piłkę, a nie oni. W 15 minucie padła bramka: po wrzutce z rzutu wolnego Maksymilian Rozwandowicz skoczył wyżej niż pilnujący go Filip Becht.

Po uzyskaniu prowadzenia ŁKS coraz pewniej kontrolował przebieg wydarzeń. Przez łódzką obronę próbował przebić się niekonwencjonalnymi zagraniami Fundambu, ale Dąbrowski i Sobociński nie pozwalali na wiele. Spychany na bok boiska Marcin Robak mógł tylko mobilizować kolegów krzykiem i energicznymi gestami. Hiszpańskie trio Pirulo – Dominguez – Corral stwarzało znacznie większe zagrożenie.

Po przerwie Widzew atakował z jeszcze większą dynamiką, ale okazało się, nie pierwszy raz na boiskach piłkarskich, że rozwaga znaczy więcej niż gorąca głowa. Widzew miał swoje szanse po strzałach Kuna (49 minuta), Czubaka (56) i Tanżyny (84), ale nawet wtedy, gdy gospodarzom udało się dojść do pozycji strzeleckich, nie mieli szans w pojedynkach z Arkadiuszem Malarzem. Zwłaszcza w pierwszym kwadransie po przerwie Widzew miał przewagę, ale trudno sobie wyobrazić lepszy moment na kontrę, niż ten, w którym ŁKS zdobył drugą bramkę. Na boisku zapanował przez chwilę chaos, ktoś kogoś sfaulował, masażyści stawiali kogoś innego na nogi, a zanim widzewiacy zdążyli się ustawić, ŁKS szybko rozpoczął z wolnego, Michał Trąbka podał piłkę miedzy trzema obrońcami Adrianowi Klimczakowi, a ten zmieścił ją z ostrego kąta w przeciwny róg bramki.

Wygrała mądrość, doświadczenia, dyscyplina taktyczna. Widzewowi agresja (33 faule w meczu) się nie opłaciła, bo taki sposób gry nie sprzyja dokładności, a gdy w 85 minucie z boiska wyleciał Poczobut, który na tę swoją czerwoną kartkę solidnie zapracował, Widzew był już do końca (z doliczonym czasem przez 11 minut) absolutnie bezradny. Gospodarze mogli się tylko pocieszać, że był to najlepszy mecz w ich wykonaniu w tym sezonie, co kibice docenili, żegnając drużynę oklaskami za ambicje i walkę. Z tego z kolei, że po wygranych 4:0 i 3:0 ŁKS teraz wygrał tylko 2:0, wcale nie wynika, że zespół ten gra coraz słabiej i w Sosnowcu w sobotę powinni się mieć na baczności.

Widzew – ŁKS 0:2 (0:1)

0:1 – Rozwandowicz (15 min. głową; podanie Pirulo), 0:2 – Klimczak (64 min.; podanie Trąbki)

Widzew: Mleczko – Kosakiewicz, Grudniewski (68. Tanżyna), Nowak, Becht (80. Stępiński) – Fundambu (80 Michalski), Mucha, Poczobut, Kun (72.Ojamaa) – Czubak (72. Ameyaw), Robak. Trener Enkeleid Dobi.

ŁKS: Malarz – Wolski, Dąbrowski, Sobociński Klimczak – Pirulo (87. Nawotka), Dominguez (60. Srnić), Rozwandowicz (65. Tosik), Trąbka, Ratajczyk (65. Gryszkiewicz) – Corral (87. Sekulski). Trener Wojciech Stawowy.

Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 5600

Żółte kartki: Poczobut, Nowak, Michalski – Sobociński, Dąbrowski, Pirulo, Klimczak, Wolski. Czerwona kartka Poczobut (85 min. po drugiej żółtej)

Piłkarz meczu Maciej Dąbrowski


Na zdjęciu: W łódzkich derbach iskrzyło! Sędzia Sebastian Jarzębak pokazuje czerwoną kartkę Bartłomiejowi Poczobutowi.
Fot. Adam Starszyński/Pressfocus.pl