Braterski pojedynek

Był taki mecz w ekstraklasie, który nie miał już znaczenia dla kolejności w tabeli, ale przeszedł do historii.


O jakie spotkanie chodzi? 25 czerwca 1997 roku Widzew wygrał z Rakowem 5:1, a wszystkie gole dla zwycięzców strzelił Jacek Dembiński!

Wspomnienie z przeszłości

Losy mistrzowskiego tytułu rozstrzygnęły się tydzień wcześnie, w legendarnym meczu Widzewa z Legią w Warszawie, wygranym przez łodzian 3:2 po bramkach w 88 (Majak), 90 (Gęsior) i 93 minucie (Michalczuk). W ostatniej kolejce Widzew grał na swoim boisku z Rakowem, tak więc zespół z Częstochowy miał okazję uczestniczyć w koronacji. Wiadomo było z góry, że goście wystąpią tylko w rolach statystów i nie będą za bardzo przeszkadzać w pogoni za berłem króla strzelców dla Dembińskiego, a honorową bramkę zdobył Grzegorz Skwara już przy stanie 5:0, gdy na widowni trwały nieustające wiwaty, zaś piłkarze Widzewa rozpoczęli już właściwie rundę honorową. Ciekawe, że obecnie Widzew też ma Dębińskiego w składzie, niespokrewnionego z tamtym (i przez „ę” na dodatek) 18-latka z Tomaszowa, który w Mielcu zaliczył siedmiominutowy debiut w ekstraklasie.

Tym razem jednak to Widzew może mieć kompleksy wobec Rakowa, bo ostatnio mógł tylko z oddali śledzić sukcesy niedzielnych rywali. W tym sezonie jest jednak inaczej – Raków jest wiceliderem, ale Widzew ma tylko trzy punkty mniej i po najbliższej serii meczów drużyny mogą zamienić się miejscami! Para Widzew – Raków automatycznie kojarzy się z braterskim pojedynkiem Patryka i Dominika Kunów. Obaj przeżywają najlepszy chyba okres swojej kariery:

Patryk ma olbrzymi udział we wszystkich ostatnich sukcesach Rakowa, a prywatnie swoją grą zarobił jeszcze na powołanie do kadry, czego starszy o dwa lata Dominik na pewno mu życzliwie zazdrości. Widzewski Kun debiutował w ekstraklasie już osiem lat temu w szczecińskiej Pogoni, grał potem w ekstraklasie w Wiśle Płock, ale później gorzej mu się wiodło, aż wreszcie poprzez Pogoń Siedlce, Stomil i Sandecję trafił do Widzewa. To jego trzeci sezon w Łodzi, a o tym, jak oceniono jego grę, świadczy fakt, że latem podpisano z nim bez żadnej zwłoki kolejny kontrakt na następne dwa lata.

Wychodzą z plagi kontuzji

W poprzednim sezonie bramki dla Widzewa zdobywało 23 zawodników, a Dominik Kun znalazł się na tej liście jako dwudziesty z kolei. Teraz ma na koncie już dwa gole, ale przecież nie za to cenią go kibice, trener, szefowie klubu i dziennikarze. Pasowałby do tego dawnego, legendarnego Widzewa, którego piłkarze nie czuli w meczu zmęczenia, przewracani przez rywali podnosili się szybciej niż oni i byli w stanie biec z piłką u nogi i… z przeciwnikiem wiszącym im na plecach. Do tego Dominik trafił do siatki rywali w dwóch kolejnych meczach z Cracovią i Stalą – to jego zespół z Częstochowy powinien bać się najbardziej. To dopiero będzie walka, gdy obaj bracia o podobnym charakterze i stylu gry zderzą się ze sobą na boisku. „Słabsza kość pęknie” czy może młodszy ustąpi starszemu?

Kunowie pochodzą z Węgorzewa, ale urodzili się w Giżycku. Tak jak (pewnie w tym samym szpitalu), co inny braterski duet, związany między innymi z Widzewem: Łukasz i Mateusz Broziowie. Młodszy Mateusz już nie gra, ale 36-letni Łukasz walczy właśnie o III ligę dla Mazovii Mińsk Mazowiecki.

Widzew wychodzi powoli z epidemii kontuzji. Mateusz Żyro trenuje już normalnie, Pawłowski, Terpiłowski i Shehu jeszcze z mniejszym obciążeniem, ale Pawłowski siedział już na ławce w Mielcu i pewnie w niedzielę zagra. Za tydzień po wyleczeniu kontuzji barku wróci do treningów Marek Hanousek, a Fabio Nunes zrezygnował z wyjazdu do znajomych lekarzy w Portugalii i poddał się operacji w Łodzi u doktora Marcina Domżalskiego w klinice „Sporto”, do którego w Widzewie mają zaufanie.

Treningi Widzewa są utajnione do tego stopnia, że jedyna wiadomość, jaka dotarła z klubu na temat wewnętrznej gry kontrolnej podczas minionego weekendu, to informacja „na odczepnego”, że było 2:2. Kto strzelił gole i kto grał w zespole „czerwonych”, a kto „białych” – nie wiadomo. Niech rywale z Częstochowy zgadują…


Na zdjęciu: Dominik Kun (w środku) to w tym sezonie motor napędowy łodzian.
Fot. Marta Badowska/Pressfocus.pl