Wielka mobilizacja przed Legią

Choć są w różnym wieku, grają na różnych pozycjach i w stolicy ich losy różnie się potoczyły, to nie będzie to dla nich zwyczajny mecz.

Lepiej w Gliwicach

Tomasz Jodłowiec i Jakub Czerwiński jeszcze niedawno bronili barw Legii. Do Piasta trafili rok temu. W momencie, gdy w klubie ze stolicy nie widziano dla nich miejsca i mieli coraz większe problemy z regularną grą. „Jodła”, który dla aktualnych mistrzów Polski rozegrał 196 spotkań, został potraktowany bardzo szorstko. Rok temu w ostatniej chwili dowiedział się, że nie poleci z drużyną na obóz na Florydę i musi sobie szukać nowego klubu. Ostatecznie skorzystał z oferty wypożyczenia do Piasta. Jednak 1 stycznia 2019 roku, znów będzie musiał pojawić się w Warszawie, by ostatecznie wyjaśnić swoją dalszą przynależność klubową. Czerwiński z kolei grał z Legią w Lidze Mistrzów, ale później coś się popsuło.

– Czułem pismo nosem, co może być dalej, dlatego wolałem uprzedzić pewne sytuacje. Sam uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie i poprosiłem o wypożyczenie – wyjaśniał stoper Piasta, który po pół roku gry w Gliwicach, został wykupiony przez śląski zespół. W sumie „Czerwo” w Legii rozegrał tylko 19 spotkań.

Pokazać się znajomym

O takiej liczbie występów tylko mogli pomarzyć nieco bardziej związani z Warszawą Aleksander Jagiełło i Patryk Sokołowski. Niewysoki skrzydłowy urodził się w stolicy i przygodę z piłką zaczynał właśnie w Legii, gdzie przeszedł wszystkie juniorskie szczeble. W pierwszym zespole dane mu było pokazać się jedynie w trzech meczach Pucharu Polski, a łącznie rozegrał w nich 96 minut. – Mogę mówić za siebie, ale dla mnie na pewno nie będzie to zwykły mecz, bo wiele lat spędziłem w Warszawie i wracam na dobrze znany mi stadion. Jadę tam jednak z myślą, żeby zdobyć trzy punkty.

Sentymentów nie będzie, ale zawsze miło odwiedzić starych znajomych – mówi nam Aleksander Jagiełło, który ostatnio daje niezłe zmiany w Piaście, a wobec licznych absencji jego szanse na grę w stolicy znacznie wzrosły. – Brakuje u nas czterech piłkarzy, ale musimy sobie poradzić. Są inni i kiedy, jak nie na Łazienkowskiej pokazać się z dobrej strony? W każdym meczu staram się dać pozytywny sygnał i nie ma dla mnie znaczenia ile dostaję minut. Może bywa i tak, że brakuje tego czasu, żeby się rozkręcić, ale trzeba dawać z siebie maksimum i pomagać zespołowi. Cieszę się, że w Lubinie dałem asystę na wagę remisu. Dla mnie to też ważne, bo liczby są potrzebne – mówi Olek.

Już raz ukuł

Swoje pięć minut przeciwko Legii miał już inny pomocnik gliwiczan, Patryk Sokołowski. Pod koniec października, w meczu Pucharu Polski „Sokół” strzelił wyrównującego gola pięć minut po wejściu na murawę. Jego gol w meczu z Legią w dogrywce przedłużył Piastowi szansę na awans, ale później w konkursie „jedenastek” nie potrafił pokonać bramkarza. Trafił w poprzeczkę i Piast pożegnał się z rozgrywkami.24-latek także urodził się w Warszawie i przez 13 lat kształcił się w akademii piłkarskiej Legii. Jego droga do ekstraklasy była jednak kręta, bo wiodła m.in. przez Olimpię Elbląg i Znicz Pruszków. – Liczyło się na czerwony dywan i złote schodki do kariery przy Łazienkowskiej.

Rzeczywistość nie była tak różowa – mówił Sokołowski, któremu gol przeciwko Legii sprawił pewną satysfakcję. W sobotni wieczór, jeśli otrzyma szanse gry, na pewno znów będzie chciał się przypomnieć miejscowym. – Zrobimy wszystko, żeby ubytków aż tak nie było widać. Liczę na to, że nasze problemy nie będą miał aż tak wielkiego wpływu na grę zespołu i pokażemy się z dobrej strony – przyznaje trener Piasta, Waldemar Fornalik.