Wsparcie kibiców w Zabrzu bezcenne

Mecze ostatniej kolejki sprawiły, że padły frekwencyjne rekordy w tym sezonie. Na trybunach było wreszcie ponad 10 tys. fanów.


Sobotnie spotkanie Śląska z Lechem oglądało 11,5 tys. kibiców. W niedzielę w Zabrzu było z kolei 10 tys. fanów. Jak po efektownie wygranym meczu z Lechią 3:0 podkreślali piłkarze Górnika i trener Marcin Brosz, takie wsparcie z trybun mocno pomogło w odniesieniu efektownej wygranej.

– Trzeba podkreślić, że wraz z kibicami udało się nam stworzyć świetne widowisko. Nie ukrywam, że tego nam brakowało. Te wsparcie kibiców, te wsparcie trybun od pierwszej minuty zespoliło się z naszą grą. Jest to godne podkreślenia. Ten wynik, cała gra, to było w symbiozie z tym co działo się na widowni – komentował po spotkaniu szkoleniowiec górniczej jedenastki.

Podobnie mówił strzelec pięknego gola w końcówce spotkania na Stadionie im. Ernesta Pohla Daniel Ściślak. – Kibice dodają nam tej dodatkowej energii. Cieszymy się, że możemy grać z takim wsparciem u siebie na Arenie Zabrze. Bez fanów nie bylibyśmy się w stanie tak dobrze prezentować – zaznaczał Ściślak, który w swoim 24 ekstraklasowym spotkaniu po raz pierwszy trafił do siatki w najwyższej klasie rozgrywkowej.


Czytaj jeszcze: Górnik Zabrze dalej zwycięski!

W Zabrzu się cieszę, a w Gdańsku smucą, bo Lechia na początku rozgrywek ma już dwie porażki na koncie, z Górnikiem i wcześniej z Rakowem u siebie.

– Zasłużona wygrana Górnika, który zagrał z większym zębem i determinacją. My pokazaliśmy za mało. Dwie, trzy sytuacje, to niewiele na spotkanie. Widać, że czeka nas wiele pracy. Mieliśmy nakreślony plan, jak radzić sobie z agresywnie i z grającym wysokim pressingiem Górnikiem, nie wyszło to wszystko.

Górnik nas nie zaskoczył, sami siebie zaskoczyliśmy. Nie poradziliśmy sobie z tą grą gospodarzy. W naszej grze za dużo było nerwowości, nie potrafiliśmy wymienić między sobą kilku podań – komentował po mecz trener Piotr Stokowiec.

Trener Lechii w zawoalowany sposób mocno skrytykował prowadzącego niedzielny mecz sędziego Daniela Stefańskiego. – Było kilka momentów kontrowersyjnych, ale pracy sędziego oceniać nie chcę – mówił szkoleniowiec zespołu z Pomorza, odnosząc się głownie do rzutu karnego w pierwszej połowie, podyktowanego za rękę Rafała Pietrzaka w swoim polu karnym.