Wydarzenie kolejki. Czy fatum dosięgło Nawałkę?

Adam Nawałka miał być w Lechu trenerem na lata. Tymczasem nie dotrwał nie tylko do najbliższego kalendarzowego lata, ale nawet do kwietnia. Bilans odejścia datowany na 31. marca to: 16 punktów (średnia 1,45 na mecz), bramki: 15:13. Ze smutnym dopiskiem, że od początku roku 2019 Kolejorz nie tworzył drużyny. Nie biegał, nie grał na ekstraklasowym poziomie, nie rokował. Brak jakiegokolwiek stylu w pożegnalnym – jak się okazało – dla szkoleniowca meczu z Koroną, w którym poznaniacy nie oddali choćby jednego celnego strzału odebrał właściwie wszystkie argumenty na obronę byłego selekcjonera.

Po raz kolejny okazało się, że praca z reprezentacją Polski na tyle mocno eksploatuje trenerów, że później wpadają na równię pochyłą. A na przykład Zbigniew Boniek – w ogóle nie podniósł się po nieudanym epizodzie z kadrą i nie wrócił już na ławkę. Co prawda Waldemar Fornalik ponownie znalazł się na krajowym topie, ale ponowny wzlot szkoleniowca Piasta Gliwice to wyjątek od reguły. Jerzy Engel, Paweł Janas, Franciszek Smuda, a nawet Stefan Majewski, który do drużyny narodowej trafił tylko na chwilę, po rozstaniu z reprezentacją znacznie spuszczali z tonu. To przykłady tylko z obecnego stulecia, ale w latach 90-tych poprzedniego wieku było dokładnie tak samo. Czy fatum dosięgło także Nawałkę? A może po prostu zbyt szybko po nieudanym mundialu w Rosji chciał podjąć nową pracę?

Wedle głosów z okolic Bułgarskiej to piłkarze mieli zwolnić szkoleniowca. Nie kupili metod pracy byłego selekcjonera, nie rozumieli jego podejścia do pracy, trenowali bez entuzjazmu i efektów. I de facto wymusili dymisję. Podobno z odprawą w wysokości 600 tysięcy – czyli równowartości 4-miesięcznej (tyle przepracował w Wielkopolsce) pensji. Podobno, gdyż finansowych wersji rozstania krąży kilka, a wgląd w kontrakt miały tylko obie strony umowy, związane tajemnicą handlową.

Czy to normalna sytuacja, że zawodnicy wyrzucają trenera, każdy może odpowiedzieć we własnym zakresie. Na pewno jednak całej winy za beznadziejną grę w tegorocznej części rozgrywek nie ponosi wyłącznie Nawałka. Zarząd Lecha jest w obecnym sezonie już po dwóch roszadach na ławce. Zatem dwukrotnie nie odrobił pracy domowej oceniając predyspozycje kandydatów. I to Piotr Rutkowski oraz Karol Klimaczak są w głównej mierze odpowiedzialni za to, że Kolejorz jest obecnie postrzegany – w sytuacji, gdy kasa jeszcze jest pełna – jako klub toksyczny i przechowalnia dla słabych piłkarzy.

Już zresztą zapowiedziano letnie wietrzenie szatni i przeznaczenie milionowych kwot na transfery. Zasadnicze pytanie brzmi jednak, czy Lecha stać będzie na spełnienie obietnicy dotyczącej – wreszcie – realnych wzmocnień, jeśli nie trafią się chętni na pozyskanie Roberta Gumnego i Kamila Jóźwiaka? A nawet jeśli obaj młodzieżowcy zmienią otocznie, to wcale nie musi oznaczać, że za tak znaczące kwoty jak choćby Jan Bednarek. Po Europie rozeszła się już przecież wieść, że Kolejorz znalazł się na musiku. Zatem to raczej poznański klub będzie zobowiązany dużo płacić (przynajmniej nowym zawodnikom i ich menedżerom), zaś na rekordowe wpływy z rynku transferowego przyjdzie pewnie poczekać do czasu odniesienia sportowych sukcesów. Czyli nie wiadomo do kiedy…

 

Na zdjęciu: Po zwycięstwie Lecha nad Arką nic nie wskazywało, że to Adam Nawałka jako pierwszy w 2019 roku straci pracę w Lotto Ekstraklasie…