Wyjazdowa anemia Miedzi Legnica

Od samego startu rozgrywek ekstraklasy było wiadomo, że beniaminek z Legnicy nie będzie rozdawał kart w tym rozdaniu. Podopieczni trenera Dominika Nowaka – zgodnie z oczekiwaniami i prognozami – walczą o utrzymanie. Ich zdobycz punktowa byłaby jednak o wiele większa, a lokata w tabeli o wiele wyższa, gdyby w spotkaniach wyjazdowych nie prezentowali takiej mizerii jak do tej pory.

Legniczanie w 14 potyczkach na obcych boiskach tylko dwa razy schodzili z boiska z kompletem punktów, do tego dorobku dorzucili jeszcze cztery remisy, w pozostałych zostawali z pustymi rękami. W połowie tych spotkań nie „splamili się” zdobyciem bramki, a aż sześć goli spośród dwunastu było dziełem Petteriego Forsella. Fin, który imponuje jako egzekutor stałych fragmentów gry (trener Jagiellonii Ireneusz Mamrot powiedział „Dla niego rzut wolny jest jak rzut karny”), nie jest jednak Leo Messim, by przebiec z piłką połowę boiska, wymanewrować kilku przeciwników i posłać piłkę do siatki, więc bez należytego wsparcia kolegów z zespołu w pojedynkę nie jest w stanie wiele wskórać.

W tych okolicznościach jego dorobek strzelecki na obcych boiskach robi wrażenie, tym bardziej że bramka zapisana na konto bramkarza Górnika Zabrze Tomasza Loski padła w nieco kuriozalnych okolicznościach. Forsell z rzutu wolnego trafił piłką w słupek, ta następnie odbiła się od pleców interweniującego Loski i wpadła do siatki. Żartując, można powiedzieć, że Fin zasłużył na… połowę gola.

Gdzie leżą przyczyny tej anemii Miedzi w meczach wyjazdowych? – Moim zdaniem w zespole brakuje prawdziwego zabijaki, który rozstawi przeciwników po kątach – twierdzi były trener legniczan, Janusz Kudyba. – Większość zawodników preferuje futbol techniczny, więc potem mają problemy, gdy rywale grają bardzo ostro i zdecydowanie. Hiszpanie występujący w Miedzi grają bardzo dobrze, gdy wyjdzie im kilka pierwszych zagrań. Dostają wtedy wiatru w żagle i grają jak z nut. Kiedy jednak te zagrania będą nieudane, chowają się za plecy innych. Poza tym w Legnicy piłkarze Miedzi czują się pewnie, czując doping publiczności. Na wyjazdach role odwracają się i wtedy tracą pewność siebie.

 

Na zdjęciu: – Co, mam sam wygrywać mecze na wyjazdach? – pyta Petteri Forsell (z prawej).