Wyszło nieźle, co nie?

Dariusz LEŚNIKOWSKI:  Zadowolony z debiutu?
Przemysław WIŚNIEWSKI: – Zadowolony, choć byłbym bardziej szczęśliwy, gdyby było „na zero z tyłu”. Ale 1:1 w tych okolicznościach też jest dobrym wynikiem.

Przed meczem z Zarią czuł pan „lekki stresik” – tak to chyba brzmiało. A teraz?
Przemysław WIŚNIEWSKI: – Nie stresowałem się ani trochę. Wyszedłem na luzie i… chyba wyszło dobrze. Bardzo mi odpowiadało towarzystwo równie młodych kolegów na murawie. Przecież z połową tego składu grywałem w rezerwach i w lidze juniorów. Znaliśmy się zupełnie nieźle.

Tak młoda ekipa w meczu ligowym to rzecz niezwykła. Kiedy wy dowiedzieliście się o składzie, w jakim zagracie przeciwko Koronie?
Przemysław WIŚNIEWSKI: – Na sobotnim rozruchu, podczas ćwiczenia stałych fragmentów gry. Nie powiem – zdziwiliśmy się trochę. Ale wyszło nieźle, co nie?

Pierwsze koty za płoty, debiut za panem. Coś pana zaskoczyło w tym pierwszym seniorskim meczu na tym szczeblu?
Przemysław WIŚNIEWSKI: – Siła napastnika. Soriano to strasznie silny chłop. Prawdę mówiąc, trudno mi sobie było to nawet wyobrazić, skoro wcześniej grywałem niemal wyłącznie z rówieśnikami… Ale mam nadzieję, że tak jak ja zapamiętam jego, tak i on zapamięta mnie z paru „zderzeń”.