Z drugiej strony. Transfery – hit lata

Idealnym przykładem jest Piast Gliwice. Wielu myślało, że po zdobyciu historycznego mistrzostwa Polski, śląski klub z dnia na dzień stanie się krezusem i będzie kupował za miliony euro. W Gliwicach jednak zarówno trener, jak i władze Piasta realnie oceniały i oceniają sytuację. I nie było mamienia oczu kibiców. – Będziemy działać tak, jak w przeszłości, nie będziemy szastać pieniędzmi – mówiono przy Okrzei. I tak się właśnie dzieje. Mistrz Polski pozyskał na razie czterech piłkarzy, w sumie wydając ok. 160 tys. euro. Śmieszna kwota, nawet jak na polskie standardy, ale wydawać też trzeba umieć, a w Gliwicach w ostatnim czasie udowodniono, że potrafią dobrze dobierać zawodników.

Gdyby nie to, mistrzostwa Polski nie byłoby przy Okrzei. Już można powiedzieć, że bardzo solidnymi letnimi transferami wydają się dwaj Słowacy – Jakub Holubek i Tomasz Huk, którzy w swoich klubach odgrywali ważne role. Z naszych informacji wynika, że to jeszcze nie koniec transferów, bo przed nowym sezonem na Okrzei może trafić jeszcze kilku piłkarzy. I jednego możemy być pewni, że w gliwickim klubie dobiorą odpowiednich wykonawców, za odpowiednie pieniądze. W Piaście bowiem uczą się na błędach i powtórka z wysokiego i długiego kontraktu, jaki swego czasu otrzymał Konstantin Vassiljev, jest wykluczona.

Obfity strumień „siana” płynie do klubów

Teraz druga strona medalu, czyli odejścia. Kibice klubowi mają skłonność do dramatyzowania i przyzwyczajania się do piłkarzy. Gdy ktoś odchodzi do drużyny, gdzie zarobi większe pieniądze, często staje się zdrajcą, materialistą itd. Odejścia z Piasta były nieuchronne. To, że Aleksandar Sedlar nie przedłużył umowy z gliwiczanami, tylko wybrał ofertę RCD Mallorca, która zagra w Primera Division, nie może szokować. Chyba każdy wybrał dużo większe pieniądze i możliwość grania przeciwko Messiemu i Barcelonie, zamiast biegania obok przykładowego Rafała Siemaszki. Podobnie będzie z Patrykiem Dziczkiem, jak tylko wpłynie do śląskiego klubu zagraniczna oferta. W książce „Futbonomia” opisującej trendy i zasady panujące w klubach i światowej piłce, autorzy wymieniają jedną z ich zdaniem żelaznych zasad: „Sprzedawaj zawodników tak samo chętnie, jak ich kupujesz”.

Jako przykład podają duet trenerski z lat świetności Nottingham Forrest. Brian Clough i Peter Taylor często powtarzali: „W futbolu, podobnie jak na giełdzie, bardzo ważne jest, aby sprzedawać we właściwej chwili.” To hasło może dotyczyć najświeższego tematu transferowego, czyli Mikkela Kirkeskova. Duński obrońca przez 1,5 sezonu w Gliwicach przeszedł drogę od zera do bohatera. Teraz znalazł się na celowniku Legii. Nie jest jednak przesądzone, że transfer zostanie sfinalizowany, ale nawet jak tak się stanie, wszystkie strony powinny być zadowolone. Duńczyk, któremu w tym roku stuknie 28 lat, bo podpisze najwyższy kontrakt w karierze, a Piast, bo swoje zarobi, a że rozsądnie potrafi wydawać, pisaliśmy już wcześniej. Poza tym, kto ma pewność, że Kirkeskov szczytu formy… nie ma już za sobą? Takie jest piłkarskie życie i nie ma co się obrażać na rzeczywistość.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem