Z drugiej strony. Wielkie śląskie turbulencje

Piłkarze ekstraklasy właśnie weszli, bądź wchodzą, na ostatnią prostą. Zaczęła się ta faza rozgrywek, o której Tomasz Hajto powiedziałby „truskawka na torcie”, a Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy SA, mówi, że „dość duża część lig w Europie zdecyduje się w najbliższych miesiącach na zmianę tradycyjnego systemu mecz-rewanż na taki, który pozwoli zwiększyć emocje, rywalizację”. Wychodzi na to, że pod względem systemu rozgrywek możemy zyskać status pionierów. No, zobaczymy.

Tak czy owak, przed nami największe emocje. Bardzo duże, patrząc również ze śląskiej perspektywy. Górnikowi Zabrze nic nie zagrozi, nawet jeśli nadal trwać będzie passa spotkań bez zwycięstwa. Ale już Piast Gliwice będzie się bronił przed degradacją, co jeszcze kilka miesięcy temu mogło uchodzić za abstrakcję, nawet jeśli plasował się nisko w tabeli. Niezły skład, dobry trener i… mamy to, co mamy. A czkawka po walkowerze w meczu z Górnikiem może przerodzić się w potwora nie do okiełznania. Trzy punkty więcej na koncie oznaczałoby w perspektywie ostatniej fazy zmagań trzy razy więcej spokoju; i w szatni, i – przede wszystkim – na boisku.

Owe regionalne, śląskie turbulencje nasilą się, jeśli zerkniemy także na tabelę I ligi. Fakt, jeszcze 10 kolejek do końca, niczego więc nie wolno przesądzać (patrz: poprzedni sezon), ale uwzględniając stan na dzisiaj, sny o awansie mogą towarzyszyć co najwyżej piłkarzom GKS-u Katowice, którzy – notabene – śnili już rok temu. Radosnego przebudzenia nie doświadczyli…

Wyobraźmy więc sobie – tfu! – że Piast spada, a nikt z woj. śląskiego nie awansuje. Jak więc nazwalibyśmy ekstraklasowy sezon 2018/19, z samotnym Górnikiem Zabrze? Jako najsmutniejszy w piłkarskiej historii regionu? Jako niemożliwą do wyobrażenia katastrofę?

Nie pozostaje nic innego, jak wznieść zawołanie: Piaście! GieKSo! Do roboty!