Z GieKSą zawsze fajnie wygrać

Pierwszą bramkę w jej barwach zdobył debiutujący estoński obrońca Artur Pikk.


Z GieKSą zawsze fajnie wygrać – uśmiechnął się Adam Nocoń, trener Odry, we wczesne sobotnie popołudnie po sparingu pierwszoligowców rozegranym w pięknym słońcu na katowickim „Rapidzie”, którego wymienioną w ubiegłym roku sztuczną nawierzchnię wszyscy sobie chwalą.

Pikk się wstrzelił Takiego wejścia do zespołu życzyłby sobie każdy. Artur Pikk w środę podpisał kontrakt z Odrą, a w sobotę wystarczyło mu 20 minut pierwszego meczu kontrolnego, by wpisać się na listę strzelców. Lewy obrońca z Estonii podłączył się do ofensywy, wbiegł w pole karne i uderzył płasko w długi róg. Opolanie zebrali w środowisku na jego temat pochlebne opinie. 48-krotny reprezentant swojego kraju, wcześniej występujący w Levadii Talin, wrócił do Polski po 2,5-rocznej przerwie (w latach 2018-20 grał w Miedzi Legnica), ale nadal pamięta nasz język i powinien szybko zaaklimatyzować się w drużynie z Oleskiej. Przy bramce asystował mu Maciej Urbańczyk. Jeden z dwójki katowiczan (obok Konrada Nowaka) w szeregach… Odry – czym górowali nad gospodarzami! – tak sprawnie rozegrał rzut wolny, że zaskoczył Bartosza Jaroszka i Marcina Wasielewskiego, którzy nie zdążyli wrócić za Pikkiem.

Chyba za wcześnie

– Nieźle wyglądał, podobnie jak nasz nowy stoper – trener Nocoń ciepło wypowiadał się nie tylko o Estończyku, ale też wypożyczonym z Lecha Poznań młodzieżowcu Maksymilianie Pingocie.

– Dobry sparing, ciekawy z obu stron. Jak na początek stycznia, pozytywnie to wyglądało. Cieszy mnie, że w pierwszej połowie nie straciliśmy bramki. To ważne, trzeba łapać pewność. Ale dziwi, że w meczach ligowych, a teraz w sparingu, po zdobyciu gola trochę przestajemy grać. Musimy nad tym pracować. Nie możemy dekoncentrować się, tak szybko schodzić do obrony. Jeśli trafiasz w 20 minucie, to przecież do rozegrania zostaje jeszcze 70, to chyba za wcześnie. Do objęcia prowadzenia dobrze utrzymywaliśmy się przy piłce, budowaliśmy ciekawe akcje w ataku pozycyjnym, a potem przez 10 minut nasza gra była dużo słabsza – oceniał szkoleniowiec Odry, który ustawił swój zespół w systemie 4-2-3-1, ale przyznał, że wkrótce spróbuje też wariantu z trójką środkowych obrońców.

Żarty z Marca

W Odrze debiutowali Pingot i Pikk, w GieKSie zaś – Mateusz Marzec, wykupiony dzięki klauzuli odstępnego za 80 tysięcy złotych z… Odry. Pierwszy występ w katowickich barwach zanotował tuż po rozstaniu z opolskim klubem. – Trzeba przyznać, że dobrze wyglądał. Pokazał, że na pierwszą ligę jest zawodnikiem bardzo wartościowym. Poszło oczywiście trochę żartów i słów, że dobrze, iż odszedł, bo w końcu wygraliśmy – uśmiechnął się Adam Nocoń.

Marzec miał jedną bardzo dobrą bramkową szansę, gdy zatrzymał go Artur Haluch. premierowy występ w GKS-ie spędził na pozycji ofensywnego pomocnika, ale były też fragmenty, kiedy to właśnie on był najbardziej wysuniętym zawodnikiem swojej nowej drużyny. Wynikało to z problemów kadrowych katowiczan. Patryk Szwedzik i Marko Roginić borykają się z drobnymi urazami, a już w I połowie – po starciu z Mateuszem Kamińskim – Jakub Arak ucierpiał na tyle, że przedwcześnie opuścił boisko. Zmienił go Dominik Kościelniak, który naprzemiennie z Marcem wcielał się w rolę napastnika i to właśnie on – choć jeden z najniższych na boisku – strzałem głową doprowadził do wyrównania, wieńcząc dośrodkowanie  Alana Bróda.

Gen chciejstwa

Ale Odra już kilka minut później odzyskała prowadzenie, i to w bliźniaczy sposób. Wrzucał Mateusz Spychała, główkował Michal Klec i prezes Tomasz Lisiński mógł zażartować, że… nie lubi dobrych wyników w sparingach. Dla opolan, zimujących w strefie spadkowej, każda okazja jest jednak dobra, by budować pewność siebie przed trudną walką o utrzymanie.

GieKSa z kolei poniosła drugą z rzędu sparingową porażkę z pierwszoligowcem spod „kreski” – w grudniu uległa na Rapidzie częstochowskiej Skrze. – Szkoda, bo nawet w grach kontrolnych trzeba mieć w sobie ten mentalny gen, by wszystko chcieć wygrywać, czuć się pewnie. Prócz wyniku, który mógł być lepszy, to była jednak dobra jednostka – podsumował Daniel Tanżyna, wracający do zdrowia stoper GieKSy, zwracając uwagę na nieuznane bramki. Tych ze spalonych (Adrian Błąd x2, Dominik Kościelniak) zdobyła aż 3!


Na zdjęciu: Dominik Kościelniak okazał się autorem pierwszej bramki dla GieKSy w 2023 roku.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus