Z góry upatrzone pozycje

Z lekkim optymizmem możemy oczekiwać na występy biało-czerwonych w przyszłorocznych mistrzostwach świata w Nottingham.


Gdy w 2018 roku w Budapeszcie spadliśmy z Dywizji 1A, nikt nie przypuszczał, że na powrót będziemy czekać tak długo. Mało kto przypuszczał, że w kolejnych MŚ, w Tallinie, nie zdobędziemy awansu. Potem pandemia sprawiła, że przez dwa lata odwoływano mistrzowskie imprezy i biało-czerwoni siłą rzeczy utknęli w hokejowym zaścianku. Dopiero tegoroczny, kwietniowy, turniej w Tychach dał awans i powrót na z góry upatrzone pozycje.

Przed imprezą byliśmy przekonani, że nikt poważnie nie może zagrozić biało-czerwonym. Jednak hokeiści Ukrainy oraz Japonii byli dobrze przygotowani do tej imprezy. Zarówno jedni, jak i drudzy mieli wydłużony tok przygotowań, w tym kilkutygodniowe zgrupowania. Japończycy przebywali w Bratysławie, gdzie rozgrywali serię meczów towarzyskich. Z kolei Ukraińcy trenowali na Węgrzech. Natomiast nasze przygotowania były rwane. Nieoczekiwanie w czasie ćwierćfinału ligowego play offu nastąpiła 10-dniowa przerwa ze względu na udział Comarch Cracovii w Pucharze Kontynentalnym, a nikt nie zakładał, że termin finału PK zostanie przesunięty ze stycznia na początek marca.

W rezultacie kadra spotkała się w komplecie zaledwie na kilka dni przed imprezą i rozegrała jedno spotkanie towarzyskie – z Rumunią. Wcześniejszy, również towarzyski, dwumecz z Austrią rozegraliśmy w nieco innym składzie; mieli w nim okazję wystąpić zawodnicy o mniejszym stażu reprezentacyjnym. W przyszłości warto byłoby mieć nieco dłuższe przygotowania, ale to wszystko jest związane terminarzem rozgrywek.

Podczas MŚ gra w przewadze oraz w osłabieniach w wykonaniu biało-czerwonych znajdowała się na dwóch różnych biegunach. Na 15 przewag wykorzystaliśmy zaledwie jedną! A przecież ten element ma kluczowe znaczenie dla końcowego rezultatu. Dla odmiany słowa uznania należą się naszym hokeistom za grę obronną w osłabieniach, była ona niemal perfekcyjna. Na 15 osłabień straciliśmy zaledwie gola, na dodatek w podwójnym osłabieniu. Jest oczywiste, że nie da się w ciągu kilku dni zgrupowania dopracować wszystkie elementy do perfekcji. No ale… pracować trzeba.

Zwłaszcza że Dywizja 1A stawia zdecydowanie większe wymagania. Niemniej zaczęto mówić o awansie do elity. Niżej podpisany, nauczony doświadczeniem lat minionych, woli dmuchać na zimne. Najważniejsze, by pozostać na tym szczeblu rozgrywek i… pokonać Rumunię. Przegraliśmy z nią 4 razy z rzędu, choć w całkiem niedalekiej przeszłości laliśmy tego rywala ile wlezie. Role tymczasem się odwróciły.

Kalaber stworzył ciekawą grupę potencjalnych uczestników MŚ. Jedną z niekwestionowanych jej postaci jest bramkarz John Murray. Bez niego trudno sobie wyobrazić reprezentację. W imprezie w Tychach zaprezentował się znakomicie, bo jest stworzony do zadań najtrudniejszych. Wówczas wskakuje na niebywały poziom koncentracji i broni jak natchniony. Gorzej jest z jego zmiennikami.

Pierwszym jest David Zabolotny, mający podwójne obywatelstwo, polskie i niemieckie, a kolejnym Kamil Lewartowski, który jednak mało broni ostatnio gra w GKS-ie Tychach. W kuluarach krąży informacja, że niebawem o nasze obywatelstwo będzie się starał Tomas Fuczik. Być może tak będzie, ale to melodia przyszłości, a do najbliższych mistrzostw pozostały 4 miesiące. Słowacki trener, jak sam twierdzi, ma największy kłopot z obrońcami i w tej formacji ciągle poszukuje optymalnych rozwiązań. Ciągle dokonuje roszad i byłoby dobrze, gdyby nastąpiła stabilizacja. W gronie napastników jest zdecydowanie większy wybór. Oby tylko poprawili skuteczność.

I z tym – między innymi – życzeniem wejdźmy w nowy rok, mając nadzieję na pozytywne emocje związane z mistrzostwami Dywizji 1A na Wyspach Brytyjskich.


Biało-czerwoni w statystyce

Mecze towarzyskie: Austrią 0:1 i 1:4, Rumunią 0:2, Litwą 4:2, Estonią 5:3, Francją 7:4.

MŚ Dywizji 1B: z Estonią 3:0, Ukrainą 3:2 po karnych, Serbią 10:2, Japonią 2:0.

Bilans: 7 zwycięstw – 3 porażki, bramki – 35:20.

Gole: Komorski – 5, Paś, Starzyński i Wałęga po 4, Dziubiński, Łyszczarczyk i Zygmunt po 3, Jeziorski – 2, Bukowski, Fraszko, Jaśkiewicz, Kostek, Krzysztof Maciaś, Michalski i Urbanowicz po 1.

43 reprezentantów

Trener Robert Kalaber skorzystał z 43 zawodników, z których pięciu rozegrało wszystkie spotkania. W najważniejszej imprezie sezonu w MŚ korzysta, w miarę możliwości, z najlepszych. Od listopada robi przymiarki personalne już z myślą o kwietniowych mistrzostw świata Dywizji 1A. A oto kto i ile wystąpił w drużynie narodowej:

Bramkarze: Murray – 5, Zabolotny – 3, Lewartowski i Miarka po 1.

Obrońcy: Jaśkiewicz – 10, Górny – 9, Kostek – 8, Bryk – 7, Ciura i Wajda po 6, Kruczek – 5, Biłas, Horzelski, Kamieniew, Paszek i Zieliński po 3, Bizacki, A. Jaworski, Michałowski i Naróg po 2.

Napastnicy: Jeziorski, Paś, Starzyński i Zygmunt po 10, Gościński, Łyszczarczyk po 9, Komorski – 8, Bukowski i Michalski po 6, Dziubiński i Wałęga po 5, Słowakiewicz, Tyczyński i Wronka po 4, Sawicki, Sołtys i Urbanowicz po 3, Krzemień, K. Maciaś, Mocarski i R. Nalewajka po 2, Chmielewski i Fraszko po 1.


Na zdjęciu: Alan Łyszczarczyk (z lewej) oraz Arkadiusz Kostek w decydującym meczu mistrzostw świata Dywizji 1B – z Japonią – mieli szczególne powody do radości; zdobyli po golu.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus