Z lamusa. Te mecze to prawdziwe perełki

 

Były w ekstraklasie mecze, które obrosły legendą. Dziś, na progu rundy wiosennej sezonu 2019/20, zaglądniemy do kronik bytomskich klubów, Polonii i Szombierek. Naszym przewodnikiem po historii będzie Julian Rakoczy, były zawodnik Stali Zabrze, wieloletni sędzia i działacz, który na niedawnej gali 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej uhonorowany został tytułem Ambasadora Podokręgu Bytom. Pamiątkowa statuetka i symboliczny certyfikat stanowiły klucz do otwarcia kuferka wspomnień.

Świadek tysiąca wydarzeń

– Wyróżnienie, jakie otrzymałem, było dla mnie ogromnym zaskoczeniem – mówi 82-letni Julian Rakoczy. – Wybierając się na galę nic o nim nie wiedziałem i tym bardziej byłem wzruszony, odbierając statuetkę i certyfikat z rąk prezesów Śląskiego Związku Piłki Nożnej Henryka Kuli i Podokręgu Bytom Tomasza Wyszyńskiego.

rakoczy
Julian Rakoczy pamięć ma doskonałą. Uhonorowany został tytułem Ambasadora Podokręgu Bytom. Fot. Dorota Dusik

Patrząc na te symbole jubileuszu 100-lecia, widzę przed oczami tysiące wydarzeń, których byłem świadkiem jako zawodnik, sędzia i działacz. Od kiedy pamiętam, byłem sympatykiem Polonii, ale na jej pierwszy mecz poszedłem w 1955 roku, czyli wtedy kiedy zespół niebiesko-czerwonych był już mistrzem Polski.

Tytuł ten zdobył w 1954 roku, a królem strzelców został Henryk Kempny razem z Ernestem Pohlem, wtedy jeszcze zawodnikiem Legii Warszawa, w której odbywał służbę wojskową. Co ciekawe, na swój pierwszy mecz piłkarski poszedłem na stadion w Zabrzu, gdzie grał II-ligowy wówczas Górnik.

To było w 1952 roku, czyli w czasach, w których chodziłem w Zabrzu do szkoły. Może dlatego najbardziej w pamięci zapadły mi właśnie mecze Polonii z Górnikiem, a szczególnie ten, w którym Edward Szymkowiak obronił trzy rzuty karne!

Pohl, Lentner i Wilczek

To było na starym boisku Szombierek, jesienią 1960 roku, czyli 60 lat temu, ale tego się nie da zapomnieć – mówi dalej ceniony działacz. – Po golu Kazia Trampisza, przy stanie 1:0 dla Polonii, sędzia podyktował rzut karny dla Górnika za faul Bogusława Widawskiego. Wykonawcą był najlepszy do dzisiaj strzelec polskiej ligi Ernest Pohl, który po powrocie z Warszawy brylował w zabrzańskiej drużynie.

Edward Szymkowiak nic sobie jednak nie robił z korony króla strzelców wielkiego napastnika i obronił jego strzał z „wapna”. Arbiter uznał jednak, że Widawski, który wybił odbitą piłkę, za szybko wbiegł w pole karne i nakazał powtórzenie „jedenastki”. Broniący mistrzowskiego tytułu zabrzanie zmienili wykonawcę, ale kolejny ich słynny napastnik – lewoskrzydłowy Roman Lentner, też przegrał pojedynek z „Szymkiem”.

Kiedy więc po przerwie sędzia znowu wskazał na „wapno”, odgwizdując zagranie ręką Bogusia Widawskiego, piłkarze Górnika mieli już problem, kogo oddelegować do oddania strzału. Wytypowali młodego, 20-letniego wtedy, Erwina Wilczka i jego strzał nasz brakarz też obronił!

Jak się strzela karne pokazał zabrzanom Jan Liberda, podwyższając prowadzenie Polonii. Mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem niebiesko-czerwonych 3:0, bo jeszcze w końcówce Kaziu Trampisz pokonał Joachima Szołtyska i przypieczętował wygraną, po której przede wszystkim mówiło się o wyczynie bramkarza.

Wilim, Nowak, Śladek

Bliska sercu Juliana Rakoczego była także drużyna Szombierek i na jej temat również ma wiele wspomnień. – Najbardziej pamiętny dla mnie mecz miał miejsce wiosną 1965 roku – dodaje Julian Rakoczy.

– Bytomianie, którzy maszerowali po wicemistrzowski tytuł, na swoim starym boisku podejmowali Legię, która też walczyła o miejsce w czołówce i już w pierwszej minucie strzeliła gola. Po trafieniu Janusza Żmijewskiego, warszawianie nabrali pewności siebie i w 20 minucie po golu bytomianina Henryka Apostela, który w 1962 roku świętował z Polonią mistrzowski tytuł, prowadziła już 2:0.

W warszawskiej drużynie grały wtedy wielkie gwiazdy polskiej piłki z Jackiem Gmochem, Antonim Piechniczkiem, Bernardem Blautem czy Lucjanem Brychczym, ale Szombierki nie dały za wygraną. Przed przerwą kontaktową bramkę zdobył Jerzy Wilim, który w poprzednim sezonie zdobył tytuł króla strzelców.

Po przerwie jednak wychowanek Rozbarku Bytom Henryk Apostel znowu zapewnił gościom dwubramkowe prowadzenie, ale Helmut Nowak błyskawicznie odpowiedział. Kiedy jednak Janusz Żmijewski strzelił czwartego gola dla Legii, wydawało się, że goście wyjadą z Bytomia z kompletem punktów.

Jeszcze w 85 minucie było 4:2. Pamiętam, że jeden z dwóch braci, którzy byli na tym meczu, powiedział, że już wynik jest rozstrzygnięty i wyszedł ze stadionu. Nie widział więc jak Helmut Śladek dwoma golami w ostatnich sekundach doprowadził do wyrównania, a Helmut Nowak po podaniu Śladka z rzutu rożnego huknął jak z armaty i rzucił Legię na kolana.

Kiedy więc ten drugi brat przyszedł do domu i powiedział, że Szombierki wygrały, zaskoczenie było kompletne i dopiero na drugi dzień, po przeczytaniu relacji w gazecie pierwszy brat uwierzył, że to się stało naprawdę.

Koncewicz, Matyas, Kostka

Takich opowieści Julian Rakoczy może snuć wiele, a przy okazji przybliżać klimat tamtych lat i ludzi, którzy budowali potęgę śląskiej piłki. – Kaziu Trampisz był piłkarzem wyjątkowym – wspomina Julian Rakoczy.

– Niezwykłą osobowością był też Jan Liberda. Walter Winkler również przeszedł do historii bytomskiej piłki, której kolejne piękne karty zapisywali Jasiu Banaś czy Zygmunt „Ana” Anczok. Życzę więc obecnym adeptom piłki i młodym zawodnikom, żeby poszli śladem tych wielkich piłkarzy.

Oni mieli to szczęście, że prowadzili ich także wybitni trenerzy, bo w Polonii swoje trenerskie przygody zaczynali selekcjonerzy Ryszard Koncewicz i Michał Matyas, z którym Górnik Zabrze doszedł do finału Pucharu Europejskich Zdobywców Pucharów.

W Szombierkach z kolei po pierwszy trenerski tytuł sięgał Hubert Kostka, legendarny bramkarz i szkoleniowiec. Dla mnie jednak wyjątkowo bliskim przyjacielem był Paweł Kowalski. Ich następcom życzę, żeby w najbliższym czasie wreszcie doczekali się infrastruktury z prawdziwego zdarzenia i żeby na niej wychowali kolejnych reprezentantów Polski.

Bytom zasługuje na to, żeby mieć nowoczesny stadion piłkarski i obiekty treningowe godne osiągnięć zapisanych w annałach 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej, którego historia zaczęła się właśnie w Bytomiu.

16 października 1960, godz. 15.00

Polonia Bytom – Górnik Zabrze 3:0 (1:0)

1:0 – Trampisz, 13 min, 2:0 – Liberda, 64 min (karny), 3:0 – Trampisz, 87 min

POLONIA: Szymkowiak – Dymarczyk, Gulba, Widawski – Wieczorek, Grzegorczyk – Lukoszczyk, Trampisz, Apostel, Liberda, Jóźwiak. Trener Adam NIEMIEC.

GÓRNIK: Szołtysek – Franosz, Oślizło, Olszówka – Gawlik, Olejnik – Kajzerek, Jankowski, Wilczek, Pol, Lentner. Trener Augustyn DZIWISZ.
Sędziował Jan Maciarz (Kraków). Widzów 12.000.

25 kwietnia 1965, godz. 11.00

Szombierki Bytom – Legia Warszawa 5:4 (1:2)

0:1 – Żmijewski, 1 min, 0:2 – Apostel, 20 min, 1:2 – Jerzy Wilim, 24 min, 1:3 – Apostel, 51 min, 2:3 – Nowak, 54 min, 2:4 – Żmijewski, 79 min, 3:4 – Śladek, 85 min, 4:4 – Śladek, 88 min (wolny), 4:5 – Nowak, 89 min

SZOMBIERKI: Ochman (65. Sobek) – Cygan, Kliński, Hajnisz (46. Mandziara), Strzelczyk – Jan Wilim, Śladek – Wieczorek, Jerzy Wilim, Pośpiech, Nowak. Trener Henryk SUCHY.

LEGIA: Fołtyn – Mahseli, Gmoch, Piechniczek, Trzaskowski – Korzeniowski, Blaut – Brychczy, Żmijewski, Apostel, Frąckiewicz (46. Skurzyński). [Trener] Virgil POPESCU.
Sędziował Marian Środecki (Wrocław). Widzów 10.000.

 

Na zdjęciu: Edward Szymkowiak był bramkarzem wybitnym.