Zagłębie Sosnowiec. Brakuje im bramek

Jeśli mają być upragnione zwycięstwa, to muszą być bramki. Na przełamanie liczy Szymon Sobczak.


Piłkarz czeka na premierową bramkę w barwach Zagłębia. Ostatni raz na Stadionie Ludowym wpisał się na listę strzelców będąc zawodnikiem…. Stomilu. W sobotę do Sosnowca przyjeżdża właśnie zespół z Olsztyna, którego barw obecny napastnik sosnowiczan bronił przez półtora roku.

Ofensywa do poprawy

W Zagłębiu Szymon Sobczak jak do tej pory rozegrał cztery mecze, z czego dwa na Stadionie Ludowym. Wcześniej grywał na tym stadionie w barwach innych zespołów, między innymi Calisii oraz wspomnianego Stomilu. Jako gracz tych drużyn zdołał się nawet wpisać na listę strzelców. Ostatni raz trafił 7 czerwca ubiegłego roku.

Wówczas jego gol nie przyniósł punktów, bo sosnowiczanie wygrali wtedy 2:1, a Sobczak skutecznie wyegzekwował rzut karny dla olsztynian. W sumie przeciwko klubowi z Sosnowca zdobył trzy gole. Dla wspomnianych Calisii i Stomilu oraz Energetyka ROW Rybnik. Teraz czas na trafienia dla Zagłębia.

28-latek był blisko zdobycia premierowego gola dla Zagłębia w ostatnim meczu z ŁKS-em, ale przegrał pojedynek z Arkadiuszem Malarzem.

– Szkoda, bo mogliśmy objąć wówczas prowadzenie, a zawsze kiedy zdobywa się bramkę otwierającą spotkanie, to ułatwia to grę. Były okazje były szanse, ale brakowało ostatniego podania, dokładności, wykończenia, tak jak w moim przypadku.

To był dobry występ w naszym wykonaniu, ale zabrakło najważniejszego, a więc goli. Cieszy fakt, że po słabym meczu z Odrą szybko zareagowaliśmy i pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Do pełni szczęścia brakuje skuteczności, brakuje nam bramek. Mówię o zespole, ale także o sobie, bo też czekam na przełamanie. Poprawiliśmy grę w defensywie, teraz czas na ofensywę – podkreśla Sobczak.

Miłe wspomnienia

W Sosnowcu czekają więc na premierowe trafienie pozyskanego zimą piłkarza, jak również na pomoc w rozpracowaniu najbliższego rywala. Choć zespół z Olsztyna od momentu odejścia ze Stomilu Sobczaka został przebudowany, to wciąż są w nim piłkarze, z którymi napastnik sosnowiczan na co dzień trenował.

– Wciąż są tam gracze, z którymi razem występowałem. Jeśli będzie taka potrzeba, to przekażę swoją wiedzę trenerom, choć i bez tego rywal na pewno będzie przez nasz sztab rozpracowany. Stomil dwa ostatnie mecze z zespołami z Łodzi przegrał, ale wcześniej pokonał na wyjeździe Odrę, z którą my przegraliśmy. W tej lidze ciężko oceniać drużynę po ostatnich spotkaniach.


Czytaj jeszcze: Spokój rutyniarza

Na naszym przykładzie można sobie na to dokładnie popatrzeć. Zagraliśmy z drużyną Odry, która też znajdowała się w ciężkim momencie. Nasza gra pozostawiała jednak wiele do życzenia i przegraliśmy. Potem pojechaliśmy do Łodzi na mecz z jednym z kandydatów do awansu, a byliśmy blisko wygranej. Miejsce w tabeli nie odzwierciedla zatem tego, co drużyna na dany moment prezentuje i uważam, że do każdego przeciwnika trzeba podchodzić z szacunkiem.

Zatem nie tylko dyspozycja danego dnia lecz również indywidualności zadecydują o tym, co będzie w sobotę – dodaje napastnik Zagłębia, który z sentymentem wspomina pobyt w Olsztynie.

– To był bardzo dobry czas dla mnie. Poznałem wielu fajnych ludzi. Graliśmy fajnie w piłkę, bo akurat w momencie kiedy tam przychodziłem znajdowaliśmy się praktycznie na samym końcu tabeli. Udało nam się zagrać solidną rundę, co później zaowocowało tym, że drużyna została wzmocniona.

Fajnie zaczęliśmy kolejny sezon, ale później gdzieś tych punktów brakowało. Była to na pewno dla mnie dobra współpraca i bardzo mile wspominam ten okres w Olsztynie. Z wieloma chłopakami stamtąd mam dalej kontakt, chociaż część też już opuściła drużynę Stomilu. Są to zarówno czynni zawodnicy jak i działacze klubu – dodaje Sobczak.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus