Zagłębie Sosnowiec. Zrobili różnicę

Postawa rezerwowych, to jeden z niewielu pozytywów inauguracji nowego sezonu w wykonaniu piłkarzy Zagłębia.


Podobnie jak przed rokiem piłkarze z Sosnowca wrócili na tarczy z wyjazdu do Niecieczy. W poprzednim sezonie ulegli rywalom 0:2, tym razem przegrali 0:1. Zagłębie długo było tłem dla Termaliki, która nadawał ton wydarzeniom na boisku. Zespół Krzysztofa Dębka wziął się do roboty dopiero po stracie gola. Być może gdyby zespół ze Stadionu Ludowego grał odważniej od początku, to wynik tej rywalizacji byłby inny. Obraz gry uległ zmianie głównie dzięki rezerwowym, którzy pojawili się na placu gry w drugiej połowie. Jako pierwszy z odsieczą pospieszył Mateusz Szwed, który zluzował Quentina Seedorf’a. Holender, który z dobrej strony pokazał się w meczach sparingowych, tym razem niczym szczególnym się nie wyróżniał i jeszcze przed upływem godziny zszedł z boiska. Po jego zejściu na lewą stronę pomocy przesunięty został Patryk Małecki, który właśnie na lewej flance czuje się znaczniej lepiej niż po prawie stronie pomocy. Prawe skrzydło zajął Szwed, który już w pierwszej akcji mógł zaliczyć bramkową asystę. Gdyby nie udana interwencja bramkarz rywali, który w ostatniej chwili zdjął futbolówkę z głowy Małeckiego, gracz Zagłębia miałby naprawdę mocne wejście. Szwed, jeden z najlepiej rokujących graczy w ekipie z Sosnowca, był bardzo aktywny, szukał gry i kolegów. Tak jak w 75 minucie, gdy kapitalnym podaniem obsłużył Olafa Nowaka. Napastnik sosnowiczan z bliskiej odległości nie zdołał jednak pokonać Tomasza Loski. Wejście Szweda wpłynęło także pozytywnie na Małeckiego, który po lewej stronie czuł się znacznie pewniej. Postawa tej dwójki w drugiej połowie pokazała, że to właśnie duet Szwed – Małecki powinien wystąpić w roli skrzydłowych w najbliższym meczu z GKS-em Tychy.

Na ostatnie dwadzieścia minut trener Dębek posłał w bój Filipa Karbowego oraz debiutującego w Zagłębiu Portugalczyka Gonçalo Gregório. Tym samym zmienił ustawienie i od tego momentu goście grali z dwójką napastników. Gregório „szukał” bramki i był bliski szczęścia w końcówce. Niestety po jego uderzeniu z ostrego kąta piłka zatrzymała się na słupku. Największą różnicę z grona rezerwowych zrobił jednak Karbowy, który po zejściu z boiska Martimo Mai oraz Szymona Pawłowskiego przejął rządy w środku pola. Karbowy rozgrywał, a także próbował strzałów z dystansu, w który się lubuje. Pomocnik Zagłębia dwukrotnie przymierzył, w tym z rzutu wolnego, za każdym razem sprawiając kłopoty bramkarzowi Termaliki. 22-latek (za dwa dni kończy 23 lata) wiosną kilkakrotnie wywiązywał się z roli dyrygenta sosnowieckiego środka pola po raz kolejny pokazał, że stać go na wiele. W Niecieczy ustąpił miejsce w środku Portugalczykom – wspomnianemu Mai oraz Joao Oliveira – ale na pewno rola rezerwowego go nie zadowoli. Postawą w Niecieczy ponownie zapukał do pierwszego składu Zagłębia. Inna sprawa, że rozwiązaniem wartym uwagi jest przejście na grę dwoma napastnikami. Spotkanie inauguracyjne pokazało, że warto ryzykować. Gdyby sosnowiczanie od początku meczu grali tak w ostatnich fragmentach, być może z Niecieczy wracaliby z tarczą, a nie na tarczy.


Przeczytaj jeszcze: Zryw w końcówce to za mało


W sumie trener Dębek dał szansę gry siedmiu nowym piłkarzom. Sześciu z nich – Dawid Gojny, Lukas Duriszka, Mateusz Grudziński oraz wspomniani wcześniej Nowak, Maia i Oliveria wyszli w podstawowym składzie, z kolei Gregório wszedł z ławki rezerwowych. Na pewno najmniej powodów do zadowolenia miał Grudziński, który dał się ograć Romanowi Gergelowi przy straconej bramce. Portugalczycy potrzebują czasu na aklimatyzację, Gojny potwierdził walory, które prezentował w Jastrzębiu. Nowak z kolei potrzebuje regularnej gry, która doda mu pewności siebie. No i skuteczności, bo z tą na razie nie jest najlepiej. Po meczu trener Dębek przyznał, że jego zespół ma potencjał. To prawda. Teraz pozostaje tylko pytanie kiedy ten potencjał zacznie przynosić korzyści. Najlepiej punktowe…