Zagrają o trzy, albo dziewięć

 

Można się śmiać z określenia o „meczach o sześć punktów”, jak często piszemy, zapowiadając spotkanie drużyn sąsiadujących w tabeli, ale tu akurat mamy przykład jednego z nich. Jeżeli Górnik wygra, będzie miał dziewięć punktów przewagi nad ŁKS. Jeśli przegra, to ta bezpieczna do tej pory dla zabrzan różnica zmniejszy się do trzech. Ile to jest 9-3? No właśnie…

Kujawa czy Sekulski?

Zdobyliśmy o dwie bramki więcej niż Górnik – pocieszają się w Łodzi przed niedzielnym meczem w Zabrzu. Faktycznie, ostatni w tabeli ŁKS nie wygląda aż tak źle, gdyby o kolejności decydowały same strzelone gole. Rzecz w tym, że dwie trzecie z tych dwunastu goli to dzieło duetu napastników Rafał Kujawa – Łukasz Sekulski (po cztery), którzy przecież nie grają obok siebie.

W tym sezonie albo jeden zmieniał drugiego, albo jeden w ogóle nie grał: raz nie było na boisku Kujawy, Sekulski zaś nie wystąpił w czterech meczach z powodu kontuzji. Kazimierz Moskal miał przed każdym meczem problem, na kogo postawić. W pierwszej części sezonu w pierwszej jedenastce wychodził na ogół Sekulski, teraz oglądamy Kujawę i tylko raz ŁKS zaczynał mecz bez żadnego z nich w składzie.

Pomoc musi… pomóc

Kujawa i Sekulski są zatem kluczowymi piłkarzami ŁKS, jeśli chodzi o ofensywę, ale przecież muszą mieć wsparcie reszty. Z tym jest gorzej, bo dwie kolejne bramki zdobyli obrońcy Grzesik i Rozwandowicz, a tylko dwie zawodnicy drugiej linii – Piotr Pyrdoł i Dani Ramirez. Od gry w środku pola wiele zatem zależy i tu leży chyba klucz do sukcesu jednej albo drugiej drużyny.

Po zwycięstwie nad Arką ŁKS przyjedzie do Zabrza już z podniesioną głową, w lepszych nastrojach niż jechał ostatnio do Szczecina albo Lubina. Trener nie ma też powodu, by zmieniać „zwycięski skład”. Moskal już wie, że Adrian Klimczak na lewej obronie jest solidniejszy niż waleczny, ale często chaotyczny Daniel Bogusz. Widzi postęp w grze Piotr Pyrdoła i Michała Trąbki, przekonał się do Dragoljuba Srnicia.

Jedynym zawodnikiem, który grał we wszystkich jedenastu meczach od pierwszej do ostatniej minuty jest Jan Sobociński, który wrócił do drużyny po rozegraniu dwóch meczów w reprezentacji młodzieżowej i zdaje sobie sprawę, że stoi przed nim i przed kolegami z defensywy zadanie powstrzymania duetu Jimenez – Angulo.

Przyczyną ewentualnych zmian w składzie mogą być tylko problemy zdrowotne niektórych zawodników, ale tych, którzy na pewno w Zabrzu nie zagrają, nie było akurat w składzie na mecz z Arką. Wykluczony jest więc udział w meczu Kamila Juraszka, Wojciecha Łuczaka i Pirulo, który będzie dłużej pauzował, bo złamał kość śródręcza. Wspomniany wyżej Sekulski dopiero rozpoczął treningi z drużyną i może być brany pod uwagę tylko jako zmiennik.

Nie ma natomiast tematu Ramireza, a spekulacje o jego konflikcie z zespołem Kazimierz Moskal zdecydowanie przecina. Treningi podczas dwutygodniowej przerwy w rozgrywkach były bardzo intensywne i dopiero w ostatnich dniach ich natężenie zelżało. – Niepotrzebny był ten sparring w Płocku, także z powodu urazów kilku zawodników – przyznaje szkoleniowiec ŁKS.

Czekają 23 lata

Moskal zwraca uwagę, że spotkają się zespoły o odmiennym stylu gry. Górnik gra jego zdaniem prostszymi środkami i nastawia się na bezpośrednią walkę, ŁKS, jak wiadomo, lubi długo utrzymywać się przy piłce i bije statystyczne rekordy wymiany podań w środku pola. – Nie ma może w tym zespole zbyt wielu klasowych zawodników, ale na pewno są tacy, co potrafią przesądzić o wyniku meczu – mówi Moskal, zapewniając przy tym, że podchodzi do Górnika z respektem i że podziwia świetną robotę, jaką wykonuje w Zabrzu jego kolega po fachu Marcin Brosz.

Na koniec przypomnienie jednego faktu z historii. ŁKS wygrał w Zabrzu po raz ostatni 23 lata temu, w 1996 roku. Było 4:1 dla łodzian, którzy przed tym spotkaniem mieli fatalną serię dziewięciu meczów bez zwycięstwa – dwa remisy i siedem porażek…