Zakłócenia sygnału

Ścigająca lidera Legia chciała mocno wejść w rundę wiosenną, ale choć miała Koronę na widelcu, podpięła jej kroplówkę.


Kluczowa była 60 minuta spotkania. Josue kolejnym świetnym zagraniem „uruchomił” na prawej stronie Pawła Wszołka, a ten wystawił „patelnię” Carlitosowi. Fatalna warszawska murawa nie pomogła przy uderzeniu, piłka nie była też podana perfekcyjnie, ale i tak Hiszpan powinien tę okazję wykorzystać – a nie zrobił tego. W efekcie Legia nie podwyższyła na 4:0 i chwilę później zaczęło się robić ciekawie.

Do tego czasu gospodarze mogli się podobać. Grali z dużą lekkością, finezją, pięknie rozgrywali akcje i prezentowali się… jakoś nieekstraklasowo. Nierówne boisko nie przeszkadzało im w atakach, więc prowadzenie 3:0 było bezapelacyjnie zasłużone. Kiryło Petrow najpierw sprokurował karnego, którego wykorzystał Josue, a następnie przy rzucie rożnym nie wyskoczył do pojedynku główkowego z Maikiem Nawrockim, stając się kieleckim antybohaterem. Inna sprawa, że niewielu graczy Korony zasługiwało na pochwały. Goście byli zbyt bojaźliwi, a ich ewentualny pressing był z łatwością omijany przez Legię. Co prawda po pierwszym, ciężkim kwadransie Bartosz Śpiączka zdobył bramkę anulowaną po ewidentnym spalonym, lecz był to tylko wyjątek i Kacper Tobiasz na ogół nie musiał czuć się zagrożony. Tym bardziej że na początku drugiej połowy po kombinacyjnej akcji i kompletnym braku krycia Bartosz Kapustka strzelił trzeciego gola dla gospodarzy.

Wydawało się, że jest już po meczu, bo różnica klas była widoczna gołym okiem. „Legioniści” byli bardzo pewni siebie i można było na chwilę zadumać się, jakie są ich szanse na dogonienie liderującego ekstraklasie Rakowa. Jednak na ziemię szybko wszystkich sprowadził Jewgienij Szykawka. Białoruski snajper wszedł na boisko sekundy po „setce” Carlitosa i… dwukrotnie wpisał się na listę strzelców! W obu przypadkach Legia dała się skontrować i w obu zawinili obrońcy. Najpierw „spressowany” Nawrocki fatalnie zagrał w stronę Augustyniaka, który przegrał pojedynek z Szykawką, a kilka minut później już sam 29-latek, występujący jako centralny w trzyosobowym bloku obronnym „wojskowych”, w niezrozumiały sposób odpuścił krycie wychowanka BATE Borysów, dzięki czemu ten w pojedynkę popędził w stronę bramki. Zrobiło się 3:2, a Korona poczuła krew.

Mecz znów stał się ciekawy, a warszawscy defensorzy – z Augustyniakiem na czele – stracili swoją pewność. Ostatecznie jednak beniaminkowi nie udało się odwrócić losów spotkania, a cały ten horror oglądał z trybun Tomas Pekhart. Wysoki napastnik, który latem opuścił Legię, wkrótce znów zostanie piłkarzem „wojskowych”.


Legia Warszawa – Korona Kielce 3:2 (2:0)

1:0 – Josue, 24 min (karny), 2:0 – Nawrocki, 36 min (głową, asysta Josue), 3:0 – Kapustka, 47 min (asysta Carlitos), 3:1 – Szykawka, 65 min, 3:2 – Szykawka, 79 min (asysta Trojak)

LEGIA: Tobiasz – Nawrocki, Augustyniak, Ribeiro – Wszołek, Slisz, Kapustka (87. Sokołowski), Mladenović (90. Johansson) – Josue (87. Strzałek) – Rosołek, Carlitos (73. Muci). Trener Kosta RUNJAIĆ. Rezerwowi: Hładun, Charatin, Jędrasik, Celhaka, Pich.

KORONA: Zapytowski – Zator, Trojak, Petrow, Briceag – Deja – Łukowski (85. Kiełb), Deaconu, Nono (61. Takac), Błanik (61. Podgórski) – Śpiączka (61. Szykawka). Trener Kamil KUZERA. Rezerwowi: Forenc, Malarczyk, Szpakowski, Godinho, Balić.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów 18 069. Żółte kartki: Josue (23. niesport zach.), Nawrocki (27. faul), Kapustka (44. faul), Wszołek (45. faul), Augustyniak (67. faul), Tobiasz (84. niesport. zach.), Rosołek (90+6. faul) – Zapytowski (23. niesport. zach), Nono (45+2 min, faul)
Piłkarz meczu – JOSUE


Fot. Adam Starszyński/PressFocus